Niebezpieczne atrakcje - w tych miejscach turyści często igrają ze śmiercią
Karaiby kojarzą się z piaszczystymi plażami, palmami, lazurową wodą i sielskimi wakacjami. Ale region ten czasami oferuje coś więcej niż rajskie krajobrazy, które możemy podziwiać na zdjęciach w katalogach biur podróży. Tak jest a wyspie Sint Maarten, gdzie wypoczywając na plaży, można liczyć na dodatkowy zastrzyk adrenaliny. To jedno z wielu miejsc na świecie, gdzie turyści dla dodatkowych emocji ryzykują życiem.
Wyspa Sint Maarten (inne nazwy to m.in.: St. Maarten, Saint-Martin czy St. Martins) podzielona jest na dwie części – północną, która należy do Francji oraz południową, stanowiącą autonomiczną część Holandii. Ta druga jest z jednego względu wyjątkowa.
To właśnie tu znajduje się międzynarodowy port lotniczy Princess Juliana. Lądują tam samoloty wypełnione turystami z całego świata. Lotnisko obsługuje m.in. loty z Paryża (Air France), Amsterdamu (KLM), Toronto (Air Canada), Nowego Jorku (American Airlines) czy Atlanty (Delta). Są jeszcze dziesiątki innych operatorów, którzy kursują tam olbrzymimi maszynami. Dlaczego tak bardzo skoncentrowaliśmy się na samolotach oraz tamtejszym porcie lotniczym? Jest on bowiem wyjątkowy na skalę światową. Usytuowany jest tuż przy piaszczystej plaży, gdzie wypoczywają tysiące turystów oraz miłośników awiacji.
Spektakularne lądowanie samolotu nad plażą.
Plaża jedyna w swoim rodzaju
Urlopowicze mają tu wielkie pasażerskie samoloty szerokokadłubowe - w tym Boeinga 747 - na wyciągnięcie ręki. Maszyny przelatują dosłownie kilkanaście metrów nad ich głowami. Niektóre ze zdjęć, które zostały wykonane w tym miejscu, są tak niezwykłe, że aż trudno uwierzyć, że nie są efektem pracy grafików. Niewątpliwa atrakcja, z której słynie ta karaibska wyspa, nie pozostaje jednak bez wpływu na zdrowie plażowiczów oraz fanów lotnictwa przebywających na plaży Maho (tak właśnie nazywa się jej odcinek zlokalizowany w okolicy lotniska Princess Juliana).
Przelatujące nisko samoloty, a także przygotowujące się do startu maszyny generują taki hałas, że korzystające z wypoczynku osoby często zgłaszają się potem do lekarzy, narzekając na problemy ze słuchem. Zdarzają się też zranienia i poważne urazy. Wytwarzane przez samoloty podmuchy wprawiają bowiem różne przedmioty w niekontrolowany ruch. Jeszcze bardziej ryzykowna jest popularna na tej plaży zabawa, podczas której śmiałkowie wystawiają się na bezpośrednie działanie ciągu powietrza wytwarzanego przez startujący samolot. Robiąc to, wiele osób ignoruje ostrzeżenia wspominające o niebezpieczeństwie. Oczywiście entuzjaści takiej rozrywki z wyzwalaną podczas startu samolotu siłą nie mają najmniejszych szans – niektórzy się przewracają, inni robią fikołki, a jeszcze inni wpychani są do wody. Czasami kończy się to tragicznie.
W ubiegłym tygodniu jedna z osób, która obserwowała start Boeinga 737, poniosła śmierć. 57-letnia kobieta z Nowej Zelandii, podobnie jak inni turyści, ustawiła się tuż za ogrodzeniem oddzielającym lotnisko od plaży oraz przebiegającej za nią drogi. Gdy silniki samolotu odlatującego w kierunku Trynidadu i Tobago osiągnęły pełną moc, strumień powietrza uderzył w kobietę, która została powalona na ziemię. Upadła tak niefortunnie, że w wyniku doznanych urazów zmarła. Policja twierdzi, że kobieta starała się trzymać ogrodzenia, ale to poczucie bezpieczeństwa, jakie daje uchwycenie siatki ogrodzeniowej, jest złudne. Człowiek skonfrontowany z siłą silników nie ma najmniejszych szans.
