Miłosna saga o Stefci i Antonim. "Nie przypuszczałam, że przyniesie taki efekt"

Promujący Muzeum Zamoyskich w Kozłówce miniserial o zakazanej miłości stał się prawdziwym hitem Instagrama. Seria, która powstała w celu przybliżenia realiów życia służby w XIX i XX w., oglądana jest dziś przez setki tysięcy internautów. - Nie przypuszczałam, że przyniesie taki efekt - opowiada grająca rolę Stefci – Aneta Ćmiel.

Ekipa miłosnej sagi o Stefci i panu Antonim
Ekipa miłosnej sagi o Stefci i panu Antonim
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne | Aneta Ćmiel
Magda Bukowska

Pałac Zamoyskich to najlepiej zachowana rezydencja magnacka w Polsce. W jego wnętrzach znajduje się muzeum historyczne, o którym dzięki pomysłowej promocji w tym roku usłyszało coraz więcej osób. Zdarza się, że krótkie rolki o zakazanej miłości Antoniego i Stefci z wypiekami śledzi nawet kilkaset tysięcy osób.

Magda Bukowska: Od początku było wiadomo, że historia o Stefci i panu Antonim tak bardzo się rozwinie i pójdzie w kierunku romansu, który śledzą tysiące widzów?

Joanna Adamek, kierownik działu promocji Muzeum Zamoyskich w Kozłówce: Pomysł na miniserial o Stefci zrodził się z potrzeby ożywienia historii w sposób przystępny i angażujący współczesnego odbiorcę. Chcieliśmy pokazać codzienne życie i emocje ludzi z tamtej epoki, ale też wprowadzić w to elementy uniwersalne, takie jak miłość i poszukiwanie własnego miejsca w świecie. Początkowo zakładaliśmy, że będzie to raczej kameralna opowieść, bardziej skupiona na głównej bohaterce. Jednak to, jak widzowie zareagowali na relację Stefci i Antoniego, sprawiło, że naturalnie poszliśmy w kierunku rozbudowania tej historii.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Pani Aneto jak to się stało, że została pani Stefcią?

Aneta Ćmiel, aktorka grająca rolę Stefci: Asia prywatnie jest moją siostrą i kierownikiem działu promocji w Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. Wpadła na pomysł, żeby stworzyć takie rolki pokazujące życie w pałacu od strony służby. Chciała to zrobić w formie fabularyzowanych historii, a ponieważ sama uczestniczyła już w innym cyklu o muzeum, wolała, żeby ktoś inny wcielił się w rolę Stefci. A że ja właśnie kończyłam studia aktorskie - casting poszedł szybko.

Asia opowiedziała mi, jak sobie wyobraża te scenki. Pomysł od razu mi się spodobał - czułam, że to będzie mój humor, moja wrażliwość, więc zaczęłyśmy kręcić. Na początku robiłyśmy to same, telefonem. Nie było scenariusza, tylko zarys historii, parę zdań, które uzupełniałam własną improwizacją. Sukces tego miniserialu zmienił trochę skalę naszej pracy, przede wszystkim Asi, która okazała się świetną scenarzystką. Naprawdę nie miałam pojęcia, że potrafi tak rewelacyjnie pisać. Kiedy uczymy się tekstu - on natychmiast wchodzi, bo dialogi są bardzo naturalne.

Lubi pani swoją bohaterkę?

Aneta Ćmiel: Bardzo ją lubię. Ma złote serce i mimo braku wykształcenia, to mądra dziewczyna, ciekawa świata. Tak ją sobie od początku wymyśliłam, oczywiście w oparciu o realia historyczne. Wyobrażałam ją sobie jako bardzo dobrą osobę, trochę nawet naiwną, ale nie infantylną czy głupią. Ma też jedną cudowną cechę, której jej zazdroszczę. Nie analizuje wszystkiego przesadnie. Tam, gdzie Stefcia widzi problem, dostrzega też jego rozwiązanie - takie, które jest dostępne dla niej. Jak widzi, że pan Antonii się martwi, to przyniesie mu czekoladkę i pójdzie poprosić o wsparcie Najświętszą Panienkę. Tylko tyle i aż tyle. Ona akceptuje fakt, że to jest wszystko, co może zrobić.

Swoim urokiem Stefcia podbiła serca tysięcy internautów
Swoim urokiem Stefcia podbiła serca tysięcy internautów© Archiwum prywatne | Aneta Ćmiel

Mnóstwo osób, w tym ja, uwielbia specyficzny język, którym mówi Stefcia.

Aneta Ćmiel: Pochodzimy z Asią z lubelskiego. To jest trochę taka nasza gwara, która wciąż jest obecna zwłaszcza wśród starszych osób. Taki rodzaj zaciągania, niektóre słowa są typowe dla lokalnego języka. Moja babcia mówiła w ten sposób, ale kiedy pojechałam na studia, to odkryłam, że i w moim sposobie mówienia to pochodzenie jest słyszalne. Sięgnęłam więc do naszych korzeni, by oddać realia czasów, o których opowiadamy, ale też określić postać Stefci, pokazać jej charakter.

Pani Joanno, czy podejrzewała pani, że serial będzie tak popularny?

Joanna Adamek: Nie przypuszczałam, że zyska aż taką popularność. Myślę, że jego sukces wynika z kilku czynników. Po pierwsze, romantyczna historia osadzona w autentycznych, historycznych realiach ma uniwersalne i ponadczasowe oddziaływanie. Po drugie, przepiękne wnętrza, w których nagrywamy, tworzą iluzję przeniesienia się w czasie. Wreszcie, emocjonalna głębia bohaterów i ich relacje sprawiają, że publiczność łatwo angażuje się w ich losy.

