Trwa ładowanie...

Gaśnie mit Zanzibaru. Lokalni wypierają istnienie wirusa

Mieszkańcy Zanzibaru jeszcze niedawno powtarzali przybywającym na wyspę turystom "hakuna korona" - czyli "nie ma wirusa". Niestety, na wyspie odnotowuje się coraz więcej przypadków śmiertelnych i choć oficjalnie nie są spowodowane COVID-19, to coraz częściej mówi się, że mit wyspy wolnej od pandemii zaczyna upadać. Czy urlopowicze dalej będą wybierać tę wyspę głównie po to, aby uniknąć kwarantanny?

Turyści na Zanzibarze, zdjęcie ilustracyjne Turyści na Zanzibarze, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Getty Images
dyiv601
dyiv601

O sytuacji epidemicznej na Zanzibarze nie wiadomo właściwie nic. W światowych statystykach od początku pandemii koronawirusa niewiele się w tej sprawie zmieniło. Od marca w całej Tanzanii zdiagnozowano zaledwie 509 przypadków zakażeń. Dane nie były aktualizowane ze względu na brak zaufania prezydenta Tanzanii do wykonywanych testów.

- Pod koniec czerwca prezydent Tanzanii otworzył Zanzibar. Zrobił testy na koronawirusa drzewu papai oraz kozie i okazało się, że oba wyszły pozytywne. Obśmiał wtedy testy, a Tanzania przestała je robić. Dlatego ta statystyka się urwała - mówiła nam w styczniu dziennikarka Katarzyna Werner, która mieszka na Zanzibarze.

"Hakuna korona" - czyli "nie ma wirusa"

Podobne podejście do problemu mieli jak dotąd lokalni mieszkańcy, którzy przyjeżdżającym na wyspę turystom powtarzali "hakuna korona" - czyli "nie ma wirusa". Zanzibar jest od kilku miesięcy mekką turystów, którzy uciekają na rajskie plaże przed lockdownem i obostrzeniami. Na miejscu czeka na nich inny świat.

- Turyści na początku nie wiedzą, czy ktoś sobie z nich robi jaja, czy na wyspie naprawdę nie ma tego całego szaleństwa. Chwilę później ściągają maseczki i cieszą się życiem sprzed pandemii - opowiadała nam Katarzyna Werner.

dyiv601

Mit bezpiecznego Zanzibaru zaczyna upadać

Wygląda na to, że mit Zanzibaru bez koronawirusa zaczyna jednak powoli upadać. Szalę przeważyła informacja o śmierci prezydenta Tanzanii, który był szkalowany za to, że bagatelizował pandemię. Choć z oficjalnych informacji wynika, że John Pombe Joseph Magufuli chorował na serce, to media przekonują że zmarł z powodu COVID-19. Informacji zaprzeczają jednak wysokiej rangi politycy rządowi.

Magufuli był krytykowany na całym świecie za sposób, w jaki podchodził do pandemii koronawirusa. W Tanzanii ani razu nie wprowadzono kwarantanny, a w zamian władze zalecały poleganie na sile modlitwy i tradycyjnych metodach leczenia, takich jak inhalacje parą wodną.

Statystyki dotyczące liczby zakażeń koronawirusem przestały być za nakazem prezydenta prowadzone w maju zeszłego roku. Miesiąc później Magufuli ogłosił, że jego kraj wyeliminował SARS-CoV-2 po trzech dniach postu i modlitw. Wtedy zaczął się turystyczny szał na Zanzibar.

WHO apeluje o rozwagę i stosowanie się do zaleceń

Brak testów i kwarantanny po przyjeździe na wyspę okazał się być trefnym pomysłem, bo Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaobserwowało, że kilkoro turystów wróciło z Zanzibaru z pozytywnym wynikiem testu na COVID-19.

dyiv601

Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus zaapelował już do Tanzanii o rozsądek i podjęcie zdecydowanych działań przeciwko COVID-19. Jak widać bezskutecznie. Mieszkańcy wyspy nie zamierzają zwolnić obrotów ani ograniczyć ruchu turystycznego na wyspie, bo mają zbyt wiele do stracenia.

- Wprowadzenie restrykcji może spowodować załamanie branży turystycznej. A jak to dzięki tej branży zarówno Zanzibar, jak i cała Tanzania mogą się rozwijać. Z informacji, które mamy w tej chwili, wynika, że w najbliższym czasie nie powinniśmy się spodziewać zmiany polityki kraju w zakresie walki z pandemią - mówi nam Krzysztof Białek, "Polak w tropikach", który mieszka na Zanzibarze.

Na Zanzibarze nie jest wcale tak bezpiecznie

Tymczasem sytuacja epidemiczna w Tanzanii zaczyna odbiegać od wizji, jaką roztacza turystom przed oczami mit rajskich wakacji. W zeszłym tygodniu Kościół katolicki w Tanzanii wezwał mieszkańców i turystów do poważniejszego traktowania pandemii.

dyiv601

W ciągu dwóch ostatnich miesięcy zmarła tam niepokojąca liczba osób duchownych, którym towarzyszyły objawy koronawirusa. Zagraniczne media donoszą o śmierci nawet 25 księży i 60 zakonnic. Mówienie zatem turystom, że Zanzibar jest wolny od wirusa jest kłamstwem. Tym bardziej teraz, kiedy władze wpuszczają na wyspę tysiące turystów z całego świata.

- Oczywiście, że wyspa nie jest wolna od wirusa. I o tym musimy pamiętać. Podobnie jak sami musimy pamiętać o zachowaniu zdrowego rozsądku i stosowaniu środków ochrony. Oczywiście zaleca się w przestrzeni publicznej zachowywać dystans i wkładać maseczkę, ale mało kto się do tego stosuje - komentuje Białek.

Polacy szczególnie upodobali sobie ten kierunek i póki co nie zamierzają rezygnować z wyjazdów. Media społecznościowe nadal zdominowane są przez relacje turystów grzejących się w afrykańskim słońcu.

dyiv601

Przed powrotem do Polski konieczne jest jednak wykonanie testu na obecność koronawirusa. Biura podróży dbają o to, by przed wylotem z wyspy turyści wykonali test i w większości przypadków wynik jest negatywny. Jedyną szansą na ograniczenie wyjazdów na Zanzibar byłoby wprowadzenie regulacji zakazującej zagranicznych podróży.

Zanzibar - idzie nowe

Sytuacja na wyspie może teraz zmienić się w każdej chwili, bo nowym prezydentem Tanzanii została pochodząca z Zanzibaru Samia Sulhu Hassan. Głowę państwa czeka wiele trudnych spraw. Hassan będzie musiała m.in podjąć decyzję, czy kupić szczepionki przeciw COVID-19. Na razie nie wypowiedziała się, jaka będzie jej polityka w kwestii pandemii.

Dziennikarka TVN24 miała założyć hotel na Zanzibarze. Koronawirus popsuł jej plany

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
dyiv601
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dyiv601