Samolotem z kotem. O tym musisz wiedzieć, chcąc zabrać pupila w podróż
Podróż samolotem z kotem czy psem? To naprawdę świetny pomysł do zrealizowania przez cały rok. Jak przygotować pupila do wyjazdu, na jakich zasadach możemy go zabrać na pokład samolotu, ile to kosztuje? Sprawdziłem to podczas wyprawy kota Kentucky LOT-em.
Kentucky ma już za sobą wiele wyjazdów samochodem i udaną wyprawę pociągiem, co opisywałem tutaj. Tym razem tego cudownego złotowłosego kota brytyjskiego zabrałem w podróż samolotem.
Oczywiście, by nie narażać go na stres i przyzwyczaić do lotnisk oraz samolotów, na razie zdecydowałem się na trasę krajową. Polskie Linie Lotnicze LOT mają w swojej siatce połączeń wiele takich połączeń, nie musimy więc się ograniczać do Krakowa lub Gdańska. Podróż na wszystkich trasach, co istotne z punktu widzenia wyjazdu z pupilem, zajmuje 30-80 minut (w zależności od trasy).
Do tego trzeba oczywiście doliczyć czas dojazdu na lotnisko, odprawę, oczekiwanie na rejs i - po wylądowaniu - transfer do miejsca docelowego. O tym wszystkim za chwilę.
Bilet dla kota
Podróż samolotem jest szybka i przyjemna, ale również związana z licznymi procedurami. Przewóz zwierząt reguluje na podstawie międzynarodowego prawa każdy przewoźnik. LOT stosuje standardy Międzynarodowego Stowarzyszenia Przewoźników Powietrznych (IATA). Dopuszcza przewóz m.in. psów, kotów czy fretek. Ważne jest, by wyjazd zaplanować odpowiednio wcześnie, bo na każdym rejsie możliwy jest przewóz tylko określonej, bardzo limitowanej liczby zwierząt. Osobne przepisy dotyczą psów przewodników, odrębne stosuje się do przewozu pupili jako cargo, w luku bagażowym, aż w końcu na pokładzie.
Skupmy się na podróży kota Kentucky. Zakup biletu dla tego 6-kilogramowego rocznego kociaka możliwy był do 12 godzin przed planowanym lotem. Jednak, by zabezpieczyć sobie możliwość rejsu z nim, bilety dla kota kupiłem równolegle z tymi dla siebie. Ile to kosztuje? Tanio nie jest. Na trasach krajowych LOT pobiera opłatę ok. 190 zł (za rejs w jedną stronę, za zwierzę ważące z kontenerem do 8 kg). Dla porównania w podróży na trasach europejskich i bliskowschodnich opłata wzrasta do ok. 280 zł, a na lotach do Ameryki Północnej czy Azji do ok. 465 zł. Do tych kwot mogą być doliczane dodatkowe opłaty serwisowe w zależności od portu docelowego. Opłatom nie podlega przewóz psów przewodników/towarzyszących. Szczegóły są na stronie przewoźnika.
A jak jest u innych dużych przewoźników obecnych w Polsce? Wizz Air nie akceptuje przewozu żadnych zwierząt poza psami przewodnikami/psami towarzyszącymi. Ich przewóz nie podlega opłacie, na jednym rejsie może być tylko jedno takie zwierzę. Chęć podróży trzeba wcześniej zgłosić do telecentrum ds. pomocy specjalnej na min. 48 godz. przez rejsem. Podobnie jest w linii Ryanair - przewóz zwierząt nie jest dozwolony. Irlandzki przewoźnik dopuszcza podróż czterech psów przewodników/towarzyszących na pokładzie, podczas jednego lotu. Nie jest za to pobierana żadna opłata, ale chęć takiej podróży i wymagane dokumenty trzeba przedstawić najlepiej już podczas rezerwacji biletów, z odpowiednim wyprzedzeniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS4
W drogę
Gdy już kupimy bilety, pozostaje nam przygotować kontener i dokumenty, by w dniu podróży uniknąć stresu. Przewoźnik na swojej stronie lot.com podaje wszystkie potrzebne informacje.
