Jakucja. "Chcą wystawić Polakom pomnik"
Jeśli komuś się zdarzy tam zawędrować, będzie zaskoczony gorącym przyjęciem. W Jakucji Polska kojarzy się z konkretnymi ludźmi, badaczami i zesłańcami z XIX w. To nasi najlepsi ambasadorzy.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Szmat drogi stąd. Z Jakucka 5864 km samolotem. Samochodem trzeba by było jechać wydłużoną trasą do 9549 km przez 126 godzin. Terytorium Jakucji jest ogromne, dziesięć razy większe od Polski. Teren górzysty, a większość z jednego miliona mieszkańców skupia się wzdłuż rzeki Leny. Klimat... Nie, nie zgadliście, nie zawsze jest tam zimno. Zimą wprawdzie temperatura spada do minus 60 st. C, ale latem zdarza się jej podskoczyć do plus 40. Klimat jest ostry, kontynentalny. Szalone amplitudy temperatur wytrzymują i ludzie, i zwierzęta. Przez 2,5-metrowe zaspy śniegu małe koniki z gęstą grzywą przebijają się jak krety.
Jeśli ktoś zawita w te strony, będzie zaskoczony gorącym przyjęciem.
– Czy jest jakiś kraj, gdzie aż tak bezinteresownie kochają Polaków? Ja nie znam. Jakuci mają ogromny sentyment do Polaków – twierdzi Paulina Kopestyńska, malarka, Jakutka, która tworzy w Warszawie i we Włoszech. Szacuje, że co czwarty obywatel Jakucji ma polskie korzenie. To spuścizna masowych zsyłek za czasów carskiej Rosji.
Splątane losy
Paulina Kopestyńska odwiedziła Białystok, bo w tutejszym Muzeum Pamięci Sybiru znajduje się największa kolekcja portretów polskich badaczy Syberii, w dużej mierze zesłańców, którzy zapisali się na kartach historii jako jej odkrywcy. Obrazów pędzla Kopestyńskiej – mistrzyni portretu – jest w nim aż 15. Pamięć o uwiecznionych na nich bohaterach przetrwała wśród Jakutów, Buriatów i Ajnów. Także w rodzinnym domu pani Pauliny opowiadało się o nich z sentymentem. Sieroszewscy, Piekarscy... Takie rodziny mieszkały w miejscowości jej ojca. Ponoć byli i Kopestyńscy – zesłańcy ze Lwowa. Malarka przypomniała sobie tę opowieść taty, gdy na studiach na Akademii Sztuk Pięknych w Moskwie poznała niejakiego Kopestyńskiego... Swego przyszłego męża.
Przyjechała za mężem do Warszawy. Zaczęła malować olejem, pastelami, akwarelami i węglem. Jest autorką cyklu portretów noblistów, honorowym członkiem Związku Artystów Jakucji, a zarazem członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków i Stowarzyszenia Polskich Artystów Karykatury. W 2000 r. wyjechała do Włoch, gdzie mieszkała przez parę lat, właśnie tam nad jeziorem Como powstały portrety badaczy Syberii.
Inspiruje ją różnorodna tematyka, ale najbardziej człowiek i to, co wokół siebie stworzył, tradycja i strój. Sama także wygląda barwnie, jak z obrazu. W tradycyjnym, jakuckim stroju ze srebrnymi ozdobami: bransoletami, kolczykami i diademem z symbolem słońca. Spotkanie z białostoczanami w Muzeum Pamięci Sybiru zaczęła od teledysku, w którym piękna Jakutka gra na tradycyjnym instrumencie – drumli, wydającej dźwięki podobne do strzały wypuszczanej z cięciwy, a w tle wyją wilki. Zahipnotyzowała publikę.
