Zatrważająca cena wody na polskich lotniskach. Dlaczego jest tak droga?
Wypowiadamy wojnę drożyźnie w lotniskowych sklepach. Woda w polskich portach kosztuje blisko 10 zł! To więcej niż w wielu krajach zachodniej Europy. Najemcy tłumaczą się wyższymi kosztami operacyjnymi, a porty lotnicze umywają ręce od problemu tłumacząc, że jest wolny rynek i nie mają wpływu na wysokość cen. Tylko czy to jeszcze wolny rynek, czy już zmowa cenowa?
Woda powinna być na lotnisku powszechnie dostępna i bezpłatna. Tak oczywiście nie jest i prawdopodobnie długo nie będzie. Podróżni oczekują cen zbliżonych do tych w sklepach poza portem. Tymczasem cena jest zazwyczaj mocno zawyżona. Butelka wody potrafi kosztować nawet 9 zł. Czy to tylko problem polskich lotnisk, czy także europejskich? Porównaliśmy nasze porty lotnicze z zagranicznymi.
Dlaczego w aptekach czy w instytucjach publicznych woda może być za darmo, a należy za nią płacić na lotnisku? W cenie biletu są zawarte tzw. „opłaty lotniskowe”, w które wydawałoby się powinien być wliczony także dostęp do wody pitnej. Jak na absurdalnie wysokie ceny reagują zarządcy lotnisk?
- Nie mamy żadnego wpływu na to, jak kształtują się ceny produktów w sklepach w strefie wolnocłowej. Prawo nie reguluje ich wysokości, choć w skrajnych sytuacjach możemy zwrócić uwagę najemcy – mówi Adam Skonieczny z działu analiz ekonomicznych i marketingu z gdańskiego lotniska.
Czy uważa, że ceny na lotnisku im. Lecha Wałęsy są zbyt wysokie?
- W mojej ocenie ceny u nas są zbliżone są do tych w innych regionalnych lotniskach w Polsce – ocenia Skonieczny. Dodaje także, że były podejmowane rozmowy na ten temat z właścicielami powierzchni komercyjnych. Jaki jest ich efekt? Raczej można mówić o jego braku, ponieważ jeszcze w 2016 r. ceny były niższe.
Należy też pamiętać, że sklepy i restauracje przynoszą dochody nie tylko ich właścicielom. Jak tłumaczą eksperci, dają też zarobić portowi. Linie lotnicze tną koszty jak mogą i przewoźnicy wymuszają na zarządcach coraz niższe opłaty. Lotnisko musi więc pozyskać dodatkowe źródło dochodów, nie dziwi więc, że nie zależy mu na obniżce cen.
Pasażerowie zmuszeni do kupowania produktów w mocno zawyżonych cenach
Osobiście udaliśmy się na lotnisko w Gdańsku, aby sprawdzić, jaki jest koszt podstawowych produktów.
Marża na niektórych produktach wynosi niekiedy kilkaset procent. Woda w butelce o pojemności 0,5 l to koszt 6,9 zł, napojów popularnych marek 8 zł, kanapek - nawet 14,9 zł. Oczywiście nikt nikogo nie zmusza do kupowania żywności przed odlotem, lecz trudno sobie wyobrazić wielogodzinne oczekiwanie bez napojów. W bagażu podręcznym limit płynów to 100 ml. Oznacza to, że nie ma możliwości zabrania ze sobą do samolotu np. wody, którą kupiliśmy poza lotniskiem. Problem jest mniejszy jeśli lecimy tradycyjnymi liniami. Wtedy możemy ewentualnie poczekać na darmową wodę czy sok w samolocie. W tanich liniach ceny są porównywalne z tymi na lotnisku.
Jak jest na innych polskich lotniskach?
Praktycznie wszędzie jest tak samo - czyli drogo. Przykładowo w Krakowie wachlarz cen jest różny – są punkty, w których niemal identyczny posiłek może kosztować w jednym miejscu ok. 25 zł, a w innym dwa razy tyle. Dlatego warto zwracać uwagę na ceny. Podobnie jest na lotnisku w Gdańsku, Wrocławiu czy podwarszawskim Modlinie. Wszędzie wysokie są ceny wody i innych napoi - ok. 6-8 zł za butelkę. Co ciekawe pod koniec 2016 r. roku Lotnisko Chopina poinformowało, że w trzech punktach usługowych pasażer może kupić wodę butelkowaną w cenie 4,50 zł, choć pasażerowie przyznają, że trudno je znaleźć. Za to łatwo trafić na takie, w których kosztuje ona np. 8,9 zł.
W październiku 2016 r. piosenkarka Kayah zamieściła na profilu na portalu społecznościowym post dotyczący skromnego obiadu na lotnisku i lampki wina, za które zapłaciła łącznie 72 zł. W sieci zawrzało, a na warszawskie lotnisko im. Chopina spadła fala krytyki. Te broniąc się przesłało w odpowiedzi artystce zdjęcie, na którym pokazuje, że posiłek można zjeść taniej - nawet za 16,9 zł.
Zmowa cenowa?
