Niezwykłe zdjęcia ze Stegny. "Dostrzegłam dziwne kształty na brzegu"
Fotografka Natalia Komorowska podzieliła się niezwykłymi zdjęciami, wykonanymi o zachodzie słońca nad Bałtykiem. Podczas spaceru brzegiem morza nagle dostrzegła dziwne kształty. - Słońce trochę raziło, więc stwierdziłam, że to jakieś duże psy przyszły się wykąpać - wyznała. Chwilę jej zajęło, zanim pojęła, na co tak naprawdę patrzy.
17.09.2024 | aktual.: 17.09.2024 11:12
Natalia Komorowska na Facebooku prowadzi profil dotyczący fotografii przyrodniczej. Do zdjęć dzikiej przyrody zawsze dołącza opis przeżytych przygód.
Niezwykłe spotkanie nad Bałtykiem
Jej ostatnie zdjęcia pochodzą ze Stegny, a opis czyta się jak świetną powieść. Fotografka wybrała się nad Bałtyk i już pierwszego dnia miała ogromne szczęście. "Wakacje rozpoczęłam z przytupem. I to nie z byle jakim - nie był to tupot małych stóp, a raczej wielkich racic" - rozpoczęła najnowszy post.
Nad morze wybrała się autem z Krakowa, więc cały dzień spędziła w trasie. Ze względu na korki przejeżdżała przez podwarszawskie wsie i Kampinoski Park Narodowy, gdzie jako fotograf przyrody usilnie wypatrywała jakichś obiektów do uwiecznienia na zdjęciu. Niestety nic z tego nie wyszło, więc ruszyła dalej nad morze, zawiedziona, nie wiedząc jeszcze, że Bałtyk wynagrodzi jej ten zawód z nawiązką.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Pozostało zasuwać nad morze, żeby tylko zdążyć na ładnie zapowiadający się zachód słońca. Wybór padł na Stegnę - pierwszy lepszy traf, bo blisko do plaży i była szansa go w ogóle zobaczyć" - wyznała.
Piękny wieczór sprawił, że ludzi na plaży było sporo. Warunki do zdjęć były świetne, ale poza mewami i psami nie było żadnych ciekawych obiektów do sfotografowania.
W końcu fotografka podjęła decyzję o powrocie, bo miała kawałek do auta, a wkrótce słońce miało zniknąć. Oglądając się za siebie od czasu do czasu, żeby podziwiać zachód, dostrzegła nagle dziwne kształty na brzegu.
"Słońce trochę raziło, więc stwierdziłam, że to jakieś duże psy przyszły się wykąpać. Chwilę mi zajęło zanim pojęłam, że patrzę na kąpiące się w morzu łosie" - napisała.
"Sekundę po przetrawieniu tej informacji już mimowolnie biegłam galopem w ich stronę, oczywiście z teleobiektywem pod pachą. Później tylko szybki pad na mokry piach w bezpiecznej odległości, powstrzymanie emocjonalnego Parkinsona w nogach, rękach i czym tylko się dało i miałam łosie w idealnej kontrze" - zrelacjonowała fotografka.
Miała szczęście spotkać dwa osobniki - klępę z młodym. Matka weszła do Bałtyku po pas, a młody zamoczył tylko końce raciczek.
Czytaj także: Niezwykłe miejsce przy granicy z Rosją. "Istnieje spore ryzyko, że zakochamy się od pierwszego wejrzenia"
"Do teraz jestem w niemałym szoku po tym spotkaniu, bo co jak co, ale łosi na plaży jakoś wyjątkowo się nie spodziewałam. Ale przynajmniej już wiem, czemu nie widziałam ich w Kampinosie - skubane pewnie też korzystają z ładnej pogody i wybrały się na wakacje nad Bałtyk (albo w odwiedziny do rodziny zamieszkującej Mierzeję Wiślaną, bo łosiowych autochtonów tu też nie brakuje)" - podsumowała z humorem fotografka.