Jak Polka pokochała Tajlandię. "Można tysiąc razy odwiedzić ten kraj i za każdym razem będzie on inny"
Siedem lat temu po raz pierwszy poleciała do Tajlandii i wpadła po uszy. Ewelina Thepphaboot ukochała ten kraj ponad wszystko, a swoją wiedzą o nim dzieli się na blogu. - Poznawanie Tajlandii jest jak czytanie książki bez ostatniej strony - ona nigdy się nie kończy - mówi w rozmowie z WP.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Krzysiek Dopierała: Od wielu lat jesteś związana podróżniczo z Tajlandią. Dlaczego padło akurat na ten kraj i jak rozwijała się ta fascynacja?
Ewelina Thepphaboot: Odwiedziłam wiele zakątków świata, ale dopiero w Tajlandii poczułam się jak w domu. Siedem lat temu, gdy po raz pierwszy wyszłam z lotniska w Bangkoku, doszłam do wniosku, że nie potrzebuję już lecieć dalej. To uczucie towarzyszy mi do dzisiaj. Nie mam w sobie chęci poznawania kolejnych krajów, ciągłego przemieszczania się i poszukiwania. Może to banalne, ale wszystko sprowadza się do miłości, to ona mną kieruje. To radość i chęć eksploracji, coraz głębszego zanurzania się w tym kraju, nieustannym poznawaniu go. Bo to faktycznie tak jest, że im więcej wiemy o danym kraju, tym bardziej jesteśmy świadomi tego, jak niewiele go rozumiemy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS7
Moja relacja z Tajlandią trwa od 2015 r. Rzuciłam wszystko i przyleciałam tu z biletem w jedną stronę, a później zamieszkałam na kilka kolejnych lat. Następnie zaczęłam łączyć dwa światy: życie w Azji z tym w Europie, co dawało poczucie większej stabilizacji. Ekspata w Tajlandii spotyka się z wieloma wyzwaniami. Pandemia spowodowała, że wielu podróżników było "na odwyku" od Azji przez dłuższy czas, bo przylot tutaj w tym okresie był trudnym i drogim przedsięwzięciem. Dziś kontynuuję kreowanie polsko-tajskiej rzeczywistości i mam nadzieję, że ta fascynacja nie przeminie.
Tajlandia wydaje się mocno wyeksploatowana turystycznie. Czy podzielasz tę teorię? A może nadal jest tam przestrzeń do odkrywania nowych miejsc, przeżyć, smaków?
Tajlandia jest wyeksploatowana tam, gdzie z założenia jest turystycznie. Podróżni zazwyczaj odwiedzają te same miejsca, a biura podróży mają podobne programy i punkty do odhaczenia. Są atrakcje tego kraju, które wszyscy pragną zobaczyć i będąc tu po raz pierwszy, trzeba to zrobić. Ale kiedy już się odwiedzi to, co jest łatwo dostępne w przewodnikach, warto zajrzeć głębiej. Tam zaczyna się mniej znana Tajlandia, lokalna, nieco zawstydzona w kontakcie z obcokrajowcem, niezwykle gościnna i życzliwa. Zgłębia się ją warstwami, a pod każdą z nich znajduje się coś nowego, wcześniej niewidzialnego dla oczu. Można tysiąc razy odwiedzić ten kraj i za każdym razem będzie on inny.
Każdy zaczyna od tego samego punktu, czyli od miejsc wyeksploatowanych turystycznie i picia napojów bez lodu. Zdobyte doświadczenie pozwala bardziej wniknąć w tajską codzienność, stawać się jej częścią i eksplorować kraj głębiej. Wciąż nie pijemy wody z kranu, ale już wiemy, że nie wszędzie trzeba unikać lodu. Ba! Jemy nawet nam kang sai - tajski deser na bazie skruszonego lodu z dodatkami, skąpany w słodkim syropie i mleku kokosowym.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Kuchnia tajska to kolejny powód, dla którego warto się wybrać do Tajlandii?
Smaki tajskiej kuchni są niewyczerpane. Każda z prowincji oprócz typowo tradycyjnych dań ma lokalne przysmaki. Odwiedzając kolejne regiony, zawsze natkniemy się na coś nowego, czego nie spotkaliśmy wcześniej.
Tajlandię można zgłębiać poprzez jej smaki, zarówno jeśli chodzi o dania, jak i owoce, każda prowincja ma bowiem inne warunki do ich uprawy. I tak okolice Hua Hin (jak cała prowincja Prachuap Khiri Khan) to kraina ananasów, a Phetchaburi jest gęsto porośnięte palmami cukrowymi. Radość zbierania truskawek prosto z plantacji towarzyszyć nam będzie w Chiang Mai, a najlepszych odmian duriana możemy spróbować w prowincjach Chumpon lub Rayong.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tajlandia na wakacje 2021. Czy zjemy dobrze i tanio?
Jak oceniasz nastawienie Tajów do zagranicznych turystów? Czy Bangkok faktycznie zasługuje na miano stolicy "kraju uśmiechów"?
