Hora Matky Boží w Czechach. Tajemniczy klasztor tuż za polską granicą
Łysa Góra – wznosząca się nad czeskim miasteczkiem Králíky – od XVII w. z niewiadomych powodów przyciągała dzieci, które urządzały małe pielgrzymki na wówczas zupełnie pustą górę. Wśród nich przebywał Tobiasz Jan Becker, który obiecał sobie, że gdy tylko dorośnie, wybuduje w tym miejscu kościół. Słowa dotrzymał. Teraz i my możemy zatrzymać się w urokliwym centrum duchowo-rekreacyjnym na Górze Matki Bożej, gdzie jeszcze nie tak dawno temu komunistyczne władze więziły zakonników.
Góra Matki Bożej (Hora Matky Boží) to miejsce pielgrzymkowe przyciągające wiernych od ponad 300 lat. Na początku nie było tam niczego. Nie bez powodu tereny te nazywano "Łysą Górą". Wszystko miało się zmienić dzięki małemu chłopcu.
Historia Tomasza Jana Backera
– Tobiasz Jan Becker – pochodzący z Králík – obiecał sobie, że gdy dorośnie i będzie miał dużo pieniędzy, wybuduje w tym miejscu kościół poświęcony Pannie Maryi. Miał to szczęście, że rodzice zapłacili za jego studia. Po nich został księdzem, następnie kanonikiem i później piątym biskupem hradeckim. Kiedy służył w Pradze, zaczął realizację dziecięcej obietnicy. W 1696 r. rozpoczęła się budowa kościoła, która trwała cztery lata. Ciekawostką jest to, że wszystkie materiały wierni wnieśli własnymi rękoma. Co prawda, droga z Králík miała tylko ok. 2 km, ale przewyższenie wynosiło 200 m – opowiadała nam pani kościelna Ludmila Horáčková.
Współcześnie na Górę Matki Bożej (760 m n.p.m.) przybywa ok. 50 tys. osób rocznie. Stanowi jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc w kraju i dzieli ją zaledwie ok. 10 km od granicy z Polską. Jedni turyści przyjeżdżają tam z ciekawości, po dostrzeżeniu w oddali tajemniczych wież górujących nad malowniczą okolicą. Inni docierają z zamiarem modlenia się w spokojnym miejscu, które było świadkiem tragicznych wydarzeń.
Burzliwe dzieje Góry Matki Bożej
Po wybudowaniu kościoła i klasztoru, Łysa Góra przestała być pusta i zmieniono jej nazwę na Górę Matki Bożej. Już 21 sierpnia 1700 r. przeniesiono tam cudowny obraz Matki Bożej Większej – Santa Maria Maggiore, który mieści się w głównym ołtarzu. Wiąże się z nim pewna historia.
Tobiasz Jan Becker zauważył go ponoć u hrabiny Putzardowej, której wnuki uczył. Tak bardzo mu się spodobał, że postanowił go za wszelką cenę zdobyć. Hrabina sama zdecydowała się go podarować, a uradowany Becker woził go z sobą do każdego miejsca, gdzie służył jako ksiądz. Po dziś dzień można go oglądać w kościele na Górze Matki Bożej. Sam klasztor i kościół nie miały niestety tyle szczęścia, co wspomniany obraz.
Początkowo przez około 150 lat zarządzał nimi zakon serwitów. Wtedy kompleks pielgrzymkowy przeżywał prawdziwy rozkwit. Zachowały się zapiski, według których modliło się tam ponad 152 tys. pielgrzymów rocznie. W 1846 r. doszło do pożaru za sprawą pioruna, w wyniku którego doszczętnie spłonęły budynki. Kościół odbudowano zaledwie w ciągu roku, ale urządzanie wnętrza trwało do końca XIX w.
Potem przybyło tam zgromadzenie redemptorystów z Niemiec. Podczas II wojny światowej ukrywały się tam natomiast niemieckie matki z dziećmi, a po 1945 r. przyjechali redemptoryści z Czech i Moraw. Najgorsze czasy dla klasztoru miały dopiero nadejść.
– W nocy z 13 na 14 kwietnia 1950 r. komunistyczna Służba Bezpieczeństwa napadła na wszystkie klasztory w Czechosłowacji, a zakonników umieszczono w obozach. Na Górze Matki Bożej internowanie trwało 10 lat. Więziono tu 500 zakonników, którzy żyli i pracowali w bardzo trudnych warunkach – tłumaczyła nam Ludmila Horáčková. – Pewien mieszkaniec widział, jak zakonnicy gołymi rękoma rozrzucali gnój na polu i zaprzęgali się do pługu. Przyszedł do nich i zaproponował, że pożyczy do tych prac swojego konia. Poszedł za to na 3 lata do więzienia. To świadczy o bezsensowności ideologii, celem komunistów było zniszczenie kościołów, a w pierwszej kolejności zakonów – dodała.
Po wypuszczeniu mężczyzn, na ich miejsce sprowadzono siostry franciszkanki. Była to dla nich lżejsza forma internowania. Mogły żyć w społeczności zakonnej, ale podlegały pod urzędnika – dozorcę, który monitorował wszystko, co działo się na terenie klasztoru.
Początkowo góra była całkowicie zamknięta dla wiernych, później mogli tam przychodzić, ale często groziły im za to kary. Mimo trudnych warunków życia zakonnice starały się, jak najlepiej dbać o swój dom.
Współcześnie nie mieszka tam żadne zgromadzenie. Góra Matki Bożej jest wykorzystywana jako centrum duchowo-rekreacyjne, gdzie organizowane są różne kursy, seminaria, msze i spacery z przewodnikiem. Choć pewnie bardziej przypadnie do gustu wierzącym niż niewierzącym turystom, to ci drudzy również mogą przyjechać, by podziwiać piękny zabytek oraz beztrosko odpoczywać na pobliskiej polanie z widokiem na malownicze pasmo górskie.
Zwiedzanie Góry Matki Bożej
My zdecydowaliśmy się na wieczorne zwiedzanie. Z każdą minutą robiło się coraz ciemniej i tym samym bardziej tajemniczo. Zobaczyliśmy nie tylko kościół, ale także źródełko Marii Panny znajdujące się na dziedzińcu pielgrzymów, wewnętrzne krużganki prowadzące do kaplic i wież, ozdobny portal i schody.
Jednym z ważniejszych miejsc jest Kaplica Świętych Schodów. To kopia schodów z twierdzy Antonia, która była siedzibą rzymskiego namiestnika w Jerozolimie. Jezus prawdopodobnie szedł po nich i wkrótce potem został skazany na ukrzyżowanie przez Poncjusza Piłata. Na pamiątkę tego wydarzenia w wielu miejscach wierni wybudowali kopie schodów. Wierzący pokonują je na kolanach, rozważając przy tym mękę Chrystusa i śpiewając religijne pieśni.
Na nas duże wrażenie zrobiła mroczna krypta, w której w latach 1700-1950 r. zamurowano ciała zmarłych zakonników. – Najpierw owijano je w płótno, a następnie wsadzano w przestrzeń w ścianie. Odwiedzający często pytają się, dlaczego jest tu tak mało miejsc i czy rzeczywiście było tak niewielu księży. Praktyka była taka, że kiedy brakowało miejsca, starsze zwłoki wyjmowano i wkładano piętro niżej do ossuarium (naczynia na kości) – wyjaśniła pani Ludmila.
Oferta noclegów w domu pielgrzyma na Górze Matki Bożej
Po tych wszystkich opowieściach obawialiśmy się trochę, czy uda nam się zmrużyć oczy. Okazało się to łatwiejsze niż myśleliśmy. Pozytywnie zaskoczył nas wygląd pokoi wyposażonych w wygodne łóżko, szafę, lampki, stolik i dwa krzesła. Każdy z nich posiadał własną łazienkę. Dla niektórych małą niedogodnością może być brak telewizora, ale jadąc do takiego miejsca, szkoda marnować czasu na patrzenie w ekran.
– Nasz dom pielgrzymkowy przeszedł generalny remont i obecnie służy jako hotel i restauracja. Ale jego historia była dość burzliwa. Za czasów komuny został skonfiskowany przez gospodarstwo państwowe. Mieszkali tam prawdopodobnie internowani zakonnicy i hodowano zwierzęta. Z czasem urządzono dom pielgrzyma. Wiele lat minęło, zanim dostosowano go do potrzeb XXI w. – podsumowała pani kościelna.
Aż trudno uwierzyć w taką przeszłość obiektu. Bo choć dom pielgrzyma bywa czasem kojarzony stereotypowo z niskim standardem i mnóstwem religijnych symboli, to ten absolutnie taki nie jest. A przepiękna okolica – zielone polany, górska panorama, punkt widokowy z pomnikiem "zamyślonego turysty" i malownicza ścieżka prowadząca do pobliskiej miejscowości Králíky – potrafią zachwycić.