Trwa ładowanie...
chiny
23-01-2013 11:27

Zhujiajiao - Wenecja Chin

Po romantyczny klimat pływającego miasta nie trzeba jechać koniecznie do Wenecji, można go odnaleźć również w chińskim Zhujiajiao. Włochy są oczywiście bliżej - o ile jesteś w Europie, bo może akurat przebywasz w Szanghaju? Jeśli tak, wsiadaj w autobus i jedź do Zhujiajiao. Nie przejmuj się tym, że nie potrafisz wymówić jego nazwy.

Zhujiajiao - Wenecja ChinŹródło: Roger Nichol http://www.flickr.com/photos/roger_nichol/6885845108/, fot: WP
d4itesh
d4itesh

Po romantyczny klimat pływającego miasta nie trzeba jechać koniecznie do Wenecji, można go odnaleźć również w chińskim Zhujiajiao. Włochy są oczywiście bliżej - o ile jesteś w Europie, bo może akurat przebywasz w Szanghaju? Jeśli tak, wsiadaj w autobus i jedź do Zhujiajiao. Nie przejmuj się tym, że nie potrafisz wymówić jego nazwy.

Wycieczka do tego urokliwego pływającego miasta to łatwy, tani i szybki sposób na całkowitą zmianę atmosfery, chwilę spokoju i zadumy. Mały odpoczynek od zgiełku wielkiej metropolii.

Zhujiajiao, położone nad brzegiem jeziora Dinashanhu na zachodnich przedmieściach Szanghaju (48 km od centrum), z uwagi na gęstą sieć kanałów przecinających miasto, jest nazywane „Wenecją Szanghaju”. Jego historia sięga 1700 lat wstecz - w okresie Trzech Królestw istniała tu już wioska i targ. Zhujiajio jest najlepiej zachowanym zabytkowym miastem wodnym w tych okolicach, z niską zabudową w stylu Ming i Qing, starożytnymi kamiennymi mostami, drobnymi uliczkami i kanałami, po których leniwie suną gondole.

Po godzinie podróży autobusem wysiądziesz na dworcu gdzie oblegną cię kierowcy tuk tuków- lokalnych taksówek w postaci zadaszonej ławeczki przyspawanej do roweru (zapewne w przydomowym warsztacie). Warto skorzystać z ich usług. Po pierwsze: nie ma sensu błąkać się w poszukiwaniu zabytkowej części miasta tracąc czas, który możemy spędzić delektując się niepowtarzalnym klimatem „azjatyckiej Wenecji”. Po drugie: kwota jakiej żądają za swoje usługi jest naprawdę niewielka. Po trzecie: warto wspierać lokalną ludność, żyjącą często w skrajnej biedzie.

d4itesh

Napędzany siłą mięśni rowerzysty tuk tuk zawiezie cię na skraj najsłynniejszego z 36-ciu tutejszych zabytkowych mostów - Fangsheng Bridge, zbudowanego w 1812 roku. Kilkadziesiąt schodków kamiennego łuku oddziela dwa światy, po jego drugiej stronie czas stanął w miejscu kilka wieków temu. Podczas spaceru wąskimi uliczkami przed oczami wyobraźni przewijają się sceny najpiękniejszych historii miłosnych, półokrągłe mostki, bambusowe kapelusze gondolierów- sceneria jak z filmowego romansu. Na brzegach kanału malarze ucinają sobie drzemkę, miejscowi mężczyźni grają w szachy na prowizorycznym stoliku zbitym niedbale ze skrzynek na warzywa. Obok stolik karciarzy, z nad którego unosi się papierosowy dym. Z drewnianej klatki pobrzmiewa wesoły ptasi świergot- to siwiuteńki staruszek wyprowadza chińskim zwyczajem swojego skrzydlatego pupila na spacer. Mokra bielizna powiewa na sznurku - musisz schylić głowę przechodząc, by jej nie strącić. Sędziwa kobieta robi na drutach buciki dla prawnuków, kolorowa włóczka
migocze w jej pomarszczonych przez czas, ale nadzwyczaj sprawnych palcach. Przyjedź tu w środku tygodnia, a turystów będzie niewielu. Cisza i spokój - niesamowita odmiana wobec zgiełku i pośpiechu .

Centralną część starego miasta zajmuje targ różności, na którym można kupić właściwie wszystko. Zieleń talizmanów z jadeitu i brąz buddyjskich posążków przeplata się z czerwienią sznurkowych bransoletek mających przynosić szczęście. Ozdobne drewniane kaczki, kamienne żółwie, słodkie suszone mięso i fantazyjne drapaczki do pleców. Tandetne kopie portretów Mao i akty białych kobiet, zmieniających pozycję, gdy poruszymy obrazem. Tradycyjne instrumenty muzyczne z wiśniowego drzewa, chińska elektronika i golonka w sojowym sosie. Pieczone kaczki, baranina z ryżem zawijana w liście palmowe i wrzucana do kotła wypełnionego po brzegi ciemnym tłuszczem. Na wiatrakach zwisających z sufitu, kręcą się plastikowe torby odganiając muchy. Proszek do prania, ręcznie malowany wachlarz, bułka z mięsem obsypana kokosem, ciastko z fasolowym nadzieniem i gumowe klapki. Esencjonalna, azjatycka mieszanka kramów, kolorów i zapachów.

