Dostał mandat w Tajlandii. Zaskakujące, co się stało później

Mateusz opublikował wideo, w którym zdradza, że wraz ze znajomymi wybrał się na wycieczkę z Bangkoku do prowincji Phetchaburi. Niestety po drodze spotkała ich przykra niespodzianka. Nagranie ma już ponad 20 tys. polubień.

Do przejechania mieli 196 km. "Kiedy po ok. godzinie jazdy zatrzymaliśmy się, żeby coś zjeść, zaczęły się wszystkie nasze problemy" - opowiada. Po powrocie do samochodu, za szybą mieli mandat, a na kole blokadę. Jak przyznał podróżnik, w okolicy było totalnie pusto. Wcześniej nie zauważyli komisariatu, ani patrolu. Była to boczna ulica, więc nie bardzo wiedzieli, co robić.

Na wideo widać, że Myla był zaskoczony i lekko załamany. "Można by powiedzieć, że tutaj kończy się nasza podróż, ale dopiero zaczęło się robić ciekawie" - intryguje Polak. - "Po chwili znikąd pojawiła się lokalna policja, która za drobną opłatą postanowiła ściągnąć naszą blokadę".

Okazało się, że mandat i blokada nie były za parkowanie w nieodpowiednim miejscu. Zdaniem policji auto było zaparkowane... w złą stronę. "W co ciężko było nam uwierzyć" - kończy tiktoker. Niestety Matuesz nie zdradził, ile policjanci zażądali za zdjęcie blokady.

Kara za nieprzestrzeganie zasad parkowania w Tajlandii wynosi ok. 200-400 bahtów (26-52 zł).

Czytaj też: Polki zaatakowane przez małpy w Tajlandii. "Wyglądało to naprawdę strasznie"

Mylę na TikTok-u obserwują już prawie dwa miliony użytkowników. Młody Polak przeprowadził się do Tajlandii i przebywał tam dzięki wizie edukacyjnej, ale niedawno ogłosił w swoich mediach społecznościowych, że udało mu się otrzymać wizę na życie w azjatyckim kraju.

Jak wspomniał, wiązało się to z długim procesem i wizytami w kilkunastu urzędach, ale w końcu może tam zamieszkać. Wywiad z Mateuszem niedługo będziecie mogli zobaczyć w programie Halo Polacy, który publikujemy na WP Turystyka.

Czytaj też: Polak na randce z Tajką. "Po tym dniu jeszcze bardziej kocham Azję"