Z wizytą w Kaliningradzie. Sprawdzamy, czy Polacy korzystają z dramowych wiz
Rosja w ostatnich miesiącach coraz bardziej otwiera się na turystów. Mogą oni od 1 lipca ubiegać się o darmowe wizy do obwodu kaliningradzkiego. Postanowiłam sprawdzić, co ma do zaoferowania jego stolica — Kaliningrad — i czy Polacy chętnie odwiedzają to postsowieckie miasto.
Gdańsk i Kaliningrad dzieli zaledwie 170 km, ale wyjątkowo dotkliwa i czasochłonna kontrola graniczna sprawiła, że czułam się, jakbym za chwilę miała naprawdę odwiedzić inny świat. Łącznie 10 godzin oczekiwania na przejściu granicznym odczytałam jako wyraźny znak, że wjeżdżam do przedsionka "rosyjskiego królestwa".
Pokryte rdzą balkony i dziurawe chodniki, a z drugiej strony doniosłe i dostojne gmachy, mające przypominać mieszkańcom i turystom o potędze Federacji Rosyjskiej. Surowy krajobraz zaniedbanego miasta sprawia, że szybko można się wobec tej potęgi zdystansować.
Jednak można odnieść wrażenie, że wielu mieszkańców Kaliningradu prowadzi "zachodni" styl życia. Młodzież chętnie spędza czas w parkach i nad wodą, których w mieście nie brakuje, a w ubiorze Rosjan bez trudu można dostrzec wpływy europejskich trendów. Choć trzeba przyznać, że znajomością języka angielskiego nie wszyscy mogą się pochwalić. Na szczęście moim rozmówcom nie brakowało dobrego nastroju i sposobów na przekazanie informacji.
Czy jadąc do Kaliningradu należy na coś uważać? Tak - za żadne skarby nie włączajcie transmisji danych w telefonie. Wystarczyły sekundy, by moja faktura opiewała na dodatkową kwotę 150 zł. I to jedyna przestroga. A to, co warto zobaczyć na miejscu i jakie atrakcje skrywa miasto, które wielu Polaków wciąż nazywa Królewcem, dowiecie się z powyższego materiału wideo.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl