LudziePracuje tylko 2,5 miesiąca w roku. "To, co robię, nie mieści się do końca w normach"

Pracuje tylko 2,5 miesiąca w roku. "To, co robię, nie mieści się do końca w normach"

Laura Plichta, znana na Instagramie jako "lauramariiae", prowadzi bardzo nietypowy tryb życia. Pracuje 2,5 miesiąca w roku, a przez resztę czasu podróżuje po świecie. - Niesamowicie fascynuje mnie to, że nigdy nie wiem, gdzie znajdę się na koniec dnia - przyznaje w rozmowie z WP.

Laura pracuje 2,5 miesiąca w roku, a przez resztę czasu podróżuje po świecie
Laura pracuje 2,5 miesiąca w roku, a przez resztę czasu podróżuje po świecie
Źródło zdjęć: © z archwium prywatnego Laury Plichty

03.01.2022 13:42

Joanna Dembek: Skąd u ciebie pasja podróżowania?

Laura Plichta: Pierwsza podróż autostopem była dla mnie pewnego rodzaju ucieczką przed standaryzacją życia. Odkąd pamiętam, nie do końca potrafiłam odnaleźć się pośród powszechnie panujących norm, a podróże dawały mi wewnętrzną ulgę. Z czasem ten osobisty bunt przerodził się w wielkie zamiłowanie do poznawania, doznawania i doświadczania życia, często z perspektyw wcześniej mi nieznanych! Strasznie kręci mnie fakt, że podczas swoich podróży cały czas się czegoś uczę. Nabywam wiedzę, którą nabyć mogę tylko poprzez prowadzenie takiego właśnie życia. Myślę, że do pasji poznawania zbliżyli mnie także rodzice, zabierając mnie i moje siostry na wakacje, gdy byłam nastolatką.

Dlaczego tak często wybierasz podróżowanie autostopem, co jest w tym fascynującego?

Zanim wyruszyłam w podróż autostopową, często przemieszczałam się autostopem z wioski do wioski mieszkając na Kaszubach, ale wtedy autostop był dla mnie jedynie formą transportu. W wieku dziewiętnastu lat  poczułam ogromną potrzebę ruszenia przed siebie, chciałam dosłownie wyrwać się z miejsca i poznać kolejny skrawek innej rzeczywistości.

Laura Plichta w podróży
Laura Plichta w podróży© z archiwum prywatnego

Podczas pierwszej podróży zauważyłam, że autostop nie jest tylko środkiem transportu, ale czymś, co daje mi niewyobrażalne poczucie wolności i zespolenia ze światem. Łącznikiem między tym, co znam, a tym, co mnie inspiruje. Niesamowicie fascynuje mnie to, że nigdy nie wiem, gdzie znajdę się na koniec dnia i gdzie będę spać. Nie lubię iść na łatwiznę, dlatego autostop jest dla mnie także ulubioną formą sportu! Podczas takiej podróży liczy się działanie i kombinowanie, a ja to uwielbiam.

Mówisz, że podróże dają ci wolność i uczucie zespolenia ze światem. Co jeszcze odczuwasz podczas samotnych podróży?

Może zabrzmi banalnie, ale samotna podróż pomaga mi w uporządkowaniu własnego wnętrza i podążaniu za tym, co uważam za istotne. A także pogłębia przeżywanie otaczającej mnie przestrzeni i ułatwia budowanie silniejszych relacji z ludźmi. Od trzech lat podróżuję sama. Gdy podróżowałam z kimś, większość swojej uwagi skupiałam na tej drugiej osobie, zamiast na obserwacji i "byciu" w konkretnej chwili i przestrzeni.

Zauważyłam, że podczas samotnych wypraw staję się wrażliwsza na zewnętrzne bodźce, łatwiej przychodzi mi zauważanie i docenianie rzeczy małych oraz intensywniej przeżywam wszelkie sytuacje. Bardziej przywiązuję się także do ludzi - każdy napotkany człowiek, w danym momencie, jest moim najlepszym przyjacielem. Lubię to uczucie bycia w podróży na sto procent.

Laura Plichta w podróży
Laura Plichta w podróży© z archiwum prywatnego

 Co na to twoja rodzina?

Moja rodzina mnie wspiera i wiem, że wspierać będzie. Przyzwyczajona jest jednak do innej rzeczywistości. Rodzice są kochani, chcą, żebym była szczęśliwa. Babcia natomiast pragnie, abym prowadziła inny tryb życia, bo to, co robię, nie mieści się do końca w normach, które ona zna. Dziadkowie uważają, że 26-letnia kobieta powinna raczej założyć rodzinę, mieć dzieci i podróżować "normalnie", czyli nie autostopem i nie w pojedynkę. Zadają mi często pytanie, czy nie byłabym bardziej szczęśliwa, gdybym się ustatkowała.

Ostatnio usłyszałam również stwierdzenie, że jestem osobą samolubną, bo żyję przede wszystkim dla siebie, dla porównania - oni całe życie poświęcają dzieciom i rodzinie. Według mnie jest to zwyczajny brak zrozumienia tej konkretnej perspektywy, w końcu jak mogą ją w pełni pojąć, skoro nigdy się w niej nie znaleźli? Ja tego nie oczekuję.

Wydaje się, że podróż autostopem to spontaniczna przygoda, jednak po dłuższym zastanowieniu myślę, że do takiej podróży należy się odpowiednio przygotować. O czym trzeba pamiętać?

Takie przygotowanie ma dwa wymiary. Po pierwsze, do podróży autostopem trzeba przygotować się mentalnie. Tego typu podróż wiąże się z wiecznym przekraczaniem granic własnej strefy komfortu. Kiedy myślę, że moja strefa komfortu już prawie nie istnieje [śmiech], okazuje się, że mało wiem i wciąż często ją przekraczam. Przekraczanie polega na doświadczaniu czegoś nowego. Za granicami tej strefy leży wszelka twórczość i kreatywność. Ale także lęk! Dlatego należy robić to świadomie i rozsądnie.

Druga rzecz to przygotowanie techniczne. Można przygotować mapę offline w telefonie. Ja zawsze mam ze sobą dwa lub trzy powerbanki, które ładuję przy każdej możliwej okazji, by zawsze mieć dostęp do mapy. Warto pamiętać także o zmianach pogodowych. Jesteś w jednym miejscu i świeci słońce, a kilka kilometrów dalej już pada. Zawsze mam kurtkę przeciwdeszczową i pokrowiec na plecak, aby sprzęty, które wożę ze sobą, nie zmokły. Ważne jest także kompaktowe spakowanie plecaka, który będziemy nosić na swoich barkach każdego dnia.

Laura Plichta w podróży
Laura Plichta w podróży© z archiwum prywatnego

Napisałaś pracę magisterską na temat pojęcia wolności wśród autostopowiczów. Czym zatem jest dla autostopowiczów wolność i jak ją rozumieją?

Zgadza się, przeprowadziłam badanie wśród 310 autostopowiczów i okazało się, że wolność według nich identyfikowana jest m.in. z odczuwaniem niewiadomej, o której mówiłam wcześniej, tutaj: noclegi na dziko - relacja z naturą i swoboda w podejmowaniu spontanicznej decyzji. Co ciekawe, prawie 80 proc. badanych przyznało, że niewielka ilość pieniędzy potęguje doznanie wolności w podróży. Na podstawie odpowiedzi porównałam to do ascetyzmu - dobrowolnego wyrzeczenia się dóbr na rzecz osiągnięcia doskonałości egzystencjalnej.

Ponad 60 proc. badanych przyznało, że przynajmniej raz, ruszając w podróż autostopową, pomyślało o tym jako o ucieczce przed standaryzacją życia i normami społecznymi - traktując powielanie norm jako pewnego rodzaju areszt, a nawet odbieranie sensu życiu i ograniczenie własnego "ja". Odpowiedzi badanych często nawiązywały także, za Sartre i Ingardenem, do odczuwania wolności w momencie, kiedy można zjednoczyć się z Innym. Poznawanie nowych, ciekawych, dobrych ludzi ma dla autostopowicza duże znaczenie.

Co zatem jeszcze nadaje sens życiu autostopowicza?

Bunt. Historia autostopu wywodzi się m.in. z "rewolucji plecaków" w Stanach Zjednoczonych i "beatników" (buntowników o nonkonformistycznym podejściu do życia - przyp. red.), którzy próbowali nadać życiu sens oparty na realizowaniu własnych potrzeb i indywidualnej relacji ze światem oraz drugim człowiekiem.

Nie da się żyć bez pieniędzy, nawet prowadząc tryb życia globtrotera, który jeździ autostopem i sypia w namiocie. Skąd więc u ciebie zaplecze finansowe?

Na swoje podróże od trzech lat zarabiam sezonowo na norweskiej farmie truskawek i malin. Zbieram owoce i zajmuję się polami, aby przygotować je na kolejny sezon. Pielę, sadzę nowe sadzonki, koszę trawę, obcinam pędy malin i przygotowuję je na przyszły rok, ale także dbam o kondycję samych owoców i roślin wokół nich. To była moja praca sezonowa przez ostatnie 3 lata, w tym roku pojechałam dodatkowo pierwszy raz na winobranie do Francji.

Pracuję maksymalnie 2,5 miesiąca w roku, a przez resztę czasu podróżuję za zaoszczędzone pieniądze. Trzeba jednak przyznać, że podróżuję niskobudżetowo i minimalistycznie. Chwytam się także różnych projektów. Ostatnio np. zatrzymałam się w Portugalii, pracując jako wolontariusz przez 9 miesięcy z dziećmi i młodzieżą w domu zastępczym oraz osobami niepełnosprawnymi na plaży.

Laura Plichta w podróży
Laura Plichta w podróży© z archiwum prywatnego

Do jakiej podróży aktualnie się przygotowujesz?

Teraz jestem w Hiszpanii i już niebawem wypływam z Gibraltaru w stronę Ameryki Południowej. Udało mi się złapać jachtostop - oceaniczny autostop! [śmiech]. Znalazłam załogę, która wykazała zainteresowanie i przygarnęła mnie jako załoganta, aby mieć dodatkowe ręce do pracy. Najpierw popłyniemy na Wyspy Kanaryjskie, potem na Wyspy Zielonego Przylądka, stamtąd do Gambii, a później już bezpośrednio do Ameryki Południowej, a dokładnie do Brazylii. W tym roku spędziłam 2 miesiące w Ameryce Środkowej: Meksyk, Gwatemala, Salwador, Honduras, Nikaragua, Kostaryka – to kawał świata, którego wcześniej nie znałam. Zachciałam więc, aby tym razem zatrzymać się w Ameryce Łacińskiej na dłużej, wręcz podróżować bezterminowo, tyle, że po południowej jej części.

Obiecująca perspektywa. Zaplanowałaś już, co będziesz tam robić?

Nie jadę tam z określonym planem, chcę poznać daną kulturę i tradycje jak najlepiej, stać się ich częścią. A także kontynuować to, co robiłam w Ameryce Środkowej, czyli m. in. wspinaczki po wulkanach