Dryfujący lodowiec zagrożeniem dla naszej planety? Eksperci wyjaśniają

Informacja o tym, że najważniejszy lodowiec na Antarktydzie pływa po oceanie, nie mając oparcia o stały ląd, zelektryzowała świat. Zaczęto bić na alarm, że poziom oceanów może szybciej niż przewidywano podnieść się o kilka metrów i zalać nadmorskie tereny. Sprawdziliśmy, ile w tym prawdy.

Dryfujący lodowiec zagrożeniem dla naszej planety? Eksperci wyjaśniają
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com
Iwona Kołczańska

22.03.2018 | aktual.: 22.03.2018 14:11

Członkowie ekipy Australian Antarctic Division, która jest częścią Australijskiego Programu Antarktycznego, spodziewali się, że dużo większa część lodowca Totten spoczywa na skale. Podczas badań okazało się, że pływający fragment jest dużo bardziej narażony na coraz wyższą temperaturę wody. Specjaliści ostrzegają, że gdyby cały ten ogrom lodu zmienił się w wodę, poziom oceanów mógłby podnieść się nawet o trzy metry. To z kolei zagraża zalaniem nadmorskich terenów na naszej planecie. Postanowiliśmy zapytać ekspertów, ile jest prawdy w tej wizji.

- Jeśli mamy do czynienia z lodem, który pływa na oceanie, a nie leży na lądzie, jakiekolwiek jego wytopienie nie ma wpływu na podniesienie poziomu wód. Gdyby wrzuciła pani do szklanki wody kostkę lodu, gdy ona się roztopi, poziom wody się przecież nie podniesie – tłumaczy dr Mateusz Moskalik z Instytutu Geofizyki Polskiej Akademii Nauk. – Takie zagrożenie stanowią tylko i wyłącznie lodowce, które są na lądzie. W momencie gdy się wytapiają i woda dostaje się do wszechoceanu, wtedy podnosi się poziom morza. Jeśli podano informacje, że lodowiec, który pływa może wpłynąć na podwyższenie poziomu wód to jest to bzdura. Chyba, że mieli na myśli wytopienie całego lodu na Antarktydzie, na kontynencie. Inaczej nie ma co ludzi straszyć, bo jest to niezgodne z prawami fizyki – uspokaja naukowiec.

Diagnoza nie jest łatwa, ale polscy naukowcy uważają, że nie jest tak źle, jak się to przedstawia. - Fragment, który dryfuje spowodował wzrost poziomu morza z chwilą, gdy oderwał się od reszty lodu – zauważa prof. dr hab. Mirosław Miętus, kierownik Katedry Meteorologii i Klimatologii UG – Jeśli lodowce pływają po oceanie, jest to zrównoważone hydrostatycznie. Rzeczywiście nie jest tak, że samo stopnienie całego lodowca podniesie poziom morza – dodaje.

W szerszej perspektywie poziom się podniesie, gdy woda z roztopionego lodowca zwiększy swoją objętość. To natomiast nastąpi, gdy jej temperatura będzie wyższa niż 4 st. C. – Na razie fragment lodowca oddzielił się od lądolodu i system klimatyczny tego nie zauważył. Zacznie zauważać za jakiś czas, to jest proces długotrwały – tłumaczy profesor Miętus.

- Odłamywanie się dużych fragmentów od lądolodu ( red. spoczywa na skale) powoduje, że zmienia się zdolność do odbijania się promieniowania słonecznego. Biała powierzchnia znacznie więcej odbija niż pochłania. Im mniejsza będzie ta powierzchnia, tym więcej energii z promieniowania słonecznego będzie pochłaniane. Kurcząca się powierzchnia Antarktydy spowoduje inne zmiany, np. w rozkładzie pionowym temperatury – tłumaczy Miętus.

Naukowiec dodaje, że szacunki dotyczące stopnienia całych lądolodów – Antarktydy i Grenlandii - rzeczywiście są niepokojące. Zakładają drastyczne podwyższenie poziomu wód o kilkadziesiąt metrów w skali globalnej. - Nie jest to proces, który będzie trwał dekadę czy dwie dekady. Raczej życie kilkunastu pokoleń. Jeśli globalne ocieplenie będzie przebiegać, tak jak teraz szacujemy, jest to kwestia kilkuset lat – mówi Miętus.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (195)