Lampedusa – europejski raj celem dla uchodźców z Afryki

Turkusowe wody i rajskie krajobrazy, jakich nie powstydziłyby się najbardziej egzotyczne miejsca na świecie. Taka jest Lampedusa, położona między Maltą a Tunezją, zaledwie 100 km od wybrzeży Afryki. Włoska wyspa leży na trasie między Afryką i Europą, przez co staje się celem dla uciekinierów z Czarnego Lądu. Wielu z nich, w drodze po lepsze życie, ginie w morskich wodach. Ostatnia katastrofa statku na Morzu Śródziemnym pochłonęła 800 osób. Niektóre źródła szacują, że od początku tego roku podczas przeprawy przez morze zginęło 1600 osób, próbujących dostać się do Włoch.

Lampedusa – europejski raj celem dla uchodźców z Afryki
Źródło zdjęć: © Roberto Caucino - Shutterstock

23.04.2015 | aktual.: 27.10.2016 08:26

Turkusowe wody i rajskie krajobrazy, jakich nie powstydziłyby się najbardziej egzotyczne miejsca na świecie. Taka jest Lampedusa, położona między Maltą a Tunezją, zaledwie 100 km od wybrzeży Afryki. Włoska wyspa leży na trasie między Afryką i Europą, przez co staje się celem dla uciekinierów z Czarnego Lądu. Wielu z nich, w drodze po lepsze życie, ginie w morskich wodach. Ostatnia katastrofa statku na Morzu Śródziemnym pochłonęła 800 osób. Niektóre źródła szacują, że od początku tego roku podczas przeprawy przez morze zginęło 1600 osób próbujących dostać się do Włoch.

Leżąca między Europą a Afryką Lampedusa uważana jest za jedną z najwspanialszych pereł Morza Śródziemnego. Znalazła się nawet w tegorocznym rankingu jednego z największych portali turystycznych na świecie - TripAdvisora, z najpiękniejszą plażą w całej Europie. To *Spiaggia dei Conigli *(czyli Plaża Królików), zlokalizowana na południo-zachodnim wybrzeżu wyspy. W krystalicznie czystej wodzie zatoki przeglądają się pomarańczowe skały kontrastujące z białym piaskiem. Poza tym z geologicznego punktu widzenia Lampedusa należy do kontynentu afrykańskiego, co sprawia, że można tu wypoczywać od kwietnia aż do listopada. Problem jednak w tym, że coraz mniej turystów chce oglądać ten rajski obrazek, mimo że wyspa promuje się nawet jako alternatywa dla kurortów w Egipcie.

Już w 2011 roku miejscowe stowarzyszenie hotelarzy alarmowało, iż z *powodu masowego napływu imigrantów *z Afryki Północnej i nieobecności turystów Lampedusa poniosła straty porównywalne do klęski żywiołowej. Antonio Martello, szef stowarzyszenia apelował do przedstawicieli włoskiego rządu i parlamentu o podjęcie działań na rzecz ratowania całej tej branży z wyspy, przeżywającej ogromne trudności finansowe.

Początkowo imigranci przybywali tu głównie z Tunezji. W ostatnich latach nasilił się ich napływ z Libii. Tak naprawdę oba te kraje są tranzytowymi dla uciekinierów z Mali, Gambii, Senegalu, Somalii, Erytrei, Bangladeszu. Zdarzają się też uciekinierzy z Syrii i Palestyny. Wśród imigrantów nie brakuje też dzieci. Wiele z nich podróżuje bez opieki dorosłych. Włoska Lampedusa, jako położona najbliżej afrykańskiego wybrzeża, jest głównym celem ogromnych grup ludzi zmierzających do europejskiej "ziemi obiecanej". Próbują uciec od biedy, wojen, przemocy i braku perspektyw. Marzą, by zacząć nowe, lepsze życie.

- Ludzi tych powinniśmy rozdzielić na dwie podstawowe grupy. Jedna z nich to osoby, które mogą ubiegać się o nadanie statusu uchodźcy. Zgodnie z prawem międzynarodowym, muszą oni potwierdzić, że potrzebują ochrony międzynarodowej przed prześladowaniem lub poważną krzywdą we własnym kraju. W tej grupie znajdują się Syryjczycy, osoby pochodzące z Libii, z terenów objętych wojną domową czy z Republiki Środkowoafrykańskiej. Jednak, jeśli uciekinierzy pochodzą z krajów, w których aktywne prześladowania ludności nie występują, wtedy osoby takie nie są uchodźcami, a migrantami ekonomicznymi. To zapewne zdecydowana większość ludzi, którzy w Afryce wsiadają na łodzie i płyną do Europy. Często to młodzi mężczyźni, którzy mają trochę odwagi lub ludzie, którzy znają jakiś język obcy. Tak naprawdę, gdyby zostali w swoich krajach, bardzo przyczyniliby się do ich rozwoju ekonomicznego. Przez to, że emigrują, albo giną w wodach Morza Śródziemnego, albo kończą w nie do końca dobrej sytuacji w Europie, nie mogąc
uczestniczyć w rozwoju swojego własnego kraju - mówi Wojciech Wilk, prezes fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowe.