Zdarza się już, że ludzie rozpoznają na ulicy aktorkę grającą Stefcię?

Aneta Ćmiel: Tak, zdarzają się takie sytuacje. Zwykle są to bardzo pozytywne reakcje, uśmiechy, miłe komentarze. Podobnie jak to, że jestem rozpoznawalna, kiedy idę na casting. Wchodzę i słyszę: "ale super - Stefcia". Myślałam, że wrzucę kilka rolek do mojego aktorskiego demo, ale okazało się, że nie muszę, bo Instagram stał się moją wizytówką. Nie przypuszczałam, że udział w tym projekcie przyniesie taki efekt, ale bardzo mnie to cieszy.

Czy możemy choć trochę uchylić rąbka tajemnicy dotyczącej dalszych losów głównych bohaterów? Jest szansa na szczęśliwe zakończenie?

Joanna Adamek: Czy taka para mogłaby stanąć na ślubnym kobiercu i wieść szczęśliwe życie? Historycznie związki między różnymi klasami społecznymi były rzadko akceptowane i wiązały się z licznymi wyzwaniami. Jednak historia pokazuje, że miłość czasami potrafiła pokonać bariery społeczne – być może Stefcia i Antoni będą jednym z takich wyjątków, jednak niczego nie mogę zagwarantować.

Tysiące ludzi trzymają kciuki za Stefcię i Antoniego
Tysiące ludzi trzymają kciuki za Stefcię i Antoniego© Archiwum prywatne | Aneta Ćmiel

Aneta Ćmiel: Jeśli chodzi o to, o czym mówiła Asia, czyli miłość między przedstawicielami różnych klas, to takie sytuacje faktycznie się zdarzały. Ja jestem zafascynowana historią Włodzimierza Tetmajera, który, choć był szlachcicem i artystą ożenił się z chłopką Anną Mikołajczykówną. Rodzina Tetmajera nigdy tego związku nie zaakceptowała, więc młodzi z pewnością nie mieli łatwego życia, ale byli ze sobą bardzo szczęśliwi i myślę, że wybrali to, co było najlepsze dla nich.

Czy przestrzenie, które poznajemy w serialu, wnętrza i ich wyposażenie, to pomieszczenia muzealne i sprzęty, które zobaczymy, zwiedzając Muzeum Zamoyskich?

Joanna Adamek: Tak, wnętrza i sprzęty, które widzimy w serialu, to autentyczne elementy wyposażenia Muzeum Zamoyskich. Staraliśmy się w pełni wykorzystać piękno pałacowych przestrzeni, dzięki czemu widzowie mogą poczuć tę niesamowitą atmosferę. Zwiedzając muzeum, można rozpoznać miejsca, które stały się planem zdjęciowym, co dodatkowo podkreśla autentyczność przedstawionej historii.

Jak wygląda praca na planie w tak wyjątkowych wnętrzach?

Aneta Ćmiel: Z jednej strony to jest cudowne, bo mamy wspaniałą scenografię, która od razu przenosi nas w konkretną rzeczywistość. Dostajemy też takie sygnały, że turyści, którzy po obejrzeniu filmików odwiedzają muzeum, specjalnie szukają miejsc, które znają z serialu. Z drugiej strony kręcenie w autentycznych wnętrzach nakłada na nas pewne ograniczenia.

Nie możemy dotykać eksponatów, żeby niczego nie uszkodzić. Oczywiście zdarzają się wyjątki, np. jak Stefcia czyści piec. Ale już jak myjemy porcelanę, to przynosimy ją z domu. Raz brałam wazę z muzeum i choć normalnie nie mam obaw, że coś mi z rąk poleci, to w tamtej sytuacji naprawdę miałam duży stres.

Poza tym kręcimy tylko w czasie, kiedy muzeum jest zamknięte dla gości, czyli w poniedziałki. Spotykamy się raz – dwa razy w miesiącu i nagrywamy od razu kilka rolek. Większość rzeczy na planie ogarniamy sami. Sami wyszukujemy ubrania, robimy sobie makijaż. Pierwszy fartuszek Stefci uszyła dla mnie Asia. Ona też dba o nasze fryzury.

Aneta Ćmiel i Joanna Adamek - to one stoją za sukcesem serialu
Aneta Ćmiel i Joanna Adamek - to one stoją za sukcesem serialu© Archiwum prywatne | Aneta Ćmiel

Dlaczego warto odwiedzić pałac?

Joanna Adamek: Pałac Zamoyskich to wyjątkowe miejsce, gdzie harmonijnie splatają się piękno architektury, bogactwo historii i urok malowniczego otoczenia. Zwiedzający mają okazję podziwiać oryginalne wnętrza, zabytkowe meble oraz przedmioty codziennego użytku, które wiernie oddają atmosferę magnackiej rezydencji z przełomu XIX i XX wieku. Dopełnieniem tej podróży w czasie jest wiedza naszych przewodników, którzy z pasją opowiadają o życiu i działalności rodziny Zamoyskich oraz realiach historycznych tamtej epoki.

Aneta Ćmiel: Nie znam pałacu tak dobrze, jak Asia, ale potwierdzam, że jest piękny i zdecydowanie warto go odwiedzić. A przy okazji zarezerwować sobie kilka dni na takie spokojne pobycie na Lubelszczyźnie, bo to zupełnie inny świat niż ten, którego doświadczamy w dużych miastach. Tu jest przestrzeń, czas płynie wolniej, a na codzienne problemy można spojrzeć z szerszej perspektywy, przez co stają się mniejsze. Dla mnie ten region to oczywiście wspomnienie dziecięcej beztroski i szczęścia, ale jest w nim jakiś taki pokój i spokój, który udziela się chyba wszystkim.

Źródło artykułu:WP Turystyka
ludziepałachistoria miłosna
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)