Znaleziono ludzkie szczątki w Bałtyku. To miejsce, w którym rozbił się samolot
Łotewska marynarka wojenna natrafiła na ludzkie szczątki w Morzu Bałtyckim, gdzie w niedzielę rozbił się prywatny samolot Cessna 551. Na pokładzie odrzutowca były cztery osoby. - Nie ma nadziei, aby ktoś przeżył - ocenił Johan Ahlin ze Szwedzkiej Administracji Morskiej.
Rzeczniczka łotewskiej marynarki wojennej Liva Veita przekazała we wtorek 6 września informacje o znalezieniu w morzu ludzkich szczątków.
Bez nadziei na przeżycie
- Znaleźliśmy kilka fragmentów ciała, które mogą należeć do osób zaginionych. Szczątki zostały przekazane do badań w celu ustalenia tożsamości ofiar - mówiła na łamach norweskiej telewizji TV 2.
Veita dodała, że dzień wcześniej na morzu znaleziono fragmenty wraku samolotu, w tym m.in. fotele. Już wczoraj Johan Ahlin ze Szwedzkiej Administracji Morskiej mówi, że "nie ma nadziei, aby ktoś przeżył". Wygląda na to, że jego słowa się potwierdzą.
Czytaj też: Samoloty mogły zderzyć się w powietrzu
Tragedia na Bałtyku
Przypomnijmy, że do katastrofy doszło 4 września wieczorem na Morzu Bałtyckim u wybrzeży Łotwy. Według mediów na pokładzie samolotu był niemiecki pilot 72-letni Peter Greiesemann, jego 68-letnia żona Juliane, 26-letnia córka Lisa oraz jej 27-letni partner. Rodzina leciała z południowej Hiszpanii do Niemiec.
Samolot miał wylądować w Kolonii w niedzielę przed godz. 15, jednak z niewiadomych przyczyn kontynuował lot na dużej wysokości nad Bałtykiem. Pilot zgłaszał problem z ciśnieniem tuż po starcie. Niestety, gdy tylko maszyna opuściła przestrzeń nad Półwyspem Iberyjskim, stracono z ni kontakt. Interweniowały duńskie i niemieckie samoloty wojskowe, ale nie zaobserwowały nikogo w kokpicie.
Czytaj też: Nowe fakty w sprawie samolotu nad Bałtykiem