Mieszkańcy hiszpańskich kurortów mają dość turystów
W hiszpańskich kurortach coraz częściej można zobaczyć na ścianach i banerach wrogo brzmiące napisy: "Turyści do domów. Uchodźcy mile widziani", „Turyści to terroryści”. To wyraz niezadowolenia lokalnych mieszkańców spowodowany tłumami gości. Zdaniem ekspertów wzmożone zainteresowanie tym kierunkiem pojawiło się szczególnie po atakach terrorystycznych na kurorty w Egipcie, Tunezji czy Turcji.
W hiszpańskich kurortach coraz częściej można zobaczyć wypisane na ścianach wrogo brzmiące hasła: "Turyści do domu. Uchodźcy mile widziani", „Turyści to terroryści”. To wyraz niezadowolenia lokalnych mieszkańców, spowodowany tłumami gości. Zdaniem ekspertów wzmożone zainteresowanie tym kierunkiem pojawiło się szczególnie na skutek niestabilnej sytuacji w Egipcie, Tunezji czy Turcji.
W Hiszpanii przemysł turystyczny odpowiada za 12 proc. PKB i generuje 16 proc. miejsc pracy. Tylko w zeszłym roku kraj ten odwiedziło 65 mln osób, a zyski z tego wynikające nieustannie rosną. Nie ma także wątpliwości, że tłumy na plażach pomogły Hiszpanii wyjść z recesji, a w wielu miejscach były sposobem na rozwiązanie problemów z zatrudnieniem.
Jednak dla pewnej grupy mieszkańców nie są to wystarczające argumenty. W napływie turystów widzą same negatywne strony. Twierdzą, że z ich miast robi się parki rozrywki. Nie chodzi tylko o hałas czy tłok na ulicach kurortów, ale np. kurczenie się rezerw wody na Ibizie, zagrożenie dla roślinności na Minorce czy brak miejsc do parkowania na Majorce.
Rada miasta Palma de Mallorca wprowadziła zakaz parkowania przy popularnej katedrze La Seu. Powód? Samochody pozostawione przy pobliskiej promenadzie uznano za szpecące krajobraz. Ta sytuacja bardzo zabolała mieszkańców. Niektórzy zastanawiają się nad wyprowadzką.
- Strata miejsc parkingowych zmusiła rodziny mieszkające w okolicy do parkowania znacznie dalej, a czasem długiego krążenia w poszukiwaniu wolnego miejsca – mówi Luis Clar z lokalnego stowarzyszenia. – Większość ulic jest tu wąska i wypełniona turystami.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
50 proc. przychodów archipelagu Balearów to turystyka, a 30 proc. mieszkańców pracuje właśnie w tym sektorze. Tylko w sierpniu 2015 r. ten rejon odwiedziły 2 miliony turystów, czyli dwa razy więcej niż wynosi liczba mieszkańców. Według agencji Reutera, w tym roku ta liczba wzrośnie jeszcze bardziej. Widać to na przykładzie marca 2016 r. – tylko w tym miesiącu turystów było dwa razy tyle, co o tej samej porze w roku ubiegłym. A wakacje all inclusive w szczycie sezonu powoli się wyprzedają.
Poza wypisywaniem wrogich napisów na murach i wieszaniem transparentów, są na szczęście inne pomysły na to, by wilk był syty i owca cała. Władze poszczególnych miast proponują m.in.: podatek turystyczny w wysokości 2 euro za dzień, dodatkowe opłaty za jazdę samochodem, limity dotyczące liczby noclegów czy osób przebywających na danym terenie.
Źródło: Reuters/ir