Turystyczny szlak wyznaczony drewnianymi strzałkami prowadzi do Kezhi Garden - dawnego prywatnego grodu rodu Ma. Nazwa „Kezhi” oznacza „nie zapomnij uprawiać ziemię, gdy posiądziesz wiedzę z książek”. Na dowód wierności maksymie napotkasz na swej drodze ogrodników w spiczastych bambusowych kapeluszach pielęgnujących trawniki i kipiące zielenią żywopłoty. Czas na spacer kamiennymi labiryntami, odpoczynek w tradycyjnym drewnianym pawilonie przy dźwiękach cykad i dzwonków poruszanych przez wiatr, chwilę zadumy nad brzegiem pełnego złotych karpi stawu. Na jego drugi brzeg przejdziesz zygzakowatym mostkiem, którego kształt chroni ogród przed złymi duchami - nie umieją one, zgodnie z tradycyjnymi wierzeniami, omijać narożników. Wejścia od frontu chroni przed ciemnymi mocami stojąca naprzeciw drzwi ściana - ty, by wejść do środka, ominiesz ją z prawej lub lewej strony, zły duch tego nie potrafi.

d4itesh

Kolejne pawilony ogrodu to galerie rzeźby, malarstwa, tradycyjnej kaligrafii i ceramiki. W głębi plac zabaw dla dzieci i grządki warzywne. Nad stawem, którego brzegi porasta bujna roślinność, znajduje się amfiteatr. Na deskach jego sceny, wystawiane są przedstawienia czerpiące z tradycji chińskiej opery, przy odrobinie szczęścia uda ci się podejrzeć pracę charakteryzatorek. Przy głównej alejce siedzi złoty Budda obrzucony monetami na szczęście, na drzewie obok migoczą czerwienią wstęgi - na każdej z nich starannie wykaligrafowane życzenie. Jak myślisz, ile z nich się spełniło?

Po przeciwnej stronie kanału, szeroko otwartymi wrotami zaprasza Świątynia Boga Miasta. Kolejne dziedzińce ozdabiają drzewa szczęścia, za drewnianymi drzwiami złocą się monumentalne posągi Buddy. Strażnik śpi na stole. Podmuch wiatru zgasił wetknięte w woskowe stożki świece, kadzidłowe sprężyny dymią pod sufitem, miedziane gongi, zdające się nie wydawać dźwięku od setek lat, stoją w równym rzędzie. Czas się zatrzymał. Nieopodal świątyni, na Xihu Street, odnajdziesz urząd pocztowy zbudowany za czasów dynastii Qing, w nim doskonale zachowane stare listy i stemple.

d4itesh

By urozmaicić spacer, wsiądź do drewnianej gondoli, która sunąc leniwie siatką kanałów odkryje przed tobą zupełnie inną perspektywę miasteczka. Zobaczysz miejscowe kobiety płuczące w zielonej wodzie warzywa, owoce i pranie, młodych rybaków związujących sznurkiem szczypce rzecznych krabów. Spotkasz staruszków wpatrzonych w taflę wody, popijających ze szklanego termosu zieloną herbatę, nucących pod nosem tradycyjne pieśni i psy walczące zaciekle o rybią głowę porzuconą na brzegu. Wzdłuż kanału ciągną się restauracje i bary pachnące sosem sojowym i chilli. W przepastnych kadziach bulgoce pożywny bulion. Dla odważnych kurze łapki i kacze grdyki, dla wybrednych importowane piwa. Wielogodzinna biesiada z tradycyjnych dań z ryżem lub domowym makaronem przy okrągłym stole, czy przegryzione na szybko mięso na patyku z prowizorycznego grilla- wybór należy do ciebie. Jedno jest pewne: z Zhujiajiao wrócisz nie tylko z głową pełną egzotycznych wspomnień i pięknych obrazów, ale i z pełnym brzuchem.

Tekst: Aleksandra Świstow

(pw/if)

Aleksandra Świstow- dziennikarka i podróżniczka zakochana w Azji. O życiu w Chinach i podróżach bloguje na www.pojechana.wordpress.com.

Tekst powstał we współpracy z portalem rezerwacji hotelowych Agoda, na ktorym znaleźć można duży wybór hoteli w Pekinie oraz w całych Chinach w zróżnicowanych cenach.

d4itesh
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4itesh