Everglades: w krainie komarów i aligatorów
Szczęki tego potwora jednym ruchem potrafią zmiażdżyć czaszkę. Jednak zazwyczaj zabija on ofiary w bardziej wyrafinowany sposób: znienacka wciąga je pod wodę i obracając się wokół własnej osi topi lub łamie im kark. Jego królestwem są bezkresne mokradła na południu Florydy. Dziś zapraszamy w podróż do krainy aligatorów: parku narodowego Everglades.
28.11.2012 | aktual.: 10.05.2013 10:18
Szczęki tego potwora jednym ruchem potrafią zmiażdżyć czaszkę. Jednak zazwyczaj zabija on ofiary w bardziej wyrafinowany sposób: znienacka wciąga je pod wodę i obracając się wokół własnej osi topi lub łamie im kark. Jego królestwem są bezkresne mokradła na południu Florydy. Dziś zapraszamy w podróż do krainy aligatorów: parku narodowego Everglades.
Ogromne bagna, ciągnące się przez kilkaset kilometrów od Miami aż po Cape Coral, stały się obok palm i pomarańczy symbolem tego amerykańskiego stanu. Są unikatowe pod wieloma względami. To jedyny w USA obszar, na którym dominuje roślinność subtropikalna –lasy namorzynowe, charakterystyczne np. dla ujścia Amazonki. Drzewa i krzewy tego typu rosną na styku lądu oraz morza, tam, gdzie woda słona miesza się ze słodką, i stanowi podstawę dla rozwoju bardzo bogatego ekosystemu. Tę podzwrotnikową florę upodobały sobie liczne gatunki niespotykanych nigdzie indziej zwierząt, a obfitujące w ryby mokradła są wymarzoną przystanią dla tysięcy wędrownych ptaków. Wreszcie to raj dla aligatorów, żyje ich tu około 200 tys. sztuk. Florydzkie bagna, dziś znajdujący się na liście światowego dziedzictwa UNESCO jeden z największych parków narodowych w USA, jeszcze 90 lat temu były terenem przeznaczonym pod uprawę
oraz zabudowę. Pomysł objęcia ich ochroną doszedł do skutku jedynie w wyniku działań pasjonatów i szczęśliwego splotu… nieszczęśliwych okoliczności.
Narodziny Everglades: wielki kryzys i inwazja żarłocznej muszki *
Po I wojnie światowej mokradła były jednym z ostatnich niezamieszkałych terenów w *Stanach Zjednoczonych. „W Miami zawsze jest lipiec!” – takim sloganem reklamował się jeden z nowojorskich deweloperów ostrzących sobie na nie zęby. Reklama, srogie zimy na północy kraju i boom gospodarczy sprawiły, że ceny ziemi na Florydzie gwałtownie poszły w górę. Bezkresne bagna opłacało się osuszać, by postawić na nich przynoszące krociowe zyski hotele, willowe osiedla albo obsadzić je drzewkami pomarańczy. Gdy po kilku latach wzrostu spekulacyjna bańka pękła, okazało się, że wiele z obietnic inwestorów było przysłowiowym sprzedawaniem kota w worku. Niedokończone osiedla i hotele jeszcze długo straszyły przybyszów, a stanowiące podstawę gospodarki Florydy uprawy pomarańczy spustoszyła inwazja muszek. Całości dopełnił wielki kryzys gospodarczy z 1929 roku, po którym gospodarka stanu nie podniosła się przez
kilkanaście lat. Paradoksalnie, to co było złe dla człowieka, okazało się zbawienne dla przyrody. Efekty zaczęła przynosić też długoletnia, prowadzona przez miejscowych zapaleńców działalność edukacyjna oraz naciski ekologów na władze federalne. Park narodowy Everglades utworzono ostatecznie na mocy decyzji prezydenta Trumana w 1947 roku. Zajmuje on zaledwie jedną piątą pierwotnie istniejących bagien.
Czytaj także:
*Nie tylko aligatory *
Choć majestatyczne i niebezpieczne gady są największą atrakcją parku oraz magnesem przyciągającym turystów, inne żyjące tu gatunki bywają nie mniej interesujące. Należy do nich dużo rzadszy od aligatora, zagrożony wyginięciem krokodyl amerykański. Również dla pantery florydzkiej, zamieszkującej wysunięte bardziej na północ, suche obszary parku, Everglades stały się ostatnim schronieniem. Na wolności żyje tylko około dwustu przedstawicieli tego gatunku, dlatego spotkania z tym pięknym drapieżnikiem należą niestety do rzadkości. Ekosystem Everglades jest też siedliskiem żółwi morskich, jadowitych węży wodnych, a nawet manata karaibskiego – zagrożonego gatunku ssaków morskich z rodziny syrenowatych. Ale tym, co pierwsze rzuca się w oczy każdemu przybyszowi – obok występujących latem chmar natrętnych komarów, są sunące nad mokradłami klucze ptaków. Najbardziej rozpoznawalne z nich będą oczywiście różowe flamingi, ale wprawne oko wypatrzy wśród polujących na ryby skrzydlatych łowców również „lokalne” odmiany
„naszych” bocianów, czapli oraz kormoranów. Niestety, coraz częstszymi gośćmi na terenie parku bywają gatunki egzotyczne, nigdy wcześniej niewystępujące w tym rejonie. Amerykańskie media donosiły niedawno o schwytaniu gigantycznego, mierzącego ponad 5 metrów długości pytona. Pochodzące z południowo-wschodniej Azji zwierzę, które najprawdopodobniej wypuścił na wolność pozbawiony wyobraźni właściciel, nauczyło się skutecznie eliminować lokalną konkurencję. Tacy nieproszeni goście są coraz częściej odławiani przez służby opiekujące się rezerwatem.
Kłopotliwe sąsiedztwo: ludzie kontra wielkie gady
Choć bitwę o własne miejsce na skrawku Florydy wygrały aligatory, to międzygatunkowa wojna z człowiekiem o przestrzeń życiową wciąż się toczy. Majestatyczni drapieżcy często zapuszczają się w kierunku okalających park siedzib ludzkich, szukając tam pożywienia i kryjówki. Ich tymczasowym domem stają się studzienki kanalizacyjne albo oczka wodne w parkach miejskich. Zdarza się, że pragnący zażyć porannej kąpieli mieszkaniec Miami znajduje żywego aligatora pływającego w przydomowym basenie! Nieproszonych gości z powrotem na bagniska odwożą wyspecjalizowane firmy, współcześni „łowcy krokodyli". Bardzo często wychodzące poza park i pozbawione ochrony zwierzęta padają jednak łupem myśliwych, polujących na nie dla skór i mięsa. Zdecydowanie większym problemem niż nieproszeni goście jest trudna do powstrzymania ekspansja ludzi na południe półwyspu. Osiedla wdzierają się coraz dalej i dalej, przybliżając się niebezpiecznie do granic parku. Dużym zagrożeniem jest też konkurencja o dostęp do słodkiej wody, która jest
niezbędna do utrzymania unikalnego ekosystemu, służy jednak do nawadniania sąsiadujących z nim gajów pomarańczowych. Jeśli problem jej podziału nie zostanie rozwiązany, Everglades może czekać powolna śmierć. Nowym zagrożeniem jest też eksploatacja surowców w Zatoce Meksykańskiej. Katastrofa, podobna do zatonięcia platformy wiertniczej Deepwater Horizon w 2010 roku, całkowicie zniszczyłaby unikalny ekosystem, a takie konstrukcje planuje zbudować Kuba zaledwie kilkadziesiąt mil morskich od granicy parku. Paradoksalnie, w przetrwaniu Everglades pomóc mogą regularnie nawiedzające region cyklony, niszczące zabudowania ludzkie i zwiększające koszty planowanych inwestycji, dzikiej przyrodzie niewyrządzające jednak specjalnej szkody.
*Lato z komarami i krokodylami *
Na odwiedzających park narodowy czeka wiele atrakcji, nie tylko przyrodniczych. Koronnym punktem każdej wycieczki będzie oczywiście spotkanie oko w oko z aligatorem. Należy pamiętać, że dokarmianie tych gadów jest surowo zabronione, a łamiący ten zakaz w każdej chwili sami mogą stać się posiłkiem. Takie niebezpieczeństwo nie grozi osobom obserwującym ptaki, dla których park jest prawdziwą mekką: żyje tu ponad 350 gatunków tych zwierząt. Ciekawostką – reliktem zimnej wojny – jest leżąca pośród bagien baza rakietowa, pierwsza reduta obrony przed atakiem lotniczym z terytorium komunistycznej Kuby. Supertajny obiekt jest obecnie udostępniony zwiedzającym. Na terenie parku wytyczono liczne szlaki turystyczne i kilka pól campingowych. Przeprawę przez mokradła umożliwiają długie, drewniane mola, a wznoszące się ponad bagnami platformy widokowe są doskonałymi miejscami do fotografowania ptaków. Najlepszym środkiem transportu po liczącym 6 tys. kilometrów kwadratowych parku jest jednak najzwyklejszy kajak. Zarówno
niedzielnym turystom, jak i miłośnikom mocniejszych wrażeń przed wizytą w Everglades zalecamy zaopatrzyć się w środki odstraszające komary, a najlepiej w specjalną, chroniącą przed tymi owadami odzież.
Tuż obok bagien Everglades znajdują się wielkie aglomeracje, największą z nich jest oczywiście Miami. Dlatego krokodyl pływający w przydomowym basenie albo jadowity wąż, wijący się w zakamarkach garażu to nierzadki widok na posesjach mieszkańców „magicznego miasta”. W jaki sposób właściciele radzą sobie z nieproszonymi i groźnymi gośćmi? Dzwonią po Paula Bedarda oraz Jimmy’ego Riffle’a, którzy ruszając na bezkrwawe łowy pomagają i ludziom, i zwierzętom. Jak? Odpowiedź w programie „Łowcy aligatorów” na kanale Animal Planet, w każdy czwartek o godz. 21.00.