Poza turystyką nie mają nic innego. "Jedyne, czego oczekujemy, to poważnego traktowania"
Pod koniec maja ub.r. Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało o planach realizacji projektu Tarcza Wschód. Przedstawiciele władz od kilku miesięcy przekonują, że to kluczowa inwestycja, która wzmocni bezpieczeństwo Polski, wojsko przygotowuje się do realizacji zadania, a mieszkańcy przygranicznych miejscowości drżą o swoją przyszłość. - Nic tak naprawdę nie wiadomo - mówią.
Tocząca się za naszą granicą wojna oraz trwający kryzys migracyjny sprawiły, że kwestie bezpieczeństwa to dziś w debacie publicznej temat numer jeden. Odpowiedzią na te wydarzenia ma być budowa systemu umocnień i fortyfikacji o nazwie "Tarcza Wschód".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Malownicze miasto w Polsce. Warto odwiedzić o każdej porze roku
Tarcza Wschód powstaje na Podlasiu
Operacja, której celem jest zabezpieczanie wschodniej granicy, ma być zrealizowana do roku 2028. Przekaz jest jasny, rząd stawia na bezpieczeństwo, tymczasem lokalna społeczność na Podlasiu ma wiele pytań, na które jak dotąd nie otrzymała odpowiedzi.
W połowie listopada w Białymstoku i Hajnówce zorganizowano spotkania przedstawicieli władz i wojska z lokalnymi samorządowcami i mieszkańcami. Celem było przedstawienie założeń projektu Tarczy Wschód i jego wpływu na region.
– Chcemy budować dialog z lokalną społecznością, aby każdy miał świadomość tego, że projekty powstające tutaj są korzystne nie tylko dla państwa czy wojska, ale także dla społeczności lokalnej – zapewniał wiceminister Cezary Tomczyk. Jednak komentarze, które pojawiły się w mediach społecznościowych tuż po zakończeniu spotkania, były dla władz bezlitosne: "Wszystkie obietnice to okrągłe słowa bez żadnych konkretów" – pisali rozczarowani uczestnicy, dodając, że taka postawa to "kompletny brak planu i szacunku dla regionu".
Region doświadczony bardziej niż inne
Kłopoty sektora turystycznego na Podlasiu nie zaczęły się wraz z ogłoszeniem planów budowy Tarczy Wschód. Kiedy kolejne regiony wracały do życia po pandemii koronawirusa, na Podlasiu prawdziwy kryzys miał dopiero nadejść. Początek zawirowań na granicy polsko-białoruskiej przyniosło w sierpniu 2021 r. wprowadzenie na dziesięć miesięcy w miejscowościach przygranicznych strefy zakazu przebywania, co w praktyce oznaczało powolne wygaszanie lokalnej turystyki.
Najpierw turystów nie było wcale, potem zaczęli pojawiać się tzw. jednodniowi, którzy odwiedzali Białowieski Park Narodowy i tego samego dnia wyjeżdżali. Był to cios przede wszystkim dla prowadzących małe agroturystyki.
Kulminacja złej passy przyszła pod koniec maja ub.r., kiedy żołnierz Wojska Polskiego został zaatakowany nożem przez osobę próbującą sforsować zaporę na granicy. To zdarzenie i towarzyszące mu zainteresowanie mediów sprawiły, że Polacy uznali, że na Podlasiu nie jest bezpiecznie.
– Zdecydowanie zaszkodził nam szum medialny – mówiła w sierpniu w rozmowie z WP Karolina Masalska z hotelu Żubrówka w Białowieży, dodając, że choć starają się uspokajać turystów, to sezon, w którym obłożenie obiektów noclegowych sięga 20 proc., można uznać za stracony.
Pozostaje pytanie, jak udręczony przez ostanie lata sektor turystyczny na Podlasiu udźwignie budowę Tarczy Wschód?
Tarcza Wschód – dużo zapewnień, mało konkretów
- Na pewno jest zrozumienie dla konieczności ochrony granicy państwa, ale wielkiej ekscytacji tym projektem nie widać - mówi w rozmowie z WP Aleksander Dackiewicz, mieszkaniec wsi Pogorzelce i dodaje, że ludzie obawiają się, że region nie tylko nie zyska, ale najprawdopodobniej straci.
- Turystyka upada, mnóstwo ludzi już straciło pracę - opowiada. - Proszę sobie wyobrazić, że kiedyś na majówkę zdejmowano u nas znaki zakazu postoju. Nawet na boisku szkolnym szykowano parking, bo przyjeżdżało kilka tys. turystów, a teraz? Przyjechało może 500 osób – tłumaczy.
Ze względu na niepewną sytuację na granicy zainteresowanie turystów jest mniejsze, ale nawet gdyby było większe, sama Białowieża nie byłaby w stanie udźwignąć natężenia ruchu wojska i najazdu tysięcy turystów naraz.
- Znajomy prowadzi agroturystykę - opowiada w rozmowie z nami Andrzej Antczak, mieszkaniec Białowieży. - Stali klienci dzwoniąc, nie pytają już, "czy są wolne miejsca", tylko "czy można bezpiecznie dojechać".
Jak sytuacja rozwinie się, gdy kolejne elementy Tarczy Wschód będą instalowane? Tego dziś nie wie nikt. Ani przewodnicy, ani ludzie związani z sektorem turystycznym.
Uzasadnione obawy
Jedno jest pewne, zaufanie do decyzji władz i wojska jest wśród lokalnej społeczności ograniczone. Z czego to wynika?
– Z poprzednich doświadczeń – wyjaśnia pan Andrzej i dodaje, że kiedy kryzys na granicy dopiero się zaczynał, na miejsce przysłano wojsko bez rozpoznania kartograficznego. – Proszę sobie wyobrazić, że ci biedni żołnierze nie zostali nawet wyposażeni w mapy. – opowiada. – Dosłownie gubili się w Puszczy Białowieskiej – mówi i dodaje, że musieli posiłkować się mapami turystycznymi. Dla mieszkańców to nie do pomyślenia, żeby wojsko gubiło się w lesie.
Podobnie zresztą sytuacja miała się z budową zapory na granicy.
- Miała być niemożliwa do przejścia, a co się okazało? Że można ją sforsować w kilkanaście sekund za pomocą lewarka samochodowego. - wyjaśnia nasz rozmówca.
Ludzie to widzą i zadają sobie pytanie, czy podobnie będzie z Tarczą Wschód. Szczególnie że nadal mieszkańcom nie przedstawiono ani harmonogramu, ani szczegółów rozpoczęcia prac.
– Wie pani, jakieś plany gdzieś może i leżą na czyimś biurku – mówi pan Andrzej, gdy pytam o szczegóły, ale żadne konkrety nie zostały nam jak dotąd przedstawione – kończy.
Warto podkreślić, że komunikacja na szczeblu samorządowym działa bez zarzutu.
– Jeśli ktoś zapyta o coś wójta, to na pewno otrzyma odpowiedź – wyjaśnia Aleksander Dackiewicz i dodaje, że problem polega na tym, że sam wójt też nic nie wie.
Wysiedlenia nie są planowane
Już po ogłoszeniu projektu Tarcza Wschód pojawiły się obawy, że budowa umocnień będzie dla mieszkańców przygranicznych miejscowości oznaczała konieczność wyprowadzki. Komunikat strony rządowej był jednak od początku jasny: wysiedleń nie będzie. Poza tymi zapewnieniami nie są jednak znane szczegóły. Co ze strefą zakazu przebywania? Czy na potrzeby budowy Tarczy Wschód zostanie powiększona? Jeśli tak, o ile? Tego również nie wiadomo.
– Przewidywania mieszkańców są w tej kwestii różne, bo informacje są niepełne – wyjaśnia pan Andrzej. – Wie pani, to trochę tak, jak w tym powiedzeniu: "jedna baba drugiej babie". Są tacy, co mówią, że strefa będzie miała, tak jak obecnie, 200 m, inni, że kilometr albo i więcej – stwierdza. Jedno jest pewne, masowych wysiedleń nie będzie, bo nikt się na to nie zgodzi.
Tokary to mała wieś tuż przy granicy z Białorusią. Spacerując, nietrudno zauważyć, że niektóre domy leżą w odległości mniejszej niż 200 m od pasa granicznego. Ogólne zapewnienia, że wysiedlenia nie są planowane, to dla tych ludzi za mało. Oni chcą wiedzieć konkretnie, co z ich domem i ziemią.
– Syn szwagra z rodziną mają dom właśnie w Tokarach i na dziś nie wiedzą, jaka czeka ich przyszłość – mówi pan Andrzej i opowiada, że mężczyzna był obecny na listopadowym spotkaniu, ale niczego się nie dowiedział. – Pytał, ale odpowiedzi nie dostał – mówi. – Mało tego, odniósł wrażenie, że władze traktują mieszkańców, jakby byli, delikatnie mówiąc, nierozgarnięci.
Tarcza Wschód szansą dla regionu?
Dużo mówi się o ewentualnych miejscach pracy, jakie dzięki Tarczy Wschód mogą powstać.
- Wie pani, ja jestem człowiekiem starej daty i pamiętam takie powiedzenie: "jak rząd mówi, że bierze, to bierze, a jak mówi, że daje, to tylko mówi" – opowiada Andrzej Antczak i dodaje, że kiedy powstawał płot graniczny, niewielu mieszkańców zostało zatrudnionych przy budowie. Jak będzie tym razem? Skąd pewność, że firmy, które wygrają przetargi zatrudnią miejscową ludność? Nie do końca też wiadomo, co mieszkańcy mieliby robić.
- To, co realnie widzimy teraz, to zwijanie sektora turystycznego – mówi i dodaje, że niektórzy z jego znajomych już wyrejestrowali swoją działalność agroturystyczną. Trend jest o tyle niebezpieczny, że wielu mieszkańców nie ma poza turystyką nic innego, żadnego źródła dochodu. – Realia są takie, że pracy w lesie jest coraz mniej, a i handel kwitnie tutaj głównie dzięki wojsku - kończy.
Co z lokalną przyrodą?
Niedawna wycinka drzew pod budowę elektronicznej bariery nad Bugiem mocno poruszyła opinię publiczną. Trudno przypuszczać, że instalacja kolejnych elementów Tarczy Wschód nie spowoduje większej ingerencji w przyrodę.
- Jeśli chodzi o przyszłość Puszczy Białowieskiej, to padło zapewnienie, że żadne prace na jej obszarze nie będą prowadzone – mówi pan Andrzej i dodaje, że ten temat jest tutaj cały czas obecny. W końcu już sama budowa płotu granicznego miała niekorzystny wpływ na ekosystem. - Niestety, puszcza została w strefie przygranicznej naprawdę zdewastowana – opowiada i tłumaczy, że poszerzono nie tylko pas graniczny, ale na potrzeby wojska, także drogi dojazdowe do niego.
– W trakcie spotkania przedstawiono jedynie wstępne założenia, bez szczegółów - potwierdza Aleksander Dackiewicz i wyjaśnia, że tematyka była nastawiona na kwestie związane z obronnością. –Jeśli jakieś pytania padły, to pozostały bez odpowiedzi. – mówi i dodaje, że trudno oczekiwać, żeby przedstawiciele wojska mieli coś do powiedzenia na temat problemów z migracją rysi. Nikt zresztą tego od nich nie wymaga. - Jedyne, czego oczekujemy, to poważnego traktowania i żeby ta komunikacja była na dużo lepszym poziomie niż dotychczas.
Rządowe wsparcie dla turystyki Podlasia
W lipcu 2024 r. rząd uruchomił specjalny program promocji turystycznej Podlasia.
– Na Podlasiu jest nie tylko pięknie, ale też bezpiecznie. Na Podlasiu można spokojnie wypoczywać i warto to robić – podkreślał na konferencji prasowej zorganizowanej w Białowieży minister sportu i turystyki Sławomir Nitras.
W ramach akcji uruchomiono fundusz, który przez pół roku wspierał działania promocyjne władz lokalnych i organizacji turystycznych. Przeprowadzona została kampania w mediach społecznościowych oraz dużych stacjach telewizyjnych.