Nowa wakacyjna moda. Urlop w rytmie slow
Coraz więcej Polaków wybiera wakacje w miejscach oddalonych od typowo turystycznych kierunków, z dala od tłumów. Zamiast głośnych kurortów i zatłoczonych plaż, wybierają wyjazdy rozwojowe albo własną działkę. - Tygodniowy wyjazd z jogą wycisza głowę, redukuje stres. Im więcej spokoju w sobie, tym większe poczucie szczęścia – wyjaśnia Justyna Wojciechowska, założycielka szkoły Joga Sztuka Życia.
Wyjazdy w rytmie slow to okazja nie tylko do wypoczynku, ale także wsłuchania się w siebie, odzyskania równowagi i harmonii przed powrotem do pracy. Okres pandemii i praca zdalna okazały się być bardzo stresogenne. Zostaliśmy wyłączeni z relacji międzyludzkich. Teraz powoli je odbudowujemy.
- Pierwszy wyjazd po lockdownie był wyjątkowy. Ludzie byli niesamowicie uniesieni, cieszyli się z powodu bycia w grupie. Coś, co zostało zabrane, a potem przywrócone, stało się wydarzeniem wyższej rangi. Relacje są niezwykle istotne. Nikt tu nie jest anonimowy, każdy jest zauważony. Integrujemy się szybko, znamy się po imieniu - relacjonuje Justyna Wojciechowska, która organizuje wyjazdy z jogą od 2004 roku.
Wyjazdy w rytmie slow. "Urlop inny niż dotychczas"
- Szukam relacji i kontaktów z ludźmi – opowiada Ania, która na co dzień pracuje z domu jako tłumacz freelancer. – W pracy w zasadzie nie rozmawiam, kontakt jest mailowy. W hotelach jest duża anonimowość, a na wyjazdach z warsztatami, pomimo że nikt się zna, to szybko wchodzi się w interakcję. Jest ogromna otwartość, dużo rozmów. Ludzie szukają kontaktu, chcą czuć jakość w tworzących się relacjach. Zresztą moją przyjaciółkę, z którą wyjechałam w tym roku, poznałam 16 lat temu, również na podobnym wyjeździe – wspomina Ania.
Niektórzy nawiązują przyjaźnie na wiele lat jak Basia i Edyta. – Trzynaście lat temu zapragnęłyśmy spędzić urlop inaczej niż dotychczas. Postanowiłyśmy, że pojedziemy na wyjazd z jogą. Byłyśmy zafascynowane innym sposobem spędzania czasu, blisko natury, z dala od gwaru miasta, bez telewizora. To niesamowity komfort być z ludźmi myślącymi podobnie - relacjonują.
W życiu 70-letniej Basi zmieniło się bardzo dużo: światopogląd, nastawienie do życia, połączenie z naturą. – Edyta, która jest młodsza, mówi, że muszę żyć do stu lat, żeby z nią jeździć na te wyjazdy. Prawda jest taka, że bez tego wyciszenia i regeneracji nie byłybyśmy w tak dobrej kondycji – puentuje Basia.
Wakacje z jogą. "Po tygodniu przestaje boleć kręgosłup"
Turystyka w rytmie slow przynosi dużą regenerację i wyciszenie. - Ludzie wracają zrelaksowani. Ciało przestaje być przeszkodą, ruch staje się bardziej przyjemny, miękki. Joga polecana jest osobom żyjącym w dużym stresie, ale również jako forma rehabilitacji. Po tygodniowym pobycie przestaje boleć kręgosłup, chód jest bardziej sprężysty, wyglądamy młodziej. Ale przede wszystkim głowa wraca uspokojona. Im więcej tego spokoju, tym bardziej wzrasta poczucie bezpieczeństwa. Dzięki temu czujemy się szczęśliwsi. Podczas jednego tygodnia zmiany widoczne są gołym okiem. Obserwowanie pozytywnych efektów to dla mnie największa nagroda. Gdy człowiek odpocznie, nabiera energii do nowych rzeczy, zaczyna mieć ochotę na doświadczanie – wyjaśnia Justyna Wojciechowska.
Jakość wyżywienia i miejsce pobytu ma ogromne znaczenie. Justyna swoje pierwsze wyjazdy organizowała w spartańskich warunkach. - Ludzie spali w namiotach, stodołach czy salach wieloosobowych. To było dla niektórych trudne, stanowiło rodzaj wyzwania. Teraz jakość jest tak samo istotna jak same zajęcia. Ludzie chcą być blisko natury, ale potrzebują wygody. Nadal są to miejsca oddalone od hałasu miejskiego, zanurzone w naturze, bardziej butikowe, ciche, z ogrodem. Pokoje obowiązkowo z łazienką, dwuosobowe, czasem jednoosobowe. Może to też być pensjonat czy agroturystyka, ale z klimatem i prowadzone z sercem – opowiada nauczycielka jogi.
Urlop z dala od tłumów. "Ogród i biblioteka są wystarczające"
Kaja Kilian, właścicielka Dworu Sześć Dębów zamienionego w hotel i oddalonego o kilka kilometrów od plaży, opowiada, że dla jej klientów ta odległość nie ma znaczenia.
– Liczy się bardziej piękno i kameralny charakter obiektu. Nad morze można dojechać autem albo rowerem i nie stanowi to problemu. Nasi klienci doceniają duży ogród, śpiew ptaków, ciszę i fakt, że mogą w spokoju poczytać książkę. Ważne jest również domowe jedzenie czy owoce z naszego sadu, które dodajemy do deserów. Przyjeżdżają osoby otwarte na świat, które nie potrzebują dodatkowych atrakcji. Ogród i biblioteka są wystarczające. Całe wakacje są zarezerwowane dla grup z warsztatami rozwojowymi. Jest dobrze wyposażona, duża sala do ćwiczeń, w cieniu naszych wyjątkowych dębów – relacjonuje właścicielka dworu.
Urlop w trybie slow na własnej działce
Działka za miastem może być również spełnieniem podróżniczych marzeń. Katarzyna Kędzierska, autorka największego polskiego bloga o minimalizmie Simplicite.pl, czas wakacji spędza na działce nad jeziorem.
– Mam domek z kontenera nad jeziorem, pod Warszawą. To jest dla mnie aktualnie spełnienia jakiegoś marzenia. Na co dzień bardzo dużo pracuję z ludźmi, jestem też obecna w internetowym świecie. Otacza mnie dużo bodźców. Zapewne i tak mniej niż przeciętną osobę, bo jestem od lat na diecie informacyjnej. Niemniej jednak czuję, że ten sposób odpoczynku jest dla mnie najbardziej optymalny. Pobyt na działce, nawet jeśli jest to kilka dni, sprawia, że czas płynie inaczej. Mam dużo więcej czasu, miejsca, dużo więcej przestrzeni i to też pomaga mi lepiej żyć, gdy wracam do miasta – dzieli się Kędzierska.
Turystykę typu slow wybierają osoby poszukujące i inwestujące we własny rozwój. Potrzebą, która sprowadza ludzi to chęć wyciszenia się. Większość chętnych to jednak kobiety.
- Joga, rozwój, warsztaty kreatywne postrzegane są przez wielu mężczyzn jako niemęskie – opowiada Matylda. – Dla mnie hotel all inclusive jest jak McDonald's. Wszystko jest przewidywalne, więc nudne. Wyjazd rozwojowy jest jak wyjście do restauracji. Menu może ci się czasem nie spodobać, ale zawsze jest element zaskoczenia i doświadczania czegoś nowego – puentuje Matylda.