Koszmar w Zakopanem. Z roku na rok jest coraz gorzej
Większość popularnych turystycznie miast mierzy się w wakacje z tym problemem, jednak w Zakopanem zdecydowanie wymyka się on spod kontroli. Pod Tatrami jest za mało miejsc parkingowych, większość ulic jest zakorkowana, a turyści często stają byle gdzie, także na zakazach.
Poruszanie się autem po Zakopanem w sezonie nie należy do przyjemnych rzeczy. Cierpią zarówno mieszkańcy, jak i turyści. Ogromne korki tworzą się na drogach dojazdowych do stolicy Tatr, w centrum i na trasach prowadzących do popularnych szlaków.
Ogromny problem w Zakopanem
Gdy po odstaniu kilkudziesięciu minut, dotrzemy w końcu do celu, pojawia się zazwyczaj kolejny problem - nie ma gdzie zaparkować. Miasto ma zdecydowanie za mało miejsc parkingowych.
Jak podaje polsatnews.pl, w Zakopanym mieszka około 26 tysięcy osób, codziennie pojawia się tam w wakacje ok. 100 tysięcy turystów, z czego większość przyjeżdża własnym autem. Zamiast zostawić je przy obiekcie noclegowym i korzystać z komunikacji miejskiej, po mieście także poruszają się samochodem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Idealne miejsce w Polsce na urlop o każdej porze roku
- Gdy przyjeżdża tych gości cztery razy tyle (co mieszkańców - przyp. red.), musielibyśmy się zamienić w jeden wielki parking, żeby starczyło miejsca dla wszystkich - mówi, cytowana przez polsatnews.pl, Agata Pacelt-Mikler z Urzędu Miasta w Zakopanem.
Z braku miejsc parkingowych turyści notorycznie zostawiają auta w miejscach niedozwolonych. Dotyczy to zarówno centrum, jak i okolic szlaków.
Zakopiańska policja przyznaje, że musi regularnie odholowywać pojazdy z rejonu Łysej Polany.
"Przyjezdni kierowcy niestety nadal ignorują znaki drogowe. Policjanci zakopiańskiej drogówki oraz policjanci z Komisariatu Policji w Bukowinie Tatrzańskiej, nadzorujący ten rejon, zapowiadają, że będą konsekwentnie odholowywać nieprawidłowo zaparkowane pojazdy. W mijający weekend odnotowaliśmy aż kilkadziesiąt takich aut" - brzmi najnowszy komunikat.
Czytaj także: Lawina mandatów w Tatrach. Nawet 3,5 tys. zł kary