"Nie czekajmy, aż wydarzy się tragedia". Potrzebne pieniądze na remont zamku Chojnik
W sieci zrobiło się głośno o jednym z najpopularniejszych polskich zamków, który podobno jest w opłakanym stanie, a pieniędzy na remont brak. Rozmawialiśmy z właścicielem i dzierżawcą. Okazuje się, że sprawa wygląda trochę inaczej.
24.04.2018 | aktual.: 24.04.2018 14:11
Zamek Chojnik należy do najbardziej romantycznych twierdz naszego kraju. Góra, na której stoi wznosi się na wysokość 627 metrów n.p.m., a od jej południowo-wschodniej strony znajduje się 150-metrowe urwisko opadające do Piekielnej Doliny.
Chojnik jest jedną z największych atrakcji Karkonoszy i obowiązkowym punktem wszystkich wycieczek do tej części Polski.
Radio Wrocław umieściło na swojej stronie internetowej informację, że zabytek jest w dramatycznym stanie, przewodnicy boją się wręcz oprowadzać turystów po obiekcie, a właściciel nie ma za co wyremontować zamku. Postanowiliśmy to sprawdzić.
– Przechodzimy cykliczny remont. Nie ma żadnej tragedii – mówi Andrzej Mateusiak, wiceprezes oddziału PTTK "Sudety Zachodnie", właściciela zamku. - W tym roku jest w planach trzeci etap remontu, prace rozpoczną się prawdopodobnie na początku lipca. Sprawa dotyczy zamku wysokiego, czyli najstarszej części murów, która jest najbardziej narażona na zniszczenia. Były tam pęknięcia. Zrobiliśmy ekspertyzę i dokumentację, a teraz powoli remontujemy.
Czy prace ruszą w lipcu i jak bardzo będą rozległe, zależy od kwoty, jaką uda się uzyskać z dotacji.
– Czekamy na decyzję z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego – wyjaśnia Mateusiak. - Od marszałka mamy 30 tys., od władz Jeleniej Góry 40 tys., a od ministra spodziewamy się otrzymać 500 tys. zł. Jeśli dostaniemy taką kwotę, zakończymy remont w tym roku. Jeśli dostaniemy mniej, znów rozłożymy ten ostatni etap na kolejne dwa.
Andrzej Ciosański, dzierżawca zamku, także potwierdza, że obiekt nie jest w złym stanie. Wszystkie miejsca udostępnione są do zwiedzania. Nie oznacza to jednak, że Chojnik nie ma problemów.
– W tym momencie nie grozi nam żadna katastrofa budowlana – mówi Ciosański. – Chodzi o coś innego. Te mury mają od 2 do 3 metrów grubości i w środku zwietrzały. W tej chwili nie dzieje się nic, ale jeśli to zostawimy tak, jak jest, to sprawa się pogorszy i za 20-30 lat do tej katastrofy budowlanej dojdzie – ostrzega.
Zamek, jako drugi w Polsce, ma zostać wyremontowany nowatorską, włoską metodą, która daje gwarancję na 100 lat. - Nie chcemy dopuścić do dewastacji, robimy to zapobiegawczo. Nie chcemy czekać aż wydarzy się tragedia i remont zamiast 1,5 mln będzie kosztować 8 mln – mówi Ciosański.
– Remonty są od dawna planowane, a to wszystko mogłoby zostać zrobione w ciągu jednego roku. Tylko kłopot polega na tym, że ministerstwo daje nam co roku niewielką kwotę. Gdybyśmy jednorazowo dostali 1,5 do 2 mln zł, to udałoby się w jednym roku zakończyć remont i byłby spokój na następne 100 lat. Dobrze, że dostajemy cokolwiek – dodaje.
Okazuje się, że o dotacje z roku na rok jest coraz trudniej, bo wniosków jest dużo więcej niż parę lat temu.
– Coraz więcej jest świadomych właścicieli zabytków, zwłaszcza parafii – mówi Matusiak. – W urzędzie marszałkowskim 70 proc. dotacji idzie na obiekty sakralne. To nie jest wyrzut – zastrzega. – Po prostu księża nauczyli się robić wnioski, robią je prawidłowo i dostają pieniądze. Wniosków jest dużo, a pieniędzy mało, stąd nie dostają wszyscy 100 proc. wnioskowanej sumy, tylko np. 20 czy 10 proc.
Mateusiak nie ukrywa, że pieniędzy potrzeba dużo, bo nie tylko stare mury zamku Chojnik wymagają remontu. Najgorzej jest z instalacją wodną i kanalizacyjną.
– Na zamku jest tyle potrzeb, że głowa boli – mówi wiceprezes. – Potrzebujemy środków na nową instalację wodną i kanalizacyjną czy remont budynku schroniska. W tej chwili jest ono wyłączone z działalności noclegowej, działa tylko karczma. Wszystko związane jest z problemami z wodą. Obecne ujęcie wody pochodzi z lat 50. XX w. Jak pada deszcz, woda przesiąka przez grunt, rury drenażowe tę wodę zbierają do zbiornika, skąd pompowana jest do zbiorników na górze. Używana jest do toalet, także do picia. Jak są susze wody jest bardzo mało, czasem bywa tak, że brakuje jej nawet do toalet i wtedy są one nieczynne. I to jest nasz wielki problem – przyznaje Mateusiak.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl