Marrakesz - w błękitnej katedrze Yves’a Saint Laurenta
Marokańskie Czerwone Miasto kryje wiele zakątków, które sprawią dziką radość nie tylko wielbicielom egzotyki, ale również… fascynatom mody. Jednym z nich jest stworzony prawie 100 lat temu Ogród Majorelle, który przez 20 lat należał do samego Yves’a Saint Laurenta. To miejsce obezwładniające zmysły.
Marrakesz może zmęczyć. Upał, niekończący się gwar, ciasne i rozgrzane do czerwoności uliczki – to wszystko ma niepowtarzalny urok, ale jeśli nie lubicie nadmiaru, możecie zapragnąć natychmiastowej ucieczki (ja zapragnęłam niemal po pół godziny). Na szczęście nie trzeba uciekać daleko, bo w samym sercu miasta skrywa się najprawdziwsza oaza zieleni *(bez względu na to, jak banalnie brzmią te słowa, ich użycie ma w tym przypadku sens, o czym się przekonacie, jeśli tylko zdecydujecie się na wizytę). Mowa o *Ogrodzie Majorelle. "Żywym obrazie". "Świątyni błękitu i zieleni", gdzie można odpocząć od zgiełku miasta i skwaru (gwarantuję, że niemal nie czuć tu upału). Zakątku tak fascynującym, że trudno uwierzyć, iż istnieje naprawdę.
Błękit totalny
To jeden z tych przypadków, gdy o historii miejsca nie można mówić w oderwaniu od burzliwych biografii osób, które je zbudowały. Zacznijmy więc od początku. Czyli od 1919 r., gdy francuski malarz Jacques Majorelle przyjeżdża do Marrakeszu. Czerwone Miasto rozkochuje go w sobie na zabój, postanawia więc zamieszkać tu na stałe. By móc na co dzień doświadczać egzotycznych kolorów, zapachów, smaków.
3 lata później artysta kupuje porośnięty palmami daktylowymi teren na skraju miasta, a następnie zatrudnia architekta Paula Sinoira i zleca mu budowę willi w stylu mauretańskim. Efekt przechodzi najśmielsze oczekiwania. Dom – zadziwiająco nowoczesny – łączy elementy art deco z wyraźną słabością do estetyki Le Corbusiera.
Niedługo potem malarz pokrywa swą pracownię i zarazem mieszkanie oszałamiający kobaltem. Błękitem totalnym. Kolorem tak nasyconym i niepowtarzalnym, że otrzymuje własną nazwę – bleu Majorelle (od miejsca pierwszego zastosowania). Ale to nie wszystko. Wkrótce niebywałą błękitną "katedrę" zaczyna otaczać nie mniej imponująca połać zieleni.
Majorelle, miłośnik botaniki i ulotnego piękna, tworzy islamski (jednak dostosowany do wymogów europejskiego modernizmu) ogród z bujną, tropikalną roślinnością, przywiezioną z najdalszych zakątków świata. Bajeczna dżungla w środku miasta rozsławia artystę bardziej niż jego obrazy.
Niestety, gdy malarz ulega nieszczęśliwemu wypadkowi i umiera w 1962 r., ogród popada w zapomnienie.
Jak skutecznie odpocząć na wakacjach? Zobacz koniecznie:
Matisse w miejskiej dżungli
Od zniszczenia miejsce ocala legendarny dziś, francuski projektant Yves Saint Laurent, który w 1966 r. po raz pierwszy zjawia się w Marrakeszu. Jego partner, Pierre Bergé, tak wspomina ich wrażenia z odwiedzin w Jardin Majorelle. "Zaglądaliśmy tam każdego dnia. Ogród był otwarty dla publiczności, ale pusty. Uwiodła nas ta oaza, gdzie kolory używane przez Matisse’a komponowały się z tymi występującymi w naturze".
W 1980 r. para kupuje piękną mauretańską willę i zabiera się za przywrócenie świetności ogrodowi. Projektant i jego towarzysz życia sprowadzają na miejsce 400 odmian palm, 1800 rodzajów kaktusów, liczne bambusy, bugenwille i hibiskusy (wkrótce na powierzchni 1 ha rośnie ok. 300 gatunków roślin!). Do porośniętych liliami oczek wodnych mężczyźni wpuszczają ozdobne karpie i rzadkie żaby, a nad głowami gości unosi się śpiew bilbila ogrodowego, małego, hałaśliwego afrykańskiego ptaka i innych jego pierzastych kuzynów. Całości dopełniają kobaltowe fontanny i rubinowe kładki...
Choć Ogrody Majorelle nie są stałym miejscem zamieszkania Laurenta i Bergé, to "Villa Oasis" staje się ich prawdziwym domem. Tu pracują, zapraszają słynnych przyjaciół – na czele z Andym Warholem, Betty Catroux, Loulou de La Falaise oraz Paulem i Talithą Getty. Tu, jak wspominał projektant, odkrywają "niewyczerpane źródło inspiracji" i śnią "o kolorach, które są wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju".
Yves Saint pokochał to miejsce na tyle, że w 2008 r., po jego śmierci, prochy genialnego twórcy rozrzucono właśnie na terenie Majorelle – w rosarium (wszystkim zainteresowanym tematem polecam film "Szalona miłość" z 2010 r. opowiadający m.in. historię "wielkiego marokańskiego romansu", którego doświaczył jeden z najsłynniejszych kreatorów mody XX w.).
Dziś egzotyczny ogród wraz ze znajdującym się w jego sercu Muzeum Sztuki Islamskiej (kolekcja zawiera eksponaty Laurenta) jest otwarty dla gości codziennie, nawet podczas ramadanu. I nie można się dziwić, że wspaniała Villa Oasis jest najchętnej odwiedzanym miejscu w Marrakeszu – rocznie przybywa tu ponad 600 tys. osób.
Co poza ogrodami?
Jardin Majorelle to mój absolutny numer 1 w Marrakeszu. Jednak, jak już wspomniałam, Czerwone Miasto kusi jeszcze wieloma innymi atrakcjami. Wśród nich jest oczywiście Medyna. Stare miasto z budynkami o ponad tysiącletniej tradycji zostało wpisane na listę UNESCO. Wąskie uliczki tutejszych arabskich bazarów (suków) stale pulsują życiem. Od setek zakrętów, kolorów, zapachów, dźwięków może zakręcić się w głowie – to miejsce jest jak wysokoprocentowy napój o intensywnym smaku.
Nie powinniśmy go "przechylać na raz", bo przed nami jeszcze gwóźdź programu: gwarny plac Dżamaa al-Fina. O każdej porze pełno tu muzyków, opowiadaczy historii, zaklinaczy węży i treserów zwierząt. Na dobre plac ożywa jednak dopiero po zmroku. Zamienia się w jedyną w swoim rodzaju restaurację na świeżym powietrzu, gdzie można skosztować specjałów z całego kraju. Kubki smakowe powinny być usatysfakcjonowane!