Nauka jazdy na nartach w wieku 30 lat? "Nie skończyłam jak Bridget Jones"
Nauka jazdy na nartach zwykle dotyczy dzieci. A co jeśli mamy już zdecydowanie więcej niż 18 lat i marzy nam się białe szaleństwo na stoku? Zainspirowana Anną Lewandowską, która postanowiła niedawno postawić pierwsze "kroki" na stoku, ruszyłam do Południowego Tyrolu. Padło na kurort Alpe di Siusi (Seiser Alm) słynący nie tylko z pięknych widoków, ale i szerokich, łagodnych stoków - w sam raz dla początkujących.
Nie będę ukrywać, że doświadczenie w sportach zimowych już mam - niemal 15 lat jeżdżę na snowboardzie - ale narty omijałam zawsze bardzo, bardzo szerokim łukiem. Wydawało mi się, że na pewno nie zamienię jednej deski na dwie, choć z tyłu głowy była chęć postawienia sobie takiego wyzwania. Jednak z drugiej strony obcy jest mi strach przed upadkiem czy prędkością.
Zwykle na stokach widziałam grupy szusujących kilkulatków, więc żartowałam, że chyba powinnam do nich dołączyć. Jednak, kiedy zobaczyłam w mediach społecznościowych, że jazdy na nartach w wieku 33 lat zaczęła się uczyć Anna Lewandowska, postanowiłam rzucić sobie podobne wyzwanie. Efekty przerosły moje oczekiwania. Wbrew pozorom nie skończyłam jak Bridget Jones, ale o udziale w igrzyskach chyba muszę zapomnieć.
Jazda na nartach. Warto dobrze się przygotować
Aby zacząć narciarską przygodę, musimy wyposażyć się w odpowiedni strój. Na początek wystarczy niekrepująca ruchów zimowa kurtkach, chroniące przed zimnem wygodne spodnie oraz przede wszystkim wodoodporne rękawiczki. Warto również założyć długie, sięgające kolan skarpety. Jeśli nie chcemy inwestować, możemy np. zapytać znajomych, czy nie pożyczą nam swoich ubrań albo poszukać używanych. Kask i resztę potrzebnego sprzętu (narty, buty, kijki) możemy z łatwością wypożyczyć.
Narty dobierane są do naszego wzrostu, a siła wiązań do wagi - tu nie warto oszukiwać, bo chodzi o bezpieczeństwo. Nauka wpinania i wypinania butów to zaledwie kilka minut. Co więcej, pracownicy wypożyczalni odpowiednio nam je pozapinają i wypytają, czy nic nas nie uwiera. Zdecydowanie nie ma nic gorszego niż za ciasno zapięte buty, serio!
Oczywiście, zanim ruszymy na stok, warto zadbać o kondycję, szczególnie jeśli na co dzień nie uprawiacie żadnego sportu. W sieci znajdziecie sporo zestawów ćwiczeń pomagających przygotować ciało do jazdy na nartach.
Ruszamy na stok! Jak wygląda nauka?
Kiedy już mamy sprzęt i uda nam się opuścić wypożyczalnię w butach, które początkowo przypominają gips, warto zacząć od profesjonalnej lekcji z instruktorem. Naukę zaczynamy od krótkiej rozgrzewki, wpięcia i wypięcia wiązań oraz nauki utrzymania równowagi.
Co ciekawe, pierwsze mini zjazdy wykonujemy tylko na jednej narcie. Kiedy zaczynamy radzić sobie lepiej, to dopinamy drugą i ruszamy na wyciąg taśmowy, aby spróbować w całości pokonać stok do nauki. Najpierw zjeżdżamy z asystą instruktora, a później już tylko pod jego czujnym okiem, dzięki czemu może udzielać nam wskazówek dotyczących ustawienia ciała.
Pod koniec pierwszej dwugodzinnej lekcji ruszam na niebieski stok i zaliczam pierwszy zjazd. Łatwo nie było - szybko też - ale obyło się bez upadków. Jestem zadowolona i czuję, że znalazłam nową pasję. Co więcej, muszę przyznać, że korzystanie z wyciągu - szczególnie orczyka - to nawet dla totalnie początkujących narciarzy bułka z masłem. Ja do dzisiaj pamiętam moje wywrotki na snowboardzie...
Drugiego dnia nauki mój zapał jest jeszcze większy, ale mierzę siły na zamiary i nie spodziewam się cudów. Słusznie, bo pierwsze samodzielne zjazdy na niebieskich trasach - instruktor uznał, że jestem na to gotowa - zaczynają się od upadków. Fakt, bolało. Na szczęście mam wsparcie - kijków i znajomych, którzy na dwóch deskach radzą sobie zdecydowanie lepiej.
Przez kolejne dwie godziny ćwiczę panowanie nad obiema nartami, staram się utrzymać odpowiednią postawę i próbuję skręcać. Wszystko jest w głowie. Z minuty na minutę czuję się coraz lepiej i w końcu to ja zaczynam rządzić nartami, a nie one mną. Po ostatnim bardzo przyjemnym zjeździe bez wątpienia stwierdzam, że z pewnością łatwiej uczyć się tego sportu, mając kilka lat, ale daję on niesamowitą satysfakcję. Podobne spostrzeżenia wymieniam z innymi uczącymi się dorosłymi, których spotykam na stoku.
Nawet jeśli maturę zdawaliście już dawno temu, to nie bójcie się zacząć jazdy na nartach. Nauka tego sportu jest naprawdę satysfakcjonująca!
Lepiej zagranicą czy w Polsce?
Zanim zaczniemy naukę jazdy na nartach, musimy też wybrać odpowiednie miejsce. Wiele zależy oczywiście od budżetu, ale także od tego, czy np. wybieramy się na wyjazd większą grupą o różnym poziomie zaawansowania. Choć i w Polsce znajdziemy stoki dobre do nauki, to jednak zwykle, szczególnie w czasie ferii - niestety - są tam tłumy, które mnie osobiście przerażają.
Z tego względu warto rozważyć wyjazd za granicę, gdzie do dyspozycji turystów jest zdecydowanie więcej tras narciarskich - dzięki czemu nie jest tłoczno. W Południowym Tyrolu, który odwiedziłam, to w sumie ok. 1,2 tys. km stoków - zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych. Naukę rozpoczęłam w Alpe di Siusi, gdzie czeka niemal 70 km tras - w tym ponad 10 oznaczonych kolorem niebieskim, czyli łatwych.
Warto podkreślić, że we włoskich Dolomitach sezon trwa zdecydowanie dłużej niż w Polsce. W tym roku w Alpe di Siusi będzie można jeździć aż do 10 kwietnia.
Ile kosztuje nauka jazdy na nartach?
Na koniec zdajmy sobie podstawowe pytanie: ile kosztuje jazda na nartach? Oczywiście ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale ten sport nie należy do najtańszych.
W Alpe di Siusi za sześciodniowy skipass osoba dorosła zapłaci ok. 300 euro (ok. 1,4 tys. zł). Z kolei np. w Szczyrku to wydatek nawet ponad 700 zł. Nauka jazdy na nartach w trzyosobowej grupie to w Dolomitach koszt od 28 do 70 euro (ok. 130-315 zł) za dzień (trzy godziny nauki) - wszystko zależy od terminu i tego jak dużo lekcji wykupimy. W Polsce za godzinę nauki dla dwóch osób zapłacimy ok. 170 zł, ale koszt również bywa zmienny.
Wypożyczenie sprzętu to w Polsce wydatek ok. 50 zł dziennie. We Włoszech to ponad 20 euro (ok. 100 zł). Do tego dochodzi ewentualna inwestycja w odzież narciarską, czyli co najmniej 300-500 zł.
Podsumowując - wyjazd za granicę może okazać się droższy, ale da nam zdecydowanie bardziej komfortowe warunki nauki. Co więcej, w niektórych miejscach sezon trwa do wiosny, więc możemy uczyć się jazdy, kiedy w Polsce już dawno nie ma śniegu.