Do podobnych zdarzeń dochodzi tutaj znacznie częściej. Przy okazji tej tragedii przypomniano wypadek, do jakiego doszło w 2012 r., gdy jedna z młodych kobiet obserwujących start samolotu, przewróciła się i uderzyła w betonową konstrukcję znajdującą się przy plaży.
- Policyjne patrole codziennie wizytują tę plażę, kiedy panuje wzmożony ruch lotniczy i ostrzegają ludzi, by przebywali z dala od tego obszaru, gdy samoloty startują – wyjaśniają przedstawiciele policji. Niestety, ciekawość i chęć przeżycia czegoś niezwykłego często biorą górę nad zdrowym rozsądkiem, co czasami kończy się tragicznie. Po śmiertelnym wypadku, do jakiego doszło niedawno, służby zastanawiają się teraz nad wprowadzeniem dodatkowych środków ostrożności, by do podobnych zdarzeń już nie dochodziło.
Śmiertelnie niebezpieczne atrakcje
Jedyna w swoim rodzaju, ale skrywająca śmiertelne niebezpieczeństwo plaża na wyspie Sint Maarten, nie jest jedyną na świecie atrakcją turystyczną, z którą obcowanie może się zakończyć tragicznie. W wielu miejscach na świecie turyści narażają życie, by np. zrobić sobie ciekawe zdjęcie.
Do wypadków często dochodzi w jednym z najsłynniejszych parków świata – Parku Narodowym Yellowstone. Słynie on z gorących źródeł, gejzerów oraz wulkanów. Wystarczy jednak chwila nieuwagi, by wycieczka do tego niezwykłego miejsca zakończyła się fatalnie. Tak było w 2006 r., gdy odwiedzający park 23-letni mężczyzna, po zejściu ze szlaku, poślizgnął się i wpadł do gorącego źródła. Służbom nie udało się nawet wydobyć ciała. Szacuje się, że od końca XIX w. w gorących źródłach Yellowstone, zginęło ponad 20 osób, wiele doznało tam również poważnych oparzeń. Temperatura wody w niektórych źródłach przekracza 90 st. C.
Prawdziwym igraniem z ogniem jest również to, co każdego roku wyprawia się w Pampelunie. Właśnie tam odbywają się osławione gonitwy byków oraz ludzi. Wiele osób przystępuje do tej kontrowersyjnej zabawy kompletnie nieprzygotowanych. Ale nawet duża sprawność fizyczna nie gwarantuje uczestnikom, że wyjdą z niej bez szwanku. W trakcie corocznego Encierro wiele osób zostaje poturbowanych (każdego roku ok. 100 osób jest rannych). Zdarzają się też ofiary śmiertelne. Od 1910 r. w trakcie gonitw śmierć poniosło 15 osób. Ostatnio zdarzyło się to w 2009 r., gdy 27-letni Hiszpan został ugodzony przez byka w szyję.
Spora część atrakcji turystycznych, które pociągają za sobą śmiertelne niebezpieczeństwo, wiąże się również z wysokością. Każdego roku w różnych miejscach na świecie giną w ten sposób setki turystów. Wśród takich wysokościowych pułapek warto wymienić: górę Hua Shan w Chinach, uznawaną za jedną z najniebezpieczniejszych na świecie; hiszpański szlak El Caminito del Rey czy klify Moheru w Irlandii, skąd rozpościerają się zapierające dech w piersiach widoki, a jednocześnie regularnie dochodzi tam do śmiertelnych wypadków, spowodowanych brakiem należytej ostrożności.