Uciekinierzy wykupują miejsca na łodziach płynących do Włoch, zdając się na łaskę przemytników. Uciekają czym się da: kutrami, zdezelowanymi łodziami. Zdają sobie sprawę z ich fatalnego stanu, jednak wsiadają, gotowi zaryzykować własne życie. W efekcie często to nim płacą za niebezpieczną drogę, pozostając na zawsze na morskim cmentarzysku u wrót Europy. Sami przemytnicy dokładnie wiedzą, że ich makabryczne "biura podróży" niosą śmierć. Zarobek jednak kusi. W tym roku we włoskim rejonie Palermo i w innych miastach aresztowano 24 członków grupy przestępczej organizującej przerzut ludzi z wybrzeży północnej Afryki do Włoch. Włoska prokuratura ustaliła, że każdy z przemytników zarabiał nawet po 80 tysięcy euro za wysłanie przez Cieśninę Sycylijską łodzi z 200 imigrantami. Za stłoczenie na pokładzie kilkuset osób można zarobić około miliona euro. W zbijaniu majątku pomaga im fakt, iż w Libii nie funkcjonuje straż przybrzeżna, co niemal bez przeszkód pozwala wykorzystywać desperację tych, którzy chcą
dostać się do raju, jakim jest Unia Europejska.

Obciążone łodzie toną gdzieś na Morzu Śródziemnym. Kiedy tak się dzieje, ludzie giną bez śladu. Szczęście mają ci, których zdołają uratować pływające po morzu jednostki. Jesienią 2013 roku włoskie i maltańskie służby morskie zapobiegły makabrze, ściągając z trzech dryfujących łodzi blisko 400 uciekinierów z Syrii i Palestyny. Na początku stycznia 2014 roku włoska marynarka wojenna uratowała 823 imigrantów, którzy płynęli na Lampedusę na pokładzie czterech małych statków i łodzi. Nieco wcześniej u wybrzeży Sycylii uratowano 233 nielegalnych imigrantów. 24 stycznia tego samego roku 204 uciekinierów uratował w pobliżu Syrakuz włoski statek. Przykłady można mnożyć.

Włoskie statki amfibie, bezzałogowe drony i śmigłowce patrolują Cieśninę Sycylijską w ramach rozpoczętej jesienią 2013 roku operacji _ Mare Nostrum _, której celem jest zapewnienie bezpieczeństwa imigrantom, płynącym do Włoch z północnej Afryki. Działania te podjęto po katastrofach statków z imigrantami.

Uciekinierzy trafiają nie tylko na Lampedusę. Część z nich decyduje się na pokonanie dłuższego dystansu, poszukując szczęścia na Malcie lub Sycylii. Właśnie na tą drugą wyspę trafić miała grupa, która w sobotę 18 kwietnia o godz. 8 na zardzewiałym kutrze wypłynęła z Trypolisu, stolicy Libii. Byli tam Syryjczycy, ok. 150 Erytrejczyków, Somalijczycy. Śmierć poniosło 800 osób. Z tragedii ocalało zaledwie 27 z nich. Wszyscy trafili do ośrodków dla uchodźców w regionie.

Niektóre źródła szacują, że od początku tego roku podczas przeprawy przez Morze Śródziemne zginęło 1600 osób, natomiast według organizacji międzynarodowych, od 1990 roku podczas prób przekroczenia Morza Śródziemnego zginęło 25 tysięcy emigrantów z Trzeciego Świata. Co się dzieje z tymi, którzy przeżyli?

- Zgodnie z Konwencją Genewską o Statusie Uchodźców z 1951 roku, kraje-sygnatariusze mają obowiązek przyjąć na swoje terytorium osoby, które ubiegają się o status uchodźcy. Jeśli ludzie ci udowodnią, że w swoim kraju byli prześladowani lub groziła im śmierć, mogą uzyskać pomoc od rządów państw. Nie jest jednak tak, że jeśli ktoś pochodzi np. z Iraku, automatycznie staje się uchodźcą. Każdy przypadek bada się osobno. Zupełnie inna sytuacja jest z tymi ludźmi, którzy płyną do Europy licząc na wyższe zarobki lub generalnie na zdobycie pracy. Problem bowiem w tym, że nawet jeśli europejski rynek pracy potrzebuje określonej siły roboczej, imigranci, którzy wsiadają w Afryce na łodzie, w większości wielu umiejętności zawodowych nie posiadają. Zauważalne są też ogromne dysproporcje w poziomie edukacji. Dla przykładu powiem tylko, że Fundacja Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej zajmuje się 10 tysiącami uchodźców z Syrii, którzy znaleźli schronienie w Libanie jako uchodźcy. Trzydzieści procent z uchodźców
syryjskich w Libanie nie potrafi w tym kraju znaleźć pracy, gdyż wcześniej zajmowali się tylko pasterstwem lub uprawą roli. Przybycie ludzi o tak niskich kwalifikacjach na europejski rynek pracy stawia i ich i kraje, do których trafiają, w bardzo ciężkiej sytuacji, gdyż trzeba ich wdrożyć w nowy, o wiele bardziej wymagający, rynek pracy. Ich trudna egzystencja po dotarciu do Europy nie wynika z tego, że nikt nie chce im pomóc, a z tego, że mają problem ze znalezieniem odpowiednio płatnej pracy. Takich migrantów widzimy choćby podczas wakacji we Włoszech, często zajmują się drobnym handlem w miejscach pełnych turystów. Powstaje pytanie czy nawet tam nie są wykorzystywani przez zorganizowaną przestępczość. Z drugiej strony, dla osób o określonych, potrzebnych w Europie umiejętnościach, istnieją już mechanizmy rozpoczęcia legalnej pracy w Unii Europejskiej, która potrzebuje nowych rąk do pracy - tłumaczy Wojciech Wilk.

Marta Legieć

Źródło artykułu:WP Turystyka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (159)