Trwa ładowanie...

Zdjęcia Polaka hitem Instagrama. "Ten zawsze gdzieś wlezie"

Australia, Nowa Zelandia, Fidżi, Grecja. To tylko niektóre z 39 krajów, jakie odwiedził. "Prozi" jeździ po świecie, tańczy, nagrywa filmy i robi zdjęcia, które podbijają Instagrama.

Zdjęcia Polaka hitem Instagrama. "Ten zawsze gdzieś wlezie"Źródło: Instagram.com
d2lb4jx
d2lb4jx

Jeśli byliście ostatnio na wakacjach w Albanii, Chorwacji czy Bośni i mijaliście czerwonego vana z napisem "bierz życie za rogi", to bądźcie pewni, że jechał nim ktoś, kto właśnie to robi. Paweł "Prozi" Sołtysiński po prostu żyje, jak chce i zarabia na tym, co kocha. – Długo na to pracowałem, ale żyjemy w pięknych czasach, gdzie praca nie musi wiązać się z jednym miejscem – opowiada w rozmowie z WP.

O Pawle pierwszy raz pisaliśmy w 2016 r. Wszystko to za sprawą jego projektu "Dancetrotter", w ramach którego chciał zostać pierwszą osobą na świecie, która nagra taneczne klipy we wszystkich krajach Europy, a potem w różnych stronach świata. Wtedy na liście miał 9 krajów, ale jak zapewnia – do końca tego roku liczba znacznie się powiększy.

– "Dancetrotter" na moment się zatrzymał, ponieważ miałem do zrealizowania inne duże projekty, ale teraz wrócił na dobre tory – mówi. – Wspólnie z Bankiem Pekao kontynuuję swoje podboje europejskich państw. Do końca tego roku będę miał 25 krajów na koncie, czyli będzie to połowa.

Zobacz też: #dziejesienazywo: Albania coraz popularniejsza

Nie boi się wyzwań

Wszystko wskazuje na to, że mu się uda, choć w podróży plany często się zmieniają. Tak było w Belgradzie, gdzie musiał zostać przymusowo na kilka dni. – Zaparkowaliśmy w mieście naprzeciwko hotelu i spytaliśmy się, czy możemy tam zostawić samochód. Pani w recepcji odpowiedziała, że nie ma sprawy. Niestety ta informacja okazała się błędna, bo gdy następnego dnia wróciliśmy na miejsce, to samochodu nie było – wspomina. – Nasz van został odholowany na parking policyjny i odzyskanie go zajęło nam dwie doby.

Ale taka przygoda to nic dla człowieka, który nie boi się żadnych wyzwań. Zdjęcia nad przepaścią, na skraju budynku czy skoki do wody z wysokości to dla niego bułka z masłem. "Niesamowite", "ten zawsze gdzieś wlezie" – komentują internauci, gdy tylko pojawiają się nowe zdjęcia i filmy na Instagramie. Niektóre mają nawet po kilka tysięcy polubień.

d2lb4jx

W tym roku był w Bośni i Hercegowinie, gdzie udało mu się skoczyć ze słynnego mostu w Mostarze. Ten niezwykle niebezpieczny wyczyn na miejscu wykonują tylko członkowie klubu skoczków. Wszystko to ze względu na porywisty nurt rzeki i silne wiry. – Jeden z najbardziej przerażających skoków, jakie oddałem do wody, ale jaram się, że zrobiłem ten krok – pisał "Prozi" na Instagramie po opublikowaniu wideo ze skokiem.

Zaraża zajawką młodych ludzi

Ale "Prozi" podróżuje nie tylko po Europie. W Australii, gdzie mieszkał, także nagrywał swoje streetdanceowe klipy. Na liście znalazły się: Sydney, Melbourne, Adelaide, Alice Springs, Gold Coast i Perth. – Po drugiej stronie świata zaliczyłem również Nową Zelandię i Fidżi – dodaje.

Poza tym, że zarabia na swojej pasji, robi też coś, co przynosi wymierne korzyści – zaraża zajawką młodych ludzi i to ma dla niego sporą wartość. – Dzielenie się swoją pasją jest moim zdaniem bardzo ważne. W świecie mamy tyle złych wiadomości i hejtu, że każdy pozytywny przekaz jest istotny – uważa "Prozi". – Przez to, że dużo podróżuję popełniłem też wiele błędów i staram się je udostępniać w mediach społecznościowych, żeby inni mieli łatwiej. To jest właśnie potęga internetu. Sam też nieraz korzystałem z rad innych podróżników, więc wiem, jakie to ważne.

Ulubione miejsce

Choć był już w 39 krajach i widział jedne z najbardziej niesamowitych miejsc na świecie, to obok Sydney, jego drugim ulubionym miejscem na świecie jest Trójmiasto. – Sydney jest dla mnie miejscem, które łączy wiele okazji dużego miasta z pięknymi plażami i surfingiem – wyznaje. – W Trójmieście czuję się jak w domu, bo tam mieszka większość moich znajomych. Tam rozwijałem swoją pasję do tańca, która stała się moją pracą.

Jednak jest coś, co ciągnie go do Australii jak magnes. Przyznaje, że plaża Cronulla Wanda to miejsce, w którym czas mógłby się zatrzymać. – Wyobraźcie sobie sąsiadów, którzy przed pracą o godz. 7 rano idą na deskę, rozmawiają o codziennych sprawach, a gdy przychodzi fala, łapią ją i wracają się na line up (miejsce, w którym surferzy czekają na fale) – opowiada. O godz. 8 każdy wraca do domu, bierze prysznic i idzie do pracy. To ogromne szczęście móc doświadczyć życia australijskich lokalsów.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

d2lb4jx
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2lb4jx