Elegancko i stylowo. Plażowanie w PRL-u
Na zdjęciach z lat 70. i 80. polskie wybrzeże przypomina modowy wybieg. Dziewczyny w nienagannych fryzurach i stylowych, bardzo kobiecych kostiumach. Zamiast gumowych dmuchańców i wszechobecnych parawanów, wiklinowe kosze i drewniane leżaki, a w skromniejszej wersji - rozłożone na piasku koce i plażowe parasole. Jak i gdzie plażowaliśmy w PRL-u?
Polskie plaże każdego lata wypełniają się tłumnie turystami. W PRL-u nadmorskie kurorty były równie tłoczne. Zagraniczne wojaże dostępne były nielicznym, pozostawały więc polskie miejscowości wypoczynkowe. Tu się odpoczywało i zażywało wakacyjnych atrakcji, ale przede wszystkim "uprawiało" towarzyskie życie. W ośrodkach wypoczynkowych odbywały się wieczorki taneczne i dancingi. Na kolacje urlopowicze, a zwłaszcza urlopowiczki, wkładali eleganckie stroje.
Sama plaża też była miejscem towarzyskich spotkań. A to znaczy, że trzeba się było pokazać.
Plażowanie w PRL-u - w eleganckim stylu
Moda plażowa czasów PRL-u nie była jednorodna. Zmieniała się na przestrzeni lat, determinowana też była tym, kto i gdzie wkładał plażowy kostium.
Artystyczna bohema zjeżdżała do Sopotu. Efektowne stroje były więc obowiązkowe. Bardziej lub mniej zabudowane, ale koniecznie z mocno zaznaczoną talią. Strój uzupełniały duże, ciemne okulary i oczywiście kapelusz, chroniący misternie zrobioną fryzurę.
W Sopocie wyznaczano plażowe trendy i korzystano z uroków słońca i wody w wersji najbardziej luksusowej. To właśnie tutejsze wybrzeże zdobiły słynne wiklinowe kosze, chroniące przed wiatrem i słońcem. Kosze, które po latach nieobecności znów pojawiły się w trójmiejskim kurorcie.
Sopot to nie tylko plaże, ale przede wszystkim najdłuższe drewniane molo w Europie. Każdy wypoczywający tu latem turysta musiał zrobić sobie na nim zdjęcie. Najlepiej w towarzystwie bosmana.
Urlop w PRL-u - wakacje zakładowe
Dziś nad morze zwykle jeździmy z rodziną albo z przyjaciółmi. Wakacje z kolegami z pracy raczej nie przychodzą nam do głowy. W PRL-u były jednak szalenie popularne. Zakłady pracy z całego kraju miały nad morzem swoje ośrodki wypoczynkowe. W popularnych letnich miejscowościach na Półwyspie Helskim lub Mierzei Wiślanej takie domy wczasowe powstawały jak grzyby po deszczu. W wakacje z najdalszych zakątków kraju ruszały w ich stronę zakładowe autokary, wioząc na letni wypoczynek swoich pracowników i ich rodziny.
Za dobrą zabawę często odpowiadał "kaowiec", czyli pracownik kulturalno-oświatowy, który organizował grupie liczne atrakcje. Były więc chrzty, turnieje brydżowe czy sportowe, dancingi, wycieczki. Jednak to plaża była głównym punktem programu. Pustoszała tylko w czasie deszczu i… wydawania posiłków w stołówce.
Urlop w PRL-u - plaża, dzika plaża
Oczywiście nie wszystkich pociągała perspektywa zorganizowanego wypoczynku i spędzania urlopu w zatłoczonych miejscach. Awangarda, chętniej niż do Sopotu, Krynicy Morskiej, Juraty czy popularnego - zwłaszcza wśród osób pragnących podratować zdrowie - Kołobrzegu, ruszała na podbój mniej znanych nadmorskich miejscowości lub odkrywała urocze "dziury" na Mazurach.
Niektóre z nich do tej pory gwarantują wypoczynek z dala od zgiełku, inne zyskały sporą popularność. Najlepszym przykładem są Chałupy. W latach 60. była to zapomniana przez świat i ludzi wieś, gdzie po wodę trzeba było iść do studni. Dekadę później na tym zapomnianym skrawku lądu odbył się pierwszy ogólnokrajowy zlot nudystów, połączony z wyborami Miss Natura. Panie prezentowały swoje wdzięki, ubrane jedynie w konkursowe szarfy. Najstarsza plaża dla naturystów w Polsce, choć budziła skrajne emocje, siłą rzeczy zaczęła przyciągać gości. Nie tylko tych, którzy za najmodniejszy kostium plażowy uważali strój Adama i Ewy.
Szczyt popularności przyniósł nadmorskiej wiosce Zbigniew Wodecki, który w 1985 roku nagrał swój nieśmiertelny przebój "Chałupy welcome to" - hit niejednego lata.
Od tego czasu, każdego roku Chałupy przeżywają prawdziwe oblężenie. Dziś rzadziej jednak odwiedzane są przez naturystów. W ich miejsce pojawili się surferzy, którzy odkryli, że płytka woda i niemal zawsze wiejące tu wiatry gwarantują idealne warunki do uprawiania sportów wodnych.
Zmienili się plażowicze, zmieniła moda, a z nimi - obraz polskich plaż. Na PRL-owskie plażowanie w koszach i stylowych strojach (lub bez) patrzymy dziś z sentymentem. Być może za kilkadziesiąt lat zdjęcia wypoczywających nad morzem turystów z lat 20. XXI wieku, osłoniętych ze wszystkich stron parawanami, wywołają u nas podobne odczucia?