Najlepsi ambasadorzy
A do tego jak opowiada: o historii koczowników, przybyłych z Ałtaja, zgodnie z legendą, potomków rodziny Czyngis-Chana; o Święcie Słońca obchodzonym 24 czerwca, kiedy koniom wplata się w grzywy kolorowe tasiemki i zamawia życzenia, które muszą się spełnić; o wieżowcach budowanych na betonowych implantach, bo grunt się stale porusza, kiedy zamarza i rozmarza. I o białych nocach już od marca. Są tam "haftowane" buriackie budynki, "burunduki", wiewiórki w paski, takie jak w Kanadzie, malownicze głazy na półwyspie koło Wierchojańska. W Jakucji kupimy buty ze skóry renifera [cóż, raczej niewielu będzie na to stać, bo ich koszt to ok. 500 euro, czyli ok. 2200 zł – przypis red.] albo wachlarz z rybiej skóry. Tylko w Jakucku będziemy mogli podziwiać 600 rodzajów drumli w muzeum. Przy odrobinie szczęścia być może zobaczymy kopalnię diamentów. Tylko tam w kościele na obrazach przy każdej stacji drogi krzyżowej dostrzeżemy Chrystusa z rysami Jakuta.
A jeśli komuś przyszłoby do głowy, by wybrać się tropem polskich badaczy-zesłańców, odnajdzie wiele miejsc z nimi związanych. Choćby miejscowość Apany, gdzie mieszkał Wacław Sieroszewski, etnograf, podróżnik, geograf i literat. Według Anny Kietlińskiej z Muzeum Pamięci Sybiru, po raz pierwszy przyjechał na Syberię, gdy został zesłany w 1879 r. za konspiracyjną działalność socjalistyczną i krnąbrną postawę aresztanta; po raz drugi w związku z manifestacją pod pomnikiem Mickiewicza w 1900 r. został osadzony w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej, a wypuszczony za kaucją udał się do Irkucka. Od 1890 r. zaczął publikować artykuły etnograficzne o Jakutach, dlatego jest tam dziś wspominany ze szczególną estymą. Jego prawnuczka Zuzanna – jak wspomina Paulina Kopestyńska – była w Jakucji witana jak królowa. W miejscu, gdzie prawdopodobnie był dom, w którym mieszkał Wacław, stoi słup serge (jakucki drewniany słup do wiązania konia), na którym jest wyrzeźbiony napis pamiątkowy. Słup ten został ustawiony staraniem Polonii żyjącej w Jakucji. W samym Jakucku jest natomiast pomnik i ulica Edwarda Piekarskiego.
– Tylu Polaków było w Jakucji, tyle dobrego po sobie zostawili, że nasz naród chce wam wystawić pomnik – mówi Paulina Kopestyńska, zapraszając do odwiedzenia swoich rodzinnych stron. Dodaje, że bilet kosztuje około 4 tys. zł, leci się tranzytem do Moskwy i dalej do Jakucka.
– Jakucja zaskakuje przy pierwszej wizycie... nawet nie mróz ani nie te ogromne przestrzenie, bo to jest charakterystyczne, tego możemy się spodziewać. Zaskakuje to, jak tamtejsi mieszkańcy wspominają Polaków, nawet otaczają Polskę mitem. Nie kojarzy im się ona z państwem, ale z konkretnymi ludźmi, badaczami i zesłańcami z XIX w. To nasi najlepsi ambasadorzy – dodaje prof. Wojciech Śleszyński, dyrektor Białostockiego Muzeum Pamięci Sybiru.
Brat marszałka
– Jakuci lubią nas za czynny udział w odkryciach, jakich dokonali zesłańcy. Najbardziej ceniony jest Wacław Sieroszewski za książkę, w której dogłębnie opisywał kulturę, tradycję i zwyczaje Jakutów – twierdzi podróżnik Krzysztof Suchowierski. – Równie znaną postacią był Edward Piekarski, tłumacz języka jakuckiego [językoznawca i leksykograf, przebywał w Jakucji 24 lata, zajmując się badaniami języka Jakutów i Tunguzów. Najpierw opracował dla własnych potrzeb dwa niewielkie słowniczki: jakucko-rosyjski i rosyjsko-jakucki. Później skoncentrował się na dziele życia – słowniku języka jakuckiego – przypis red.] – opowiada.
Wśród ważnych osobistości nie może zabraknąć Jana Czerskiego, od którego nazwiska zostało nazwane pasmo Góry Czerskiego w Jakucji. To między innymi te postaci sprawiają, że naród ten darzy nas, Polaków, sympatią.
Był także Bronisław Piłsudski, starszy brat marszałka, który dziś jest znacznie bardziej znany w Japonii niż w Polsce. Trafił nawet do japońskiego podręcznika dla szkół podstawowych. Jedna z gór Sachalinu nosi jego imię. Anna Kietlińska opowiada o ciekawym wątku z życia Piłsudskiego, który osiedlił się w ajnoskiej osadzie o nazwie Ai w południowej części Sachalina i wziął ślub z Shinhinchou, krewną ajnoskiego wodza Kimury Bafunke. Owocem tego związku był syn Sukezo i córka Kyou. Potomkowie rodziny Piłsudskich żyją do dzisiaj w Japonii. W Yokohamie mieszka wnuk Bronisława Piłsudskiego Kazuyasu Kimura, który ma trzy córki.
Bronisław Piłsudski wniósł również ogromny wkład w rozwój polskiej etnografii. Po powrocie do Polski zamieszkał w Zakopanem, gdzie prowadził badania etnograficzne Podhala.
Jakucja minus 50 st. C – rowerem
Krzysztof Suchowierski jest pochodzącym z Białegostoku podróżnikiem ekstremalnym. Do najgłośniejszych jego wyczynów należy podróż rowerem po Jakucji. Zimą 2014 r. przejechał 3700 km, gdy temperatura spadała do minus 55 st. C., w większości szlakiem dla samochodów tzw. "zimnikiem". Przebieg wyprawy opisał w książce "Rowerem przez mrozy Jakucji". Zadedykował ją "wszystkim niewinnym ludziom, którzy zostali zesłani w głąb sowieckiego imperium i nigdy nie wrócili do swojej ojczyzny". Swoją opowieść o zmaganiach z fizycznością przeplótł cytatami z życia zesłańców.
Pisze też o niezwykłych krajobrazach: "Wjeżdżamy na jedno ze wzgórz. Dookoła jedynie szczyty, które układają się w coś, co przypomina zapis migotania komór na wydruku EKG. Jadąc w otoczeniu tych gór, można mieć złudne poczucie bezpieczeństwa. Wiadomo, że biały asfalt za kilkaset kilometrów zaprowadzi nas do jakiejś osady, gdzie mieszkają ludzie. Łatwo jednak zapomnieć, że ta droga jest w pełni zależna od przyrody. Jeśli przyjdzie burza śnieżna (purga), droga dosłownie znika. Krajobraz wraca do pierwotnego stanu. Pojawia się świadomość, że człowiek jest w dzikim miejscu. Wtedy góry, a może nawet duchy, które krążą po tej krainie, powiewami wiatrów mówią do nas: ‘Uważajcie panowie, jesteście na naszym terytorium’".
Opisuje również objawy sympatii, jakich doświadczył od spotkanych na drodze ludzi. Wspomina choćby zaciekawionego kierowcę, który widząc zakutanego, z soplami na twarzy rowerzystę, zapraszał go do kabiny na "stakan" gorącej herbaty. Każdy napotkany człowiek oferował pomoc i gościniec (chleb, wędzoną rybę, słoninę), nie pytając o zapłatę. Ba, czasem Jakuci sami wciskali pieniądze. I zawsze zapraszali na nocleg, czy to u dróżniczki, w remizie strażackiej, "kafeszkach", szkołach czy "izbuszkach".
Krzysiek z dwoma towarzyszami wyprawy spotkał też potomków zesłańców. Inżynier Maksim pokazywał im ulicę, którą prowadzeni byli Polacy do łagru. Opowiadał, że matka oddała swoje malutkie dziecko mieszkającym tu ludziom, bo przeczuwała, że nie przeżyje marszu. Ten chłopczyk wychował się w rodzinie, która go przygarnęła. – Po kilkunastu latach ożenił się z moją ciotką – mówił mężczyzna. Z kolei w Chandydze, w cerkwi, wysoka kobieta podeszła do Krzyśka, pobłogosławiła go znakiem krzyża i mocno przytuliła jak matka. W rodzinie jej męża byli polscy zesłańcy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz też: Najzimniejsze miejsce na ziemi zamieszkane przez ludzi
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.