Hotele pełne uchodźców i dziennikarzy. "Nie były na to przygotowane"
Hotele i obiekty noclegowe w miejscowościach leżących blisko granicy z Ukrainą nie były na to przygotowane. W spokojnych, przyjmujących zazwyczaj garstkę turystów, obiektach dziś urywają się telefony od kolejnych pytań o wolne pokoje dla uchodźców i dziennikarzy. Niektórzy udostępniają je za darmo, inni odpłatnie. Wszyscy pracują na pełnych obrotach.
O nocleg w przygranicznych miejscowościach trudno już od 24 lutego, kiedy Rosja rozpoczęła wojenne działania na Ukrainie.
Szansy na dłuższy przystanek uchodźcy szukają przede wszystkim w pierwszych większych miastach, leżących wzdłuż granicy z Ukrainą. Wśród nich są: Przemyśl, Tomaszów Lubelski, Zamość czy Chełm. Niektórzy nie chcą spać w prywatnych mieszkaniach czy halach i szukają noclegów w hotelach. Ale ze względu na masową migrację cywilów, na nocleg z dnia na dzień w wielu z nich nie ma szans.
- Taką tendencję widać zwłaszcza w Przemyślu. Już w pierwszym dniu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, znacznie wzrosła liczba zapytań o wolne noclegi w mieście i wciąż utrzymuje się na dość wysokim poziomie. Dotyczy to przede wszystkim terminów "na już" - mówi nam Katarzyna Stępień z portalu Nocowanie.pl. - Miejsca rozchodzą się szybciej niż zazwyczaj. Tym bardziej, że bazy noclegowe nie są tak rozbudowane, jak w przypadku dużych miast czy turystycznych kurortów - dodaje.
Choć hotelarze i właściciele pensjonatów chcieliby przyjmować wszystkich z otwartymi ramionami, to czasem po prostu się nie da. Jeśli jednak są miejsca, to w większości opłaty za noclegi pobierane są na normalnych zasadach, ale są również przedsiębiorcy, którzy decydują się udostępnić uchodźcom pokoje, a nawet całe obiekty za darmo.
- Na stronach, które stworzyliśmy, by łączyć ludzi mogących dać nocleg z osobami, które takiej pomocy potrzebują, widać sporo takich ogłoszeń. Jest to kwestia indywidualna - dodaje Katarzyna Stępień. Jest też wielu sponsorów, którzy decydują się opłacić pobyt uchodźców w obiektach noclegowych.
Dostępność pokojów zmienia się z godziny na godzinę
Rotacja miejsc noclegowych w tej części Polski jest obecnie tak duża, że ich dostępność w serwisach noclegowych zmienia się z godziny na godzinę. Na Booking.com w środę 16 marca liczba obiektów, które mogły zaoferować nocleg "na już" wahała się od 2 do 18 proc.
Wolne miejsca były tego dnia m.in. w Zamościu, gdzie na tamtą chwilę zarezerwowanych było 72 proc. dostępnych pokojów czy w Rzeszowie, gdzie zarezerwowano 80 proc. bazy noclegowej. Miejsc brakowało natomiast w takich miastach, jak: Chełm, Przemyśl czy Tomaszów Lubelski. Pojedyncze wolne pokoje można było znaleźć w mniejszych miastach, jadąc na zachód.
Skontaktowaliśmy się bezpośrednio z hotelem Regent w Pawłowie. Obiekt znajduje się ok. 20 km na zachód od Chełma, blisko przejścia granicznego Dorohusk-Jagodzin. Spytaliśmy, czy mają jeszcze wolne pokoje, i czy obecnie przebywa tam wielu uchodźców. - Tak, tak, tak – dopowiedziała pospiesznie pani w słuchawce, a w tle słychać było donośny gwar.
Jak przyznają lokalni hotelarze, takiej liczby rezerwacji i rotacji gości przygraniczne miejscowości nie miały nigdy wcześniej. - Proszę po prostu odświeżać Booking. Jak tylko zwalnia się jakiś pokój, od razu zamieszczam go w serwisie. Nic więcej nie mogę zrobić – mówiła recepcjonistka.
Wszyscy mierzą się ze skutkami wojny w Ukrainie
Obecna sytuacja jest tam dla wszystkich zupełnie nowa. Przedsiębiorcy mają nie tylko ograniczoną bazę noclegową, ale i kłopoty organizacyjne. Bariera językowa i brak rąk do pracy to istotne problemy zarówno mieszkańców, jak i pracowników hoteli.
Odczuła to nasza czytelniczka pani Sylwia Moskal, która pracuje w firmie szkoleniowej i każdego tygodnia wyjeżdża do innego miasta w Polsce. Kilka dni po inwazji Rosji na Ukrainę jechała przeprowadzić szkolenie w Przemyślu. Miejsce do spania znalazła godzinę drogi piechotą od pracy.
- Hotel, w którym spałam, był pełny. Podobnie, jak parking. Rejestracje pokazywały, że goście przyjechali nie tylko z różnych stron Polski, ale i z Niemiec i Ukrainy. Przy meldowaniu okazało się, że było tam kilka ekip dziennikarskich m.in. z Korei i Anglii. Dodatkowo co chwilę dzwonił telefon od osób poszukujących miejsca do spania - mówi w rozmowie z WP Sylwia Moskal. - Było widać, że recepcjonistki nigdy wcześniej nie miały do czynienia z tego typu klientami. Nie były przygotowane przede wszystkim językowo, ale i kadrowo. Wcześniej o tej porze roku hotel świecił pustkami, a odwiedzający go goście byli albo Ukraińcami, albo Polakami wybierającymi się na wycieczkę autokarową do Lwowa - dodaje.
Sztuka podróżowania - DS7
WP Turystyka na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski