Niezwykłe zjawisko nad Polską. "Jesteśmy bardzo blisko solar maximum"
W ubiegły weekend niemal w całej Polsce można było podziwiać spektakularne widoki na nocnym niebie. Takiej zorzy polarnej w naszym kraju nie było od 20 lat. - Mamy bardzo dobry sezon na zorze. Myślę, że w północnej Polsce do wiosny będzie jeszcze kilka okazji, by je zobaczyć - mówi Robert Musioł, który z żoną prowadzi bloga Kat and Rob - Łowcy Zórz.
Magda Bukowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Możesz wyjaśnić co sprawiło, że mogliśmy podziwiać tak spektakularny spektakl i to bardzo daleko od koła polarnego?
Robert Musioł: To naprawdę niesamowite i bardzo rzadkie, by nad Krakowem zorza była tak pięknie widoczna. Nie tylko dlatego, że to południe Polski, ale też ze względu na światła miasta, które bardzo ograniczają widoczność. Zaintrygowani tym zjawiskiem pogrzebaliśmy w internecie i znaleźliśmy także zdjęcia zorzy z miejsc, gdzie ta jest jeszcze rzadszym zjawiskiem. Np. z Włoch, Turcji czy Grecji. Widzieliśmy też piękne fotki kolorowego nieba nad Stonehenge.
Żeby to wytłumaczyć muszę zrobić mały wstęp. Cykl słoneczny naszej gwiazdy wynosi 11 lat. Jego wykres przypomina sinusoidę - czyli zaczynamy nisko, w połowie cyklu jest maksimum aktywności słonecznej (solar maximum), która potem znowu opada. Według naukowców szczyt aktywności wystąpi w 2024 r., co oznacza, że jesteśmy bardzo blisko solar maximum. W tym okresie na słońcu wzrasta liczba plam, które emitują wiatr słoneczny - główny czynnik tworzenia się zorzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". Za granicą ciągle pytają go o Polskę. "To był temat numer jeden"
Mówiąc najprościej - im bliżej jesteśmy tego maksimum aktywności słonecznej, tym większa szansa na podobnie spektakularne zjawiska. Także nad Polską.
Do tego muszą oczywiście dojść także inne czynniki - czyli bezchmurne niebo i odległość od sztucznego światła - zwłaszcza łuny miasta. Choć w ten weekend faktycznie zjawisko było tak intensywne, że można je było obserwować nawet z miast.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Jak właściwie powstaje zorza?
Wiatr słoneczny, o którym wspominałem, to masa energii i cząsteczek, którą możemy porównać do chmury. Gdy dociera do ziemskiego pola magnetycznego, zostaje odbity i skierowany w stronę biegunów, gdzie gęstość pola jest najniższa i tam wiatr słoneczny może wniknąć do atmosfery.
W atmosferze cząsteczki wiatru słonecznego wchodzą w reakcję z atomami występujących tam gazów. Atomy gazu wprawione w ruch, próbując wrócić do swojego poprzedniego, statecznego stanu, zaczynają emitować światło, które nazywamy właśnie zorzą polarną.
Wspominałeś o 11-letnim cyklu słonecznym. Czy w takim razie nie powinniśmy podobnych zjawisk oglądać na naszym niebie mniej więcej co 11 lat?
W ubiegły weekend mieliśmy do czynienia z koronalnym wyrzutem masy (CME) na naszym słońcu, co wygenerowało ogromne ilości wiatru słonecznego, który później pojawił się również w naszej atmosferze.
W tym roku bardzo wysoką aktywność obserwujemy już od września i w tym czasie można już było zobaczyć zorze - choć nie tak spektakularne - nad Polską północną.
Jeśli chodzi o tą cykliczność - to 11 lat temu, być może przez słabe warunki do obserwacji nieba, nad Polską nie można było podziwiać tych zjawisk, ale dwa cykle temu - dokładnie w 2003 r. - już tak. Co ważne, do szczytu cyklu został nam mniej więcej rok, a jak mówiłem aktywność słońca jest wysoka, więc można się spodziewać, że tej zimy pojawią się jeszcze okazje - choć trudno zakładać, że tak dobre jak dwa dni temu - by obejrzeć zorzę także w południowej części Polski.
Zdjęcia nieba z tego weekendu są wyjątkowe. Mamy tu wszystkie kolory tęczy. Od czego zależy barwa zorzy?
O kolorze zorzy decyduje to z jakimi gazami obecnymi w naszej atmosferze wchodzi w reakcję wiatr słoneczny. Wyższe stężenie tlenu odpowiada za barwy zieloną i czerwoną, azotu - za róż i purpurę. Mieszanka tych gazów sprawia, że zorza ma różne odcienie żółci, a czasem, bardzo rzadko - niebieskiego.
To jaki gaz dominuje, zależy od wysokości, na jakiej tworzy się zorza. Im wyżej - mówimy tu o wysokościach nawet 300 km nad ziemią - tym więcej tlenu. Ostatnia zorza była intensywnie czerwona, co pozwala wyciągnąć wniosek, że powstała w bardzo wysokich partiach atmosfery.
Czy w tym i przyszłym sezonie możemy się spodziewać, że zorza będzie częściej gościła na polskim niebie? Czy nadal będzie to zjawisko sensacyjne?
Wszystko wskazuje na to, że faktycznie mamy bardzo dobry sezon na zorze. Myślę, że w północnej Polsce do wiosny będzie jeszcze kilka okazji, by je zobaczyć. Czy zdarzą się tak wyjątkowe spektakle, jak ten ostatni? Tego nie sposób przewidzieć. Z dużą pewnością mogę stwierdzić, że w rejonach Europy, gdzie zorze są niemal codziennością, czyli na Islandii, w północnej Norwegii, Szwecji i Finlandii, ten rok będzie obfitował, a właściwie już obfituje w wyjątkowo piękne, kolorowe, a nawet tańczące zorze.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Oczywiście z perspektywy turysty, który kupuje bilety często miesiąc wcześniej, to zawsze jest loteria, bo nie sposób z takim wyprzedzeniem przewidzieć pogody. Między innymi dlatego wybierając się na kilka dni na północ Europy i chcąc mieć pewność, że zobaczymy zorzę, warto skorzystać z pomocy lokalnych przewodników. Pozwala to nie tylko uniknąć stresu, jaki ma wiele osób, wynikających z konieczności jeżdżenia autem po nieznanym zaśnieżonym i oblodzonym terenie. Osoby, które znają dany teren i zajmują się zawodowo interpretowaniem pogody, niemal zawsze znajdą miejsce, gdzie nawet przy zachmurzonym niebie, będzie jakieś okienko pogodowe, dzięki czemu będziemy mogli podziwiać barwne zorze.
Magda Bukowska, dziennikarka Wirtualnej Polski