Kontener musi być wygodny dla zwierzęcia, elastyczny, by zmieścić się przed poprzedzającym fotelem na pokładzie, a także mieć konkretne wymiary (na trasach krajowych to 45 cm dł./30 cm szer./20 cm wys.).
Pamiętajmy, że dozwolony jest przewóz minimum trzymiesięcznych zwierząt, których szczepienie na wściekliznę odbyło się co najmniej 21 dni wcześniej.
LOT-em z kotem
W dniu wylotu do Rzeszowa, na Lotnisko Chopina w Warszawie przyjechaliśmy z kotem 1,5 godz. przed planowaną godziną wylotu. Oczywiście zawsze trzeba to odpowiednio zaplanować i wziąć pod uwagę, że ten czas może nie być wystarczający. Bo np. mamy sezon urlopowy, tzw. poranną lub popołudniową falę wylotów lub lecimy poza granice Polski.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Obsługa stołecznego portu w sposób miły i bardzo sprawny zważyła kota z kontenerem, sprawdziła aktualny wpis weterynaryjny o stanie zdrowia do Paszportu Zwierzęcia Domowego (musi być tam także informacja o aktualnym szczepieniu przeciwko wściekliźnie, microchipie, itd.) i po chwili byliśmy już w strefie kontroli bezpieczeństwa.
To najtrudniejszy – jak się potem okazało – punkt podróży, o którym niewiele osób wie. Kontener musi być prześwietlony bez zwierzęcia, konieczne jest więc wyjęcie go, wzięcia na ręce i przejście przez bramkę bezpieczeństwa (oczywiście zasady są dostosowywane m.in. do zwierzęcia; w tym przypadku był to kot, podróżujący na pokładzie jako zwykły pasażer).
Kentucky to domowy, bardzo spokojny kot. Ale jak wiemy, zwierzęta mają różne charaktery, i różne rzeczy mogą je wystraszyć. Służby lotniskowe rekomendują więc specjalne obroże ze środkiem uspokajającym lub plastikowe szelki, które pozwolą nam mieć kontrolę nad zwierzęciem w czasie pobytu poza kontenerem. Bardzo ważne jest, by szelki czy obroża nie miały metalowych elementów, bo wtedy trzeba będzie je zdjąć przed prześwietleniem.
Po przejściu kontroli bezpieczeństwa udaliśmy się pod odpowiednią bramkę wejścia do samolotu.
Wejście na pokład odbyło się punktualnie i sprawnie, sam lot minął spokojnie i bardzo szybko (z Warszawy do Rzeszowa leci się ok. 40 minut). Kentucky podróż zniósł bardzo dobrze, niepokojąc się tylko podczas startu. Ale to z uwagi na zmiany ciśnienia.
Po lądowaniu w Rzeszowie sprawnie opuściliśmy lotnisko i w niecałe 30 minut byliśmy w docelowym miejscu.
Wrażenia? Podróż na trasach krajowych może być świetną, choć nie najtańszą alternatywą do wypraw z pupilem. Obsługa na lotniskach, w samolotach LOT-u jest odpowiednio przeszkolona i przyjazna. Jeżeli postępujemy zgodnie z procedurami nasz lot będzie naprawdę przyjemny. Największym atutem jest skrócenie do minimum czasu pobytu zwierzęcia w kontenerze.
Pamiętajmy, że już na 3-4 godziny przed podróżą zwierzę nie powinno niczego jeść, ani pić. Do kontenera warto zabrać małą pluszową zabawkę kota, a ze sobą plastikowe szelki, smycz, suche przekąski i mokre chusteczki.
Kentucky po wypuszczeniu z kontenera był w doskonałej formie. Skorzystał z kuwety, napił się wody, zjadł swoją ulubioną karmę i poszedł spać na parapet.
Jakub Panek, dziennikarz i wydawca Wirtualnej Polski