Dlaczego woda jest tak droga? Ani zarządzcy lotniska, ani Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie mają na cenę wpływu. Mimo to UOKiK postanowił bacznie przyjrzeć się tej sprawie. W styczniu br., po skargach ze strony pasażerów, podjął działania, mające na celu sprawdzić, czy nie doszło do zmowy cenowej między najemcami.
- Przedmiotem naszego wystąpienia do przedsiębiorców była zarówno kwestia "uczciwej" ceny i ewentualnej dostępności do wody pitnej na lotniskach – informuje Wirtualną Polskę Maciej Chmielowski z UOKiK. Dodaje, że czekają w tym momencie na odpowiedzi ze strony lotnisk.
UOKiK jasno wskazuje, że woda jest podstawowym produktem, którego brak może w skrajnych przypadkach zagrażać życiu lub zdrowiu pasażerów. Temat więc z jednej strony może wydawać się błahy, ale też w pojedynczych przypadkach może wpływać na bezpieczeństwo podróżnych.
- O wnioskach czy ewentualnych dalszych krokach, będziemy mogli mówić po otrzymaniu wszystkich odpowiedzi i ich analizie – komentuje Chmielowski. Jednak UOKiK nie może wiele wpłynąć na kształtowanie się cen na lotnisku. Nie pomoże też UE.
Komisja Europejska prowadzi rozmowy z lotniskami
W grudniu 2015 r. Violeta Bulc, unijna komisarz ds. transportu, zaproponowała, aby cena za butelkę wynosiła symboliczne jedno euro. Negocjacje w tej sprawie były prowadzone ze 126 lotniskami na terenie UE, które odpowiadają za połowę ruchu lotniczego w Europie. Porty te wyraziły gotowość obniżenia ceny butelki z wodą do jednego euro, choć trudno obecnie znaleźć takie, w których kupimy napój w takiej cenie.
Jak kształtują się ceny za granicą?
Osobiście często porównuję ceny na lotniskach. Można m.in. pochwalić port lotniczy Václava Havla w Pradze. Przekąski i napoje można tam kupić w korzystnych cenach w specjalnych automatach, ulokowanych w obu terminalach. Strefa gastronomiczna podzielona jest na trzy strefy cenowe. W pierwszej oscylują one w okolicy 100 koron, czyli 16 zł. Za dania w strefie ze średniej półki zapłacimy ok. 150-200 koron (23-31 zł), a w najdroższej - premium, na posiłek wydamy więcej niż 200 koron. To daje możliwość wyboru.
Jednak czeski port lotniczy stanowi wyjątek na tle innych w Europie. Bez względu na to, czy jesteśmy w Niemczech, Włoszech, Francji czy Hiszpanii, ceny potrafią odstraszać. Liderem pod tym względem są lotniska na Islandii, w Szwecji czy Norwegii. W przypadku portu Oslo Gardermoen skromna sałatka kosztuje ok. 35 zł, natomiast pół litrowa butelka wody mineralnej ok. 17 zł. Jednak warto pamiętać, że Norwegia jest jednym z najdroższych krajów na świecie, a rozbieżność między cenami w sklepach w mieście czy w strefie wolnocłowej jest niewielka.
Inne przykłady cen produktów na europejskich lotniskach:
Jeśli będziecie wracać z wakacji na Cyprze, w porcie lotniczym Larnaka wodę kupicie za ok. 6 zł.
Na rzymskich lotniskach Fiumicino i Ciampino * ceny wody wahają się od 6,5 do 9,5 zł, zaś kanapki są w sprzedaży za ok. 18-24 zł.
Niskimi cenami na lotniskach nie mogą pochwalić się też nasi zachodni sąsiedzi. Na większości z nich butelka wody kosztuje ok. 5,5 zł lub więcej, a w kawiarni potrafi kosztować nawet trzy razy tyle.
W przypadku *Francji i Anglii jest średnio 10-20 proc. drożej niż w Niemczech. Za to umiarkowanych cen napojów możecie spodziewać się w Brukseli i Dublinie – zgodnie z zaleceniami UE woda kosztuje ok. 4,5 zł. Natomiast w Amsterdamie-Schiphol jest możliwość pobrania jej…za darmo.
Czy jest szansa, że ceny na polskich lotniskach zmaleją?
Obniżka cen produktów w portach lotniczych to jedynie melodia przyszłości. Aktualne przepisy nie zobowiązują najemców powierzchni komercyjnych do trzymania się konkretnych stawek. Istnieje szansa, że kontrola UOKiK wniesie pozytywne zmiany, choć w tym przypadku musi zaistnieć dobra wola i lotnisk, i właścicieli sklepów.
Unia Europejska poza wydaną w 2015 r. rekomendacją nie kwapi się do zaostrzenia przepisów, jednak pod pływem fali krytyki ze strony pasażerów i coraz częściej składanych przez nich skarg, prędzej czy później będzie musiała zająć się tą kwestią. A pasażerom pozostało czekać i gasić pragnienie oraz posilać się za najczęściej skandalicznie wysokie ceny.