Pasażerka z lotniska trafiła do aresztu. Leciała na własny ślub
Polka, która przyleciała z Londynu do Krakowa została zatrzymana na lotnisku. Okazało się, że była poszukiwana listem gończym, dlatego najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie. Co ciekawe, powodem podróży był jej własny ślub.
"Tuż po wylądowaniu na krakowskim lotnisku kobieta usłyszała od funkcjonariuszy Straży Granicznej, że z powodu niestawienia się do zakładu karnego i ukrywania przed wymiarem sprawiedliwości, wystawiono za nią list gończy, aby wyegzekwować nałożoną karę" - przekazała w Straż Graniczna.
Problemy zaczęły się kilka lat temu
Pierwsze kłopoty z prawem 30-latka miała trzy lata temu. Wtedy w wyniku złamania przepisów ruchu drogowego zderzyła się z motocyklem. Sąd nakazał jej wtedy zapłacenie 100 zł grzywny, ale kobieta tego nie zrobiła. W efekcie nałożono na nią karę dwóch dni aresztu, zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych przez trzy lata oraz karę pieniężna.
Następny raz Polka przepisy złamała jadąc samochodem w stanie nietrzeźwości, za co miała m.in. wykonywać prace społeczne. 30-latka zamiast poddać się karze, wyjechała do Wielkiej Brytanii, o czym nie poinformowała przydzielonego jej kuratora. W związku z czym sąd zastosował wobec niej karę zastępczą - było to 90 dni pozbawienia wolności.
Ślubu nie będzie
Kiedy przyszła panna młoda - podróżująca na swój ślub - wylądowała na lotnisku w podkrakowskich Balicach, została zatrzymana.
"Niefrasobliwa Polka nie mogła uwierzyć, że postanowieniem sądu o obligatoryjnym wykonaniu zastępczej kary pozbawienia wolności, zaplanowana huczna uroczystość nie odbędzie się w ciągu najbliższych 92 dni, które ona sama spędzi w zakładzie penitencjarnym" - podała Straż Graniczna.