Wziął udział w Oktoberfeście. "Ten widok był dla mnie szokiem"
W Niemczech trwa Oktoberfest. W zeszłym roku przyciągnął 7,2 miliona ludzi. Organizatorzy liczą, że w tym roku będzie ich jeszcze więcej. O ciekawostkach związanych z festiwalem w Monachium opowiada youtuber Michał Ćwieląg, twórca kanałów: Życie w Niemczech oraz Górska Adrenalina, traktującego o podróżach.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Magda Bukowska: Widziałam twoją relację z zeszłorocznego Oktoberfest. To był twój debiut na festiwalu czy jesteś stałym gościem?
Michał Ćwieląg: Zdecydowanie debiut. Spędzałem urlop w górach i postanowiłem wracać przez Monachium i zahaczyć o tę imprezę. Od lat sobie obiecywałem, że choć raz zobaczę, na czym polega fenomen tego festiwalu i dotrzymałem słowa.
Jak wrażenia?
Szok. To słowo chyba najlepiej opisuje to, co czułem. Wiedziałem, że ta impreza przyciąga tłumy, ale nie wyobrażałem sobie skali zjawiska. Już w drodze na Theresienwiese, czyli Łąki Teresy spotykasz tysiące ludzi w bawarskich strojach, oczywiście pijących piwko i zajadających precle. Każde metro oznaczone kartką Oktoberfest jest pełne, a pod bramkami cały czas czeka kolejka chętnych do wejścia. Kontrola na szczęście przebiega sprawnie, więc mimo tłumów czekałem na wejście może z pół godziny. Po przekroczeniu bramki - kolejny szok. Właściwie nie masz szans dostać się do namiotów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". Uciekli z Warszawy do Hiszpanii. Żyją tam za polską wypłatę
Jak to? Myślałam, że właśnie w tych piwnych namiotach odbywa się główna część imprezy.
- Bo tak jest, ale brakuje w nich miejsca. Tych namiotów jest około 10. Każdy z nich stawiany jest przez inny browar. Wszystkie są olbrzymie, często piętrowe z balkonami. To takie namiotowe hale. Myślę, że jednorazowo w każdym z nich mieści się po cztery - sześć tysięcy ludzi. A i tak nie ma gdzie usiąść. Tymczasem zdobycie stolika jest kluczowe. Bo nie możesz po prostu wejść do środka i gdzieś tam przy barze zamówić piwa. Siadasz przy stolikach, podchodzą do ciebie kelnerki czy kelnerzy i obsługują tylko tych, którzy mają miejsce. Dowiedziałem się o tym dopiero będąc na miejscu i kręcąc relację dla kanału Życie w Niemczech.
Na filmie widziałam, że jednak udało ci się wypić piwo na Oktoberfeście.
Tak. Podstępem (śmiech). Rozmawiając z pracownikami, dowiedziałem się, że aby zdobyć stolik, trzeba przyjść najpóźniej o piątej rano. Ludzie przychodzą jeszcze wcześniej i ustawiają się przed bramkami, żeby być pierwszymi, choć festiwal rusza każdego dnia dopiero o godz. 9. Największe tłumy są oczywiście w weekendy, a my byliśmy w piątek i w sobotę. Jeśli chodzi o zdobycie piwka, to sposób jest taki, żeby poprosić jakąś ekipę, która ma stolik, żeby pozwoliła się na chwilę przysiąść i dołączyć do zamówienia. Bez tego nie dostaniemy słynnego litrowego kufla.
Dostaniemy? Piwo na festiwalu jest za darmo?
Zdecydowanie nie. W tym roku cena za kufel przekroczyła już 15 euro (ok. 65 zł - dop. red). Dość zaporowa, prawda? A i tak zdobycie kufla to wyczyn (śmiech).
Biorąc pod uwagę cenę, ale też statystyki podawane przez organizatorów - sześć - siedem mln gości wypije po blisko osiem litrów piwa, wyobrażam sobie, że większość osób przychodzi, wypija piwo, maksymalnie dwa i odchodzi. Powinna więc być spora rotacja przy tych stolikach.
Wygląda to zupełnie inaczej. Jak już ktoś zdobędzie stolik, to zwykle nie zwalnia go przez wiele godzin, a często siedzi przez cały dzień - do zamknięcia. I pije znacznie, ale to znacznie więcej niż jeden czy dwa kufelki. Po południu i wieczorem masz przed sobą tysiące podchmielonych ludzi, a wielu z nich jest, że tak to ujmę "po śląsku", na dużej bombie.
Myślę, że te statystyki mogą wynikać z faktu, że na festiwal przychodzą całe rodziny, także dzieci, które raczej nie piją. Mnóstwo osób zostaje też na zewnątrz, gdzie jest ogromna strefa z wesołym miasteczkiem i straganami z jedzeniem i one wprawdzie są na festiwalu, ale nie wchodzą wcale do namiotów, więc nie nabijają tych litrów piwa z festiwalowych beczek.
Ci, którzy siedzą w namiotach, naprawdę sobie nie żałują. A wiadomo, że skoro wypijają po kilka, kilkanaście litrów piwa, to regularnie korzystają z toalety. Do damskiej oczywiście nie zaglądałem, ale widok męskiego WC był dla mnie kolejnym szokiem. Nie masz osobnej kabiny. Pisuar to 20-metrowa rynna, do której sika jednocześnie 100 facetów. Im później, tym mniej jest wśród nich trzeźwych. Nie będę szczegółowo opisywał tego, co się dzieje w toalecie, ale myślę, że łatwo sobie wyobrazić - i widok i zapach. Jest w każdym razie mocno kontrastujący z tym, co widzimy na obrazkach z namiotów - pięknie ubrane kelnerki, goście i radosne tańce.
Faktycznie większość osób jest w bawarskich strojach?
Tak. Nie tylko "lokalsi". Turyści też często kupują lub wypożyczają kostiumy, choć są oczywiście również goście "po cywilnemu". Oczywiście wszyscy kelnerzy i kelnerki są ubrani tradycyjnie. I robią ogromne wrażenie. Nie tylko wyglądem, ale przede wszystkim tym, ile kufli potrafią jednocześnie przynosić. To nawet taki rodzaj zawodów, kto więcej udźwignie. Widziałem dziewczyny, które miały po 20 kufli i więcej, a w każdym litr piwa. Nie dziwię się, że dostają tak duże napiwki. Jak na nie patrzyłem, cały czas się zastanawiałem, czy następnego dnia będą w stanie ruszać rękami.
Co, poza piciem piwa, dzieje się na festiwalu?
Piwo jest oczywiście głównym bohaterem i w namiotach, poza słuchaniem muzyki na żywo, którą organizują wszystkie namioty, impreza koncentruje się na piciu. Na zewnątrz, jak wspomniałem, jest taka strefa bardziej rodzinna. Karuzele, stragany z jedzeniem, pamiątki. Są też oczywiście zapraszani goście. W tym roku Oktoberfest odwiedzili m.in. Johnny Depp i Arnold Schwarzenegger.
Oktoberfest trwa w tym roku 16 dni - od 21 września do 6 października. Czy ludzie spędzają tu całe urlopy, czy raczej przyjeżdżają na dzień lub dwa?
Myślę, że góra na dwa - trzy dni. To jest naprawdę duży wydatek i spory wysiłek dla organizmu (śmiech). Na samo piwko goście wydają majątek. Myślę, że jak masz 100 euro w kieszeni, to nawet nie za bardzo jest po co przychodzić. A jeśli nie jesteś z Monachium i musisz tu jeszcze przenocować, to już naprawdę trzeba mieć gruby portfel. Ceny w tym okresie rosną ekstremalnie i zdobycie pokoju za rozsądne pieniądze graniczy z cudem.
Większość miejsc jest zarezerwowana z wyprzedzeniem kilku - kilkunastu miesięcy. Moja rada dla tych, którzy chcą zaoszczędzić jest taka - korzystajcie z pól namiotowych, których na obrzeżach Monachium jest sporo. Bez problemu dojedzie się z nich na festiwal, a można się na nich rozbić za ułamek ceny za pokój w hotelu.
Podsumowując - polecasz Oktoberfest, czy impreza jest twoim zdaniem przereklamowana?
Nie wiem, jak to ująć w słowa. To raczej nie jest wydarzenie, które jakoś wzbogaca. Nie miałem też poczucia w stylu: byłem, doświadczyłem i jestem z tego dumny (śmiech). Jeśli ktoś jest ciekawy i może to połączyć np. ze zwiedzaniem Bawarii, która jest bardzo interesująca, to myślę, że można poświęcić jeden dzień i doświadczyć na własnej skórze tego piwnego szaleństwa i przeciskania się w tłumie. Ale to raczej specyficzne przeżycie i z mojej perspektywy, wystarczy doświadczyć go tylko raz.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.