Dziś trudno mówić o tym, że Tajlandia jest "krainą uśmiechu". Ukrywa się go pod maseczką, a często pod dwiema, a śmieją się głównie oczy. W podejściu do obcokrajowców niewiele się zmieniło. Nie zdarzyła mi się sytuacja, by Taj na mój widok naciągnął maseczkę na nos i uciekł, ale jakiś czas temu pewna pani zdezynfekowała pieniądze, którymi jej zapłaciłam.
Tajlandia radzi sobie nieźle z turystyką krajową, a Tajowie lubią podróżować po własnym kraju. Czy jeżdżą do tych samych miejsc, co obcokrajowcy, a może upatrzyli sobie inne atrakcje i sposoby spędzania czasu?
Tajowie uwielbiają podróżować po własnym kraju. Choć wielu z nich nie może sobie na to pozwolić, to inni wypatrują każdej okazji, by wyruszyć poza miejsce swojego zamieszkania. Uwielbiają obcować z naturą, często wybierając miejsca spoza znanego turystycznego szlaku. W Tajlandii popularny jest glamping, czyli bardziej luksusowa wersja kempingu. Młodzi ludzie, często w grupach przyjaciół, podróżują w najpiękniejsze zakątki kraju, by spać pod namiotami. Stawia się je w zachwycających sceneriach, np. wysoko w górach lub w wioskach "na końcu świata", dokąd przyjeżdża się, aby podziwiać naturę lub się schłodzić. Tajowie lubią niskie temperatury, więc chętnie odwiedzają góry, gdzie zimą temperatura spada nawet do zera.
Wyprawom Tajów towarzyszy uwielbienie do kafejek tematycznych. Jest to koncept łączący kawiarnie z restauracjami i pięknymi punktami widokowymi. Aktualnie jest wysyp tego typu miejsc, do których podróżuje się z rodzinami i przyjaciółmi. Są one ulokowane w punktach widokowych, gdzie można poleżeć w hamakach zawieszonych nad przepaścią, rzeką czy jeziorem. Zależnie od warunków naturalnych danej prowincji, istnieją kawiarenki pośród pól ryżowych, ukryte w lesie, pośród plantacji kawy czy herbaty. W miastach z kolei działają kafejki, których tematem przewodnim są np. zwierzęta, a czas urozmaicają gościom psy i koty. Bywa, że Tajowie przychodzą do takich miejsc wystylizowani jak na profesjonalną sesję zdjęciową lub wypożyczają tam stroje czy dodatki. W górach często są to regionalne stroje mniejszości etnicznych. Chodzi o to, aby spędzić czas w otoczeniu natury, odwiedzić miejsca popularne w mediach społecznościowych i zrobić jak najwięcej zdjęć.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Jeśli miałabyś wybrać jeden region lub miejsce w Tajlandii, które oczarowało cię najbardziej, gdzie by to było i dlaczego?
W Tajlandii odwiedziłam blisko 20 prowincji, ale moim celem jest wizyta we wszystkich 77. W podróży zbieram materiały, którymi dzielę się na swojej stronie internetowej. W zamyśle ma ona być inspiracją do tajskich wojaży, przewodnikiem bez ostatniej strony. Nie jest to łatwe, bo jestem typem osoby, która lubi zasiedzieć się w jakimś miejscu, pomieszkać tam trochę. Często wracam do ulubionych prowincji, poniekąd kosztem czasu, który mogłabym przeznaczyć na poznawanie tych nowych.
Ciekawe jest to, że przez siedem lat nie odwiedziłam jeszcze żadnej wyspy w Tajlandii, nie wliczając transferu na Phuket. Z wypiekami na twarzy myślę o tym, co jeszcze przede mną. Z miejsc, które odwiedziłam uwielbiam Kanchanaburi. Wpadam tu w dziurę czasową i nigdy nie jestem w stanie przewidzieć, kiedy wyjadę. Cechy szczególne tej prowincji to niesamowite krajobrazy, bliskość natury, wspaniałe świątynie i przepyszne jedzenie, które jest w Kanchanaburi wyjątkowo tanie.
Doceniam uroki górskich regionów na północy kraju, Mae Hong Son i Chiang Mai, a także mniej znaną prowincję nad Zatoką Tajską, Prachuap Khiri Khan. Bardzo lubię też Bangkok.
Masz dalsze plany w związku ze swoimi tajskimi pasjami? Może przeprowadzka tam na stałe?
Pomieszkiwałam w Tajlandii parę lat, a przez kolejne łączyłam życie w Azji z tym w Europie, przemieszczając się co parę miesięcy. Doszłam do wniosku, że w moim przypadku to jest właśnie połączenie idealne. Po pandemii cały czas trudno jest planować, dlatego też koncentruję się na tym, co mogę zrobić teraz. Zbieram materiały, odwiedzam kolejne miejsca w Tajlandii. Materiału mam tak dużo, że niestraszne mi kolejne restrykcje, podróżować będę cały czas.
Poznawanie Tajlandii jest jak czytanie książki bez ostatniej strony - ona nigdy się nie kończy. Tak też jest z gromadzeniem materiałów w podróży. Zapisane na dyskach zdjęcia, teksty, notatki - wszystko to sprawia, iż nasza podróż cały czas trwa.
Czytaj też: Hitowa restauracja w Bangkoku. Byliśmy w środku
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.