Pi’erre Bourne grał w Warszawie. "Nigdy więcej nie wrócę do Polski"
Warszawski klub Hybrydy gościł 1 marca mało znanego amerykańskiego rapera, Pi’erre Bourne’a. Artysta podczas koncertu podobno świetnie się bawił i wznosił nawet biało-czerwoną flagę. Kilka godzin po koncercie ogłosił jednak, że nigdy już nie wróci do Polski.
03.03.2020 | aktual.: 27.07.2020 09:07
"Nigdy więcej nie wrócę do Polski. Wasze lotnisko sprawiło, że czuję się brudny!" – skarżył się raper na relacji na swoim Instagramie. – "Jesteśmy jedynymi czarnymi na lotnisku" – relacjonował.
Jak donosi portal "Najwyższy czas", muzyk nie jest zbyt popularny, a swój image promuje na popularności innego rapera - Playboi’a Cartiego – dla którego robi muzykę. Incydent z lotniska można zatem potraktować, jako kaprys artysty, który jedynie szukał powodu, by zwrócić na siebie uwagę.
Artysta nie wspomina w relacji na Instagramie o aktach rasizmu, których padł ofiarą, a po prostu, jego zdaniem, na lotnisku Chopina w Warszawie było za mało czarnoskórych osób.
Najwyraźniej jego nastawienie do Polski zmieniło się po konflikcie z marką ubraniową MISBHV. Raper miał się spotkać po koncercie z przedstawicielami polskiej marki, jednak nie znaleźli dla niego czasu, o czym zresztą informuje fanów na Instagramie. Zdaniem Bourne’a firma posłużyła się jego zdjęciem z innym amerykańskim raperem, Lil Uzi Vertem, do promocji swojej marki.
Niepochlebne komentarze i relacja, w której zapowiada, że nigdy już nie wróci do Polski były więc najprawdopodobniej przejawem gniewu i niezadowolenia artysty. I choć szybko zniknęły z jego konta na Instagramie, to internet zdążył je zapamiętać.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl