Alkohol i demolka. Prawdziwa zmora Zakopanego
Zakopane to absolutnie najpopularniejszy kierunek na wyjazd w Polsce. Przyciąga tłumy przez okrągły rok, a każdy znajdzie tu coś dla siebie, więc na ulicach stolicy Tatr spotkamy prawdziwy przekrój społeczeństwa. W oczy rzuca się dość koszmarna grupa, dla której urlop nie liczy się bez sporej ilości alkoholu.
18.07.2022 | aktual.: 22.12.2022 08:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Oto #TOP2022. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.
W ostatnich dniach sieć obiegło wideo, na którym widać grupę mężczyzn, wspinających się i stojących na dachu busa. Pojazd poruszał się po ulicach Zakopanego. Mężczyźni byli w szampańskich nastrojach i bez koszulek, śpiewali i zaczepiali przechodniów. Sprawą zajęła się policja, a skandaliczne zachowanie turystów odbiło się w mediach szerokim echem.
Zakopane - alkohol już w pociągu
Gdy za studenckich czasów jeździłam nocnymi pociągami do Zakopanego, pamiętam, że alkohol nie raz lał się na korytarzach i w przedziałach. Imprezę często zaczynała grupa znajomych, która powoli wciągała do niej innych pasażerów. Ktoś wyciągał jedzenie i dzielił się z innymi, ktoś wyskakiwał na stacji po zaopatrzenie. Integracja trwała w najlepsze, a rano spora część turystów opuszczała pociąg na potężnym kacu.
Kilka lat temu jechałam w grudniu na Podhale zrobić wywiad. Autobus z Krakowa ruszał o 5:50, więc było jeszcze ciemno. Spodziewałam się o tej porze raczej usłyszeć chrapanie, ale nic z tych rzeczy - gdy tylko autobus opuścił dworzec, rozległ się charakterystyczny dźwięk otwieranych puszek z piwem. Na szczęście dzięki wczesnej porze, ekipa poszalała pół godziny i następnie zasnęła, ululana alkoholem.
Czytając o wybrykach turystów w Zakopanem, o których jest głośno niezależnie od pory roku, widać, że wiele się nie zmieniło. Oczywiście nie jest to kwestia samej stolicy Tatr, tylko charakterystycznej grupy polskich turystów.
Zakopane jak Saint-Tropez
- Do Zakopanego dawniej przyjeżdżali ludzie, którzy delektowali się pięknem gór, byli świetnie przygotowani do wypraw i szanowali przyrodę, a przy niepogodzie zwiedzali zabytki. Teraz z roku na rok mamy coraz większą grupę tzw. pseudoturystów - mówi w rozmowie z WP Renata Piżanowska, podhalańska wydawczyni książek o Zakopanem. - Nie dotyczy to tylko Zakopanego, ale całej Polski. W przypadku Zakopanego jest to rzeczywiście bardziej widoczne, bo jest to taka nasza polska perełka. Miejsce kultowe, w którym trzeba być choć raz w życiu. Korek w sezonie zaczyna się już w Nowym Targu. To takie nasze Saint-Tropez, gdzie działa podobny mechanizm - dodaje.
Renata Piżanowska potwierdza, że turystyka z roku na rok robi się bardziej rozrywkowa, ludzie przyjeżdżają, żeby się wyszumieć. - Wydaje mi się, że problemem jest m.in. niewłaściwa promocja miasta. Jeśli organizujemy i promujemy Sylwestra Marzeń, musimy się liczyć z tym, że przyjedzie turysta, który poziomem będzie dorównywał Sylwestrowi Marzeń - zauważa.
Impreza od lat wzbudza kontrowersje. Jedni twierdzą, że to idealna promocja miasta, inni zaś, że totalna porażka. - Nie wiem, czyje to są marzenia, bo na pewno nie nasze - mówiła w rozmowie z WP w październiku 2021 roku Agata Wojtowicz, prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
Piżanowska zwraca też uwagę, że nowy typ turysty można rozpoznać po tym, jak wychodzi w góry. - Ludzie często są kompletnie nieprzygotowani. Dawniej nikomu nie przychodziło do głowy, żeby w klapkach zdobywać szczyty. Pseudoturyści nie mają pojęcia, co to są góry i co w nich grozi. Wydaje im się, że jak jest piękna pogoda i słońce w Zakopanem, to na szlaku będzie tak samo - mówi.
To, że turyści są źródłem wielu problemów potwierdza prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej. - Kawalkady na drogach, parkowanie w miejscach niedozwolonych, wjeżdżanie na trawniki, absolutnie naganne zachowanie w wielu miejscach publicznych - do tej pory były to wyjątki, teraz jest to masowe działanie - powiedziała Wojtowicz w rozmowie z TVN.
Nieodpowiedzialne zachowania turystów w Tatrach
W sezonie, gdy pod Giewont ściągają prawdziwe tłumy, znajduje się rzeczywiście sporo osób nastawionych przede wszystkim na dobrą zabawę, a w drugiej kolejności na góry. Niestety zazwyczaj łączą jedno z drugim, co często kończy się fatalnie.
W maju br. pisaliśmy o pijanym turyście, który zasnął na szlaku do Morskiego Oka. 31-letni mężczyzna spał na krawężniku przy Polanie Włosienicy. Był tak pijany, że nie mógł chodzić. Na dodatek w plecaku posiadał jeszcze spory zapas alkoholu. Strażnicy TPN sprowadzili mężczyznę w rejon Łysej Polany, gdzie czekał policyjny radiowóz.
Parę miesięcy wcześniej, w styczniu br., opisywaliśmy z kolei historię pijanego 59-latka, który nie był w stanie samodzielnie wrócić ze szlaku do Zakopanego. W Tatrach szalała wówczas burza śnieżna i spora wichura. Mężczyzna próbował schodzić w dół w towarzystwie kompanów, ale widząc jego stan inni turyści zaalarmowali ratowników TOPR. Ostatecznie ratownicy sprowadzili 59-latka w rejon Wodogrzmotów Mickiewicza, gdzie czekał już policyjny patrol.
W listopadzie 2021 roku głośno było natomiast o grupie turystów, od których czuć było wyraźną woń alkoholu. Wędrowali oni Doliną Strążyską. Nie byłoby w tym nic aż tak zaskakującego, gdyby nie to, że jednego z mężczyzn, który prawdopodobnie nie był w stanie samodzielnie iść, wieziono... taczką.
Kilka tygodni wcześniej, w październiku 2021, do TOPR zadzwonił turysta informując, ze jego kolega przesadził z alkoholem i leży na szlaku z Iwaniackiej Przełęczy na Ornak. Nie było z nim kontaktu. Ratownikom udało się obudzić mężczyznę, następnie sprowadzono delikwenta do schroniska.
Akcje, w których udział biorą ratownicy są szczególnie bolesne - dla osób, które Tatry mylą z Krupówkami i wychodzą pijane na szlak, TOPR-owcy w końcu ryzykują życie.
Pijani turyści zmorą właścicieli apartamentów i pensjonatów
Nie każdy pijany na szczęście dociera w Tatry, ale niestety ślady swojej pijackiej imprezy zostawia np. w obiekcie noclegowym.
W zeszłym roku właściciel jednego z nich miał wyjątkowego pecha. Trafił na prawdziwych pseudoturystów, którzy w wynajętym domku zrobili istne piekło. Zniszczyli m.in. meble i ściany. - Straty wyceniono na 20 tys. zł - poinformował Roman Wieczorek, rzecznik zakopiańskiej policji, gdzie zgłosił się poszkodowany.
Policja zakopiańska notuje sporą liczbę interwencji z alkoholem w tle. Często w takich przypadkach delikwenci próbują zaatakować czy znieważyć interweniujących policjantów, więc oprócz kosztów związanych z zatrzymaniem do wytrzeźwienia muszą doliczyć sprawę karną.
W lutym zeszłego roku Zakopane zainteresowało nawet Agencję Reutera. Wieczorne wybryki na Krupówkach zwróciły na nas uwagę całej Europy. Włosi przedłużali wówczas zamknięcie stoków, Czesi wprowadzali stan wyjątkowy, a na Krupówkach trwało istne szaleństwo wynikające z weekendu z Pucharem Świata w skokach narciarskich i walentynkami.
Tańce, alkohol i bójki - tak można podsumować poluzowanie restrykcji w Zakopanem, gdzie wielu Polaków zdecydowało się spędzić miniony weekend - pisał wówczas Reuters.
Podczas weekendu zakopiańska policja odnotowała wówczas ponad 200 interwencji. Szacuje się, że wieczorem na Krupówkach było nawet kilka tysięcy turystów. Pojawiły się grupy tańczących osób i dochodziło do awantur. Zmagania turystów z policją trwały całą noc z soboty na niedzielę niemal do godzin porannych. Z Krupówek przeniosły się potem do obiektów noclegowych.
- Niestety ostatnie lata są dla Zakopanego jak choroba dwubiegunowa z przewagą tych mrocznych dni, zachwianej proporcji, wciskania gdzie się da kolejnych apartamentowców, hołdowaniu rozrywce, a nie kulturze, braku poszanowania środowiska, rodzimej architektury, tradycji i historii - przyznaje Agata Wojtowicz w rozmowie z WP. - Sami jesteśmy sobie winni. Jaka oferta, taki klient. Stąd porównanie do Januszów i Grażynek dla których wyjazd do Zakopanego to "wyskok do Zakopca", Sylwester Marzeń, ewentualnie wycieczka w klapkach do Morskiego Oka lub realizacja wypoczynku z perspektywy Krupówek - mówi gorzko.
To wszystko, jak się okazuje, nie zależy od zasobności portfela, tylko oczekiwań, preferencji, modelu spędzania wolnego czasu. - Może Zakopane zaczęło być atrakcyjne dla tych, którzy nie mają zbyt wielu oczekiwań, za to proste preferencje i niezbyt wyszukany model spędzania wolnego czasu. Szkoda, bo to miejsce generuje tyle ciekawych możliwości, aż żal, że nie chcą z nich skorzystać - zastanawia się Wojtowicz.
Czy ten negatywny PR nie zaszkodzi Zakopanemu? Na razie prawdziwi miłośnicy Tatr radzą sobie, omijając centrum Zakopanego szerokim łukiem. Jednak jeśli nic się nie zmieni i pseudoturystów będzie przybywać także na szlakach, taki sam los może wkrótce czekać i Tatry.
Iwona Kołczańska, dziennikarka Wirtualnej Polski