Koronawirus w Indiach. Polka opowiada: "Można się narazić na tzw. ojcowskie pouczenie, które kończy się siniakami"
Z powodu epidemii koronawirusa nie wszyscy Polacy zdołali wrócić do kraju. Wielu wciąż oczekuje na możliwość powrotu. Wśród nich jest Anna Tanwar, która zgłosiła się do nas przez serwis dziejesi.wp.pl. Utknęła z mężem w New Delhi w Indiach. Opowiada, jak wygląda tam kwarantanna.
20.04.2020 15:24
Mąż Anny pracował w Mumbaju jako przedstawiciel polskiego producenta jabłek. Silna konkurencja oraz gwałtowny rozwój epidemii koronawirusa sprawiły, że oboje postanowili wrócić do Polski. Lot powrotny zarezerwowali na 25 marca i ostatnim z planowanych połączeń kolejowych dostali się do New Deli, skąd planowali powrót. Na próżno.
- Lot z 25 marca został odwołany. Datę przesunięto na 15 kwietnia, ale i tego dnia nie opuściliśmy New Delhi. Kolejny przewidywany termin to 29 kwietnia. Perspektywy powrotu są jednak niepewne. Wśród innych przebywających tu Polaków powiela się obawa, że Polskie Linie Lotnicze LOT postanowią ze względów ekonomicznych zerwać umowę i anulować przesunięte loty – mówi Anna Tanwar w rozmowie z WP.
Z akcji #LotDoDomu nie skorzystali, bo wiedzieli, że wiąże się ona z walką o miejsca na pokładzie. Schronienia na czas kwarantanny udzieliła im rodzina jej męża. Dzięki temu nie czuli również potrzeby, by zwracać się do ambasady z prośbą o pomoc. Zdają sobie sprawę, że wielu innych Polaków może być w gorszej sytuacji.
Hindusi nieufnie patrzą na turystów
Anna mówi, że czuje się bezpiecznie, ale stara się nie manifestować swojej obecności wśród sąsiadów. Widok Europejki wzbudza w lokalnych mieszkańcach niepokój. Uważają, że wirusa SARS-Cov-2 przywieźli do kraju turyści. Nie wiadomo, jak widmo kolejnych ograniczeń wpłynie na nastroje społeczne. Indie to wielki kraj ogromnych kontrastów, a utrata kontroli nad epidemią kornawirusa może wywołać radykalne działania władz oraz nieprzewidywalną reakcję ludności.
- Od połowy marca korzystamy z gościny rodziny mojego męża. Jego siostra wraz z mężem są nauczycielami. Przeżywają obecnie trudne chwile, jak każda inna rodzina na całym świecie. Mimo to są dla nas bardzo życzliwi – opowiada Anna Tanwar. – Staramy się w tym trudnym czasie pomagać im w codziennych obowiązkach domowych. Przy okazji zgłębiam tajniki tradycyjnej indyjskiej kuchni i próbuję przekonać Hindusów do polskich dań - mówi.
Obywatele stosują się do zaleceń rządu
Premier Indii, Narendra Modi ogłosił w miniony wtorek, że ogólnokrajowa kwarantanna zostaje przedłużona do 3 maja. Na decyzję rządu wpłynął m.in. najwyższy jak dotąd dobowy wzrost ofiar koronawirusa. Do tej pory w kraju zarażonych jest niemal 13,5 tys. osób. Śmierć poniosły 448 osoby (stan na 17 kwietnia).
- Do 20 kwietnia będziemy monitorowali, jak radzą sobie okręgi. Tam, gdzie sytuacja się poprawi, pewne obostrzenia zostaną poluzowane – mówił Narendra Modi w orędziu do narodu, które relacjonował dziennik "The Indian Express". Do tego czasu w Indiach obowiązywać będą surowe ograniczenia.
Hindusi z wielkim szacunkiem traktują słowa premiera i stosują się do kolejnych rozporządzeń. Narodowa kwarantanna w Indiach, podobnie jak w Polsce, wymusza konieczność dostosowania się do restrykcyjnych ograniczeń. Każdorazowe opuszczenie miejsca zamieszkania w New Delhi wiąże się z obowiązkiem noszenia maseczki ochronnej.
Zobacz także
– Mimo ograniczeń i zamrożenia większości działań gospodarczych nie odczuwamy w sposób dotkliwy problemu z zaopatrzeniem w żywność. Lokalne sklepiki są regularnie zaopatrywane. Po zamkniętych osiedlach poruszają się mający specjalne pozwolenia dostawcy świeżych warzyw i butli gazowych – tłumaczy Anna.
Policja brutalnie egzekwuje przestrzegania zakazów
W Indiach zasady są jasne: podczas narodowej kwarantanny obywatele pozostają w domach. Jazda rowerem czy spacerowanie to czynności, które są obecnie niemożliwe. Jak dotąd nieprzestrzeganie kwarantanny było brutalnie egzekwowane. Choć większość obywateli posłusznie stosuje się do rządowych zakazów, to znajdą się i tacy, którzy je bagatelizują. Tamtejsza policja sięga wówczas po metody często dalekie od humanitarnych, np. bicie pałkami. I nie boi się pokazywać ich w sieci.
- Nieuzasadnione wyjście z domu kończy się w najlepszym wypadku upomnieniem albo groźnym spojrzeniem policjantów. Można się jednak narazić także na tzw. ojcowskie pouczenie, które kończy się siniakami – mówi Polka w rozmowie z WP.
Kwarantanna w indyjskich miastach możliwa jest jedynie dla osób dobrze sytuowanych. Ta część stanowi jednak mniejszość kastowego społeczeństwa. Izolacja społeczna nie może funkcjonować w slumsach i dzielnicach biedy, gdzie nie ma toalet ani bieżącej wody. Kobiety całymi grupami wybierają się po wodę, a mężczyźni w poszukiwaniu jedzenia i nielegalnej pracy. Może się okazać, że kwarantanna w Indiach wyrządzi obywatelom o wiele więcej złego niż sam koronawirus.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl