Koleje Retyckie w Szwajcarii. To się nazywa pociąg do podróży!
Majstersztyk inżynierii. Ponad 100-letni symbol Szwajcarii. Wiodące przez Gryzonię Koleje Retyckie słyną z dwóch ekspresów: Lodowcowego (Glacier Express) oraz Bernina. Na całej ich trasie można podziwiać spektakularne alpejskie krajobrazy – i jest to coś, czego przynajmniej raz w życiu każdy powinien doświadczyć.
Przez UNESCO uznane za dzieło wyjątkowe, pionierskie. Koleje Retyckie w Szwajcarii są ewenementem na skalę świata. I choć cały system kolejowy w tym kraju robi olbrzymie wrażenie (dowiozą wszędzie i są punktualne jak szwajcarskie zegarki), to "małe czerwone pociągi" po prostu wymiatają.
Trasy obu ekspresów zawiadywanych przez Rhaetische Bahn są genialnie wkomponowane w wysokogórski krajobraz przepięknej Gryzonii. Wiodą przez alpejskie łąki, zaśnieżone przełęcze i lodowce (na czele z gigantycznym Morteratsch), spektakularne wiadukty i serpentyny. Nie omijają też słynnych szwajcarskich kurortów narciarskich i miasteczek, jak St. Moritz, Davos czy Zermatt. Widoki przesuwające się za panoramicznymi oknami dosłownie rozkładają na łopatki.
Czekoladowy pociąg w Warszawie:
Glacier Express
Ekspres lodowcowy uczynił z potencjalnej wady swoją największą zaletę. Reklamuje się jako najwolniejszy ekspres na świecie i w tych słowach nie ma krzty przesady – liczącą niecałe 300 km trasę z Zermatt do Sankt Moritz pokonuje w 7,5 godz. Nieco szybciej, bo w 6 godz. dociera do Chur. Ale o to właśnie chodzi. W tym przypadku im wolniej, tym lepiej. Bo podróż jest tak samo ważna, jak osiągnięcie celu.
291 mostów, 91 tuneli, 7 dolin i 3 kantony: Wallis, Uri i Gryzonia – to droga, którą prowadzi nas ekspres lodowcowy. Po drodze możemy m.in. podziwiać przełęcz Oberalp położoną na wysokości 2033 m n.p.m., a także zlokalizowany w okolicach Filisur wiadukt Landwasser. Budowla z miejscowego, ciosanego kamienia wapiennego liczy sobie 136 m długości i 65 m wysokości. Każdy, kto miał szansę się przejechać tą wiekową konstrukcją, z miejsca zrozumie, dlaczego została wpisana na listę dziedzictwa UNESCO.
Wielką kulminacją podróży jest widok na wzbijający się na wysokość 4478 m n.p.m. surowy szczyt Matterhorn. U jego podnóża leży Zermatt. To niewielkie miasteczko jest bez wątpienia jednym z najmodniejszych miejsc w Alpach. Regularnie bywa tu brytyjska rodzina królewska, na wczasy wpadają Madonna, Nicole Kidman, Bryan Adams i Robbie Williams. Na deptaku można spotkać też Phila Collinsa, który po przeprowadzce do Szwajcarii zamieszkał w niewielkiej górskiej wiosce, pół godziny jazdy od Genewy.
Za oknami Glacier Expressu jest więc naprawdę przyjemnie, ale nie gorzej jest w środku. Kelnerzy szczodrze polewają wino i serwują ciepłe dania – tradycyjne szwajcarskie przysmaki, którym obowiązkowo towarzyszą lokalne sery. Nawet ci, którzy wiecznie narzekają, nie znajdą powodu.
Bernina
Trasa ekspresu Bernina (która w przyszłym roku będzie obchodzić 10-lecie wpisania na listę światowego dziedzictwa UNESCO) wiedzie natomiast z północy na południe Alp. Z najstarszego miasta Szwajcarii, Chur, do Tirano, tuż za granicą z Włochami. Nitka szyn przerzucona została przez 196 mostów, 55 tuneli i wznosi się na najwyższy punkt osiągalny dla europejskich pociągów bez zębatek – Ospizio Bernina na wysokości 2253 m n.p.m. Krajobrazy są spektakularne. Mowa tu zarówno o cudach przyrodniczych, jak i tych stworzonych przez człowieka.
Architektoniczna niespodzianka czeka nas na przykład we wsi Brusio, tuż pod włoską granicą. Na tym odcinku czerwony pociąg zjeżdża z wysokości krętą spiralą i przebija się przez góry tunelami. Za moment przejeżdża pod torami, które właśnie pokonaliśmy. Wrażenia? Cóż, najlepiej będzie, jeśli spróbujecie sami!
Mknąc Kolejami Retyckimi przez alpejskie krajobrazy, warto zatrzymać się w Sankt Moritz, najstarszym i chyba najbardziej snobistycznym kurorcie zimowym na świecie. Dzięki dogodnemu położeniu słonecznych dni jest tu ponad 300 w roku, a liczba celebrytów i koronowanych głów (na czele z Monicą Celucci, Claudią Schiffer, Kate Mossi księciem Albertem z Monako)
na metr kwadratowy może przyprawić o zawrót głowy. Jeśli nie szusują na nartach, to oddają się luksusowym zakupom – bogactwo wręcz wylewa się z wystaw sklepowych na ulicę.
Kolejnym punktem, którego nie można przegapić na trasie, jest Davos. Miasteczko, które humanistom kojarzy się z "Czarodziejską górą" Tomasza Manna, a umysłom ścisłym ze Światowym Forum Ekonomicznym, jest mniej napuszone od Sankt Moritz, ale równie warte poznania. Już pod koniec XIX w. zwykł tu przyjeżdżać na zimowy wypoczynek sir Artur Conan-Doyle, twórca "Sherlocka Holmesa". Dziś popularny ośrodek narciarski oraz eldorado snowboardzistów też ma szczęście do słynnych postaci. George Clooney, Matt Damon, Shakira… Nie tylko ekonomiści królują w Davos.