Poza miastemBory Tucholskie. "Sielska kraina lasów i jezior, która uzależnia"

Bory Tucholskie. "Sielska kraina lasów i jezior, która uzależnia"

Pierwsze wakacje w życiu spędziłam w Borach Tucholskich. Miejsce nie było przypadkowe. Do małej wsi w sercu borów - Czernicy - przyjeżdżali moi rodzice, wcześniej dziadkowie. Dziś przywożę tu moją córkę. I choć od najmłodszych lat ma okazję poznawać różne zakątki świata, to niezmiennie zachwyca się sosnowymi borami, wijącą się Brdą i pięknymi leśnymi jeziorami.

Bory Tucholskie. "Sielska kraina lasów i jezior, która uzależnia"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Magda Bukowska

28.05.2020 | aktual.: 29.05.2020 11:18

Park Narodowy Bory Tucholskie jest jednym z młodszych parków narodowych w Polsce. Doskonale pamiętam kiedy wreszcie, po wielu latach dyskusji o konieczności ochrony tego terenu, został utworzony. Był rok 1996. W tutejszych lasach nie było już głuszców, mimo to ptak został symbolem parku.

Park Narodowy Bory Tucholskie

O konieczności ochrony tych ptaków mówiono już w latach 50. W tym okresie w obrębach Klosnowo i Drzewicz, tokowiska głuszców występowały najliczniej na całym Pomorzu. Dziś ten piękny ptak występuje już tylko w logo parku.

Obraz
© Archiwum prywatne

Czytając historię PN Bory Tucholskie nasuwa się myśl, że mimo starań wielu ludzi potrafiących dostrzec jego ogromną wartość przyrodniczą, park powstał zbyt późno, a ochroną objęto znacznie mniejszy teren niż wcześniej planowano - niewiele ponad 4,5 tys. ha lasów i jezior.

Z punktu widzenia mieszkańców i turystów ma to jednak pewne zalety. W otulinie parku, równie pięknej jak on sam, nie obowiązują zakazy i nakazy, do których trzeba się stosować w rezerwacie. A to znaczy, że można spacerować po lesie - nie tylko po wyznaczonych szlakach, zbierać grzyby, jagody, swobodnie kąpać się w jeziorach, łowić ryby, żeglować, pływać kajakiem czy jeździć na rowerze. A teren naprawdę do tego zachęca.

Obraz
© Archiwum prywatne

Lato w Borach Tucholskich

Przyjeżdżałam tu w wakacje, kiedy byłam mała. W tym czasie wiele się zmieniało. W miejscu namiotów, pojawiła się maleńka przyczepa, potem trochę większa… Zmienił się sam las - zwłaszcza po wichurach, jakie przeszły nad tym regionem trzy lata temu. To co najważniejsze jednak pozostało - trudny do opisania urok tej niezwykłej, zielonej, przesyconej zapachem żywicy, krainy.

Wyjazdów do Czernicy zawsze wyczekiwałam z ogromną niecierpliwością. Pakowałam się już na wiele dni wcześniej, a żeby umilić sobie czas oczekiwania robiłam tzw. plany wakacyjne. Plany były spisywane, wielokrotnie modyfikowane przez wszystkich członków rodziny i… nigdy nie były przestrzegane. To mnie jednak nie zniechęcało.

Wyglądały mniej więcej tak - pomijając te nudne elementy jak pobudka, mycie czy posiłki: godz. 9 - 10 - grzyby, godz. 10 - 11 - gra w badmintona, rzutki i w piłkę, godz. 11 - 12 - kąpiele, godz. 12 - 13 - łowienie ryb (brat Marcin), reszta - opalanie, godz. 13 - 16 - wyprawa do Drzewicza - mama i Marcin kajakiem do mostu, ja z tatą piechotą lasem, powrót - zamiana… I tak do końca dnia. Precyzyjnie godzina po godzinie.

Obraz
© Archiwum prywatne

Szczęśliwie na miejscu nie miałam najmniejszych ambicji, by te plany realizować i nie próbowałam terroryzować bliskich, by oni ich przestrzegali. Kąpiele w płytkim, ciepłym jeziorze Kosobudno, spacery, wycieczki Brdą do Drzewicza, Swornych Gaci czy Męcikału, grzybobrania albo po prostu leżenie nad jeziorem na kocu i rozkoszowanie się słońcem - wszystko działo się spontanicznie.

Podobnie jak dalsze wyprawy samochodem. Na chojnicki rynek, by obejrzeć wieczorne pokazy teatrów ulicznych, do Brus na lody, czy wsi Odry, gdzie znajdują się niezwykłe Kręgi Kamienne.

Obraz
© Getty Images

Wiele wypraw, na które wyruszaliśmy - czy to lądem czy wodą - nie miały zresztą celu. Ruszaliśmy przed siebie i odkrywaliśmy kolejne malownicze zakątki, lobeliowe jeziorka, zachwycające meandry rzeki, niezwykłe drzewa, polany kwitnących wodnych kwiatów czy piękne zabudowania w okolicznych wsiach, jak mój ukochany przeszło 100-leni czernicki młyn.

Obraz
© Archiwum prywatne

Bory Tucholskie - atrakcje

PN Bory Tucholskie i jego otulina to masa ciekawych miejsc do zobaczenia. Na liście są m.in. ok. 600-letni dąb Bartuś, malownicza kładka prowadząca nad jezioro dystroficzne Kacze Oko, Pętla Lipnickiego czy szlak Struga Siedmiu Jezior. W każdym z tych miejsc odkryjemy, jak piękna i niedoceniana jest polska przyroda.

Obraz
© Archiwum prywatne

Nic się jednak nie stanie, jeśli na odkrywanie borów ruszymy bez planu i nawet minimalnej wiedzy o "największych atrakcjach" okolicy.

Same sosnowe lasy, ciągnące się kilometrami, oszałamiające zapachem żywicy i dochodzącymi zewsząd głosami żyjących tu zwierząt, są wystarczającym powodem, by zakochać się w tym miejscu.

Obraz
© Archiwum prywatne

Jedyne ryzyko jest takie, że ta sielska kraina lasów i jezior nas uzależni. Jeśli jednak nałóg nam nie straszny, a szukamy pięknego miejsca, do którego uciekniemy od zgiełku, tłumów i zbyt dużego tempa życia, Bory Tucholskie są najlepszym adresem. Zarówno park narodowy, jak i cała jego wspaniała otulina.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

bory tucholskiepark narodowypolska
Zobacz także
Komentarze (85)