Trwa ładowanie...

Polka w Indiach: Tu w jednej chwili zobaczysz slumsy i luksusowy pałac. Te światy istnieją obok siebie od tysięcy lat

"Nie byłam gotowa na ustabilizowane życie, etat i kredyt. Miałam energię do działania i potrzebowałam jakiegoś wyzwania. Wybrałam Indie." O codzienności i prowadzeniu własnego biznesu w tym kraju opowiada w rozmowie z WP Natalia Tyczyńska.

Polka w Indiach: Tu w jednej chwili zobaczysz slumsy i luksusowy pałac. Te światy istnieją obok siebie od tysięcy latŹródło: Nomaday Travel
d2pxuxb
d2pxuxb

Magda Owczarek: Wybrałaś sobie do życia kraj, który nie należy do najłatwiejszych. Podobno biedny, brudny, zatłoczony. Są dni, kiedy masz ochotę wracać?

Natalia Tyczyńska: Obrazy, o których mówisz, znamy z mediów, ale Indie mają też inne oblicze: wspaniałą naturę, jak Himalaje czy wybrzeże Oceanu Indyjskiego, niesamowicie bogatą kulturę i różnorodność religijną, a także fantastyczną kuchnię. To wszystko bardzo mnie pociąga, choć oczywiście są dni, kiedy mam ochotę teleportować się w inne miejsce. Delhi, w którym zamieszkałam, na dłuższą metę jest trudne: zanieczyszczenie powietrza, korki, hałas. Bałam się, czy dam radę znieść codzienny widok ludzkiego cierpienia: żebrzących dzieci i ludzi śpiących na ulicach. Na szczęście sytuacja się poprawia, a samo miasto ma wiele zalet: mnóstwo się tu dzieje, można poznać ludzi z całego świata. Kiedy potrzebuję odmiany, wyjeżdżam w spokojniejsze rejony Indii. Wynajmuję pokój i pracuję w kawiarence pełnej freelancerów.

Na co dzień nie bywasz w biurze?

Większość dnia spędzam pracując z domu. Taką decyzję podjęłam od razu, gdy założyłyśmy firmę, bo nie chciałam tracić czasu na korki. Wychodzę wtedy, kiedy mam spotkanie biznesowe lub z przyjaciółmi. W zeszłym roku przeprowadziłam się z Delhi do Gurgaon. Miasto należy do tej samej aglomeracji, ale ma zupełnie inny charakter: wyróżnia się nowoczesną architekturą, ma tu biura wiele międzynarodowych firm. Na moim osiedlu jest basen, korty tenisowe i siłownia – tego raczej nie spotka się w Delhi.

Jak to się stało, że Indie stały się twoim drugim domem?

Po studiach z zarządzania w turystyce wyjechałam na staż do Tunezji i Chorwacji, a potem do Indii, gdzie przez 9 miesięcy pracowałam i podróżowałam. Po powrocie do Europy dostałam się na staż do Parlamentu Europejskiego w Strasbourgu, ale sercem wciąż byłam w Indiach. Spodobało mi się tam, dostrzegłam też w tym kraju duży potencjał turystyczny. Nie byłam gotowa na ustabilizowane życie, etat i kredyt. Miałam energię do działania i potrzebowałam jakiegoś wyzwania. W 2013 r. razem ze znajomą założyłyśmy w kameralne biuro podróży Nomaday Travel, organizujemy szyte na miarę wycieczki po całych Indiach.

Jak wspominasz początki własnego biznesu na lokalnym rynku?

Założenie firmy w Indiach nie było ani łatwe, ani krótkie. Trwało kilka miesięcy, na szczęście znalazłyśmy świetną księgową, która pomogła nam uporać się z gąszczem biurokracji. Nie miałyśmy sprawdzonych kontrahentów, dlatego nie uniknęłyśmy problemów z obsługą informatyczną czy bankami. Na szczęście w branży turystycznej szybko znalazłyśmy zaufanych partnerów, z którymi współpracujemy do dziś.

d2pxuxb

Jak ci się układa, poza kontaktami zawodowymi, z miejscowymi?

Generalnie czuję się tutaj bardzo dobrze. Indie to kraj niezwykle zróżnicowany, żyją tu wyznawcy wielu religii, z różnymi korzeniami etnicznymi. Może dlatego ludzie są tu tolerancyjni. Z drugiej strony na początku szokowała mnie tutejsza stratyfikacja społeczna: spotkamy tu i skrajną biedę, i ogromne bogactwo. Gdy podróżowałam po Rajastanie miałam okazję odwiedzić wspaniałe luksusowe hotele, tzw. "haveli", czyli zabytkowe domy, które niegdyś należały do bogatych rodzin w okolicy. Dziś parkują przed nimi najnowsze modele zachodnich aut. To mit, że w Indiach żyje się biednie. Tutejszą klasę średnią stać nie tylko na opiekunkę dla dzieci, ale też pomoc domową, kierowcę i kucharza. W Europie mogą sobie pozwolić na to tylko najbogatsi.

Jest coś, co różni Hindusów od Europejczyków?

Nie chciałabym generalizować, ale powiedziałabym, że są bardziej przywiązani do rytuałów i tradycji. W mniejszych miastach wciąż powszechne są np. aranżowane małżeństwa. Inna jest tu także percepcja przestrzeni prywatnej. Menadżer w firmie, w której pracowałam na stażu, co chwila zerkał mi przez ramię, sprawdzając ekran mojego laptopa. Doprowadzało mnie to do szału! Z powodu liczby ludzi na ulicach czy w środkach komunikacji trudno zachować dystans fizyczny. Dotyk jest tu zresztą stałym elementem więzi międzyludzkich – mamy codziennie masują swoje małe dzieci, dorośli korzystają z masaży. Zwykła wizyta u fryzjera obejmuje masaż głowy, karku i ramion.

Łatwo podróżować po Indiach?

To zależy od tego, jaki sposób podróżowania się wybierze. Indie są idealne na wyprawy trampingowe, dla osób z dużą ilością czasu, ale mniejszym budżetem. Wtedy trzeba się jednak liczyć z takimi wyzwaniami, jak odwołane pociągi czy problem ze znalezieniem właściwego autobusu, choć tutejsza infrastruktura turystyczna szybko się rozwija. Klienci naszego biura wolą powierzyć organizację nam. To znacznie wygodniejsza opcja dla osób, które mają ograniczony urlop i nie chcą tracić czasu na ewentualne problemy.

Zabieracie turystów tam, gdzie nie docierają duże biura?

Nie chodzi nam o to, by koniecznie zabrać klienta tam, dokąd nie pojedzie z dużym biurem, ale o to, by podróżujący mógł doświadczyć Indii w sposób indywidualny, osobisty, a nie tylko oglądać je zza szyby dużego autobusu. Nasze grupy są kameralne, dlatego możemy zobaczyć miejsca mniej znane, przyjmujące ograniczoną liczbę gości, takie jak przepiękne domy plantatorów schowane między plantacjami herbaty w Kerali. Podróż w niewielkim gronie daje więcej swobody.

Indie porażają intensywnością barw, smaków, kontrastów. A jednak to tam wiele ludzi jeździ po wyciszenie i równowagę. To się nie kłóci?

Wszystko zależy od tego dokąd się trafi. Gdy lądujemy w Delhi czy Mumbaju, zostajemy poddani próbie charakteru: tak wiele na raz się tu dzieje i tak wiele rzeczy może wyprowadzić nas z równowagi, że człowiek siłą rzeczy uczy się opanowania. Jeśli szukamy spokoju i wyciszenia, lepszym wyborem będą Himalaje, Kerala lub Goa. Medytacja i odkrywanie samego siebie są mocno zakorzenione w tamtejszej kulturze, przy czym duchowość nie jest mieszana z religijnością. Zatem wyznawca każdej religii, a nawet ateista, może przyjechać do jednego z aśramów i uczyć się oddychania, medytacji, relaksacji i jogi bez potrzeby deklarowania wiary w cokolwiek. Sama ostatnio wybrałam się na tygodniowy kurs w Himalaje. Byli tam ludzie z całego świata, w każdym wieku, wyznawcy różnych religii. Podziwiam Indie za to, że dzielą się swoim dziedzictwem, ale nie narzucają innym swoich wierzeń.

Czego nauczyło cię mieszkanie w Indiach?

Dzięki temu, że otaczają mnie ludzie z tak wielu kultur, sporo dowiedziałam się o innych religiach, tradycjach i stylach życia. Z powodu tak wielu współistniejących tu kontrastów nauczyłam się doceniać to, co mam i dzielić się z innymi. Prowadzenie własnego biznesu z kolei dało mi więcej wiary w siebie i asertywności. Jednocześnie przez to, że tak wiele czynników zewnętrznych może pokrzyżować tutaj twoje plany, nauczyłam się też akceptacji i cierpliwości. A także tego, że z każdej trudnej sytuacji jest wyjście.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz też: Bangkok w 48 godzin. Poznajcie jedną z najpopularniejszych metropolii świata

d2pxuxb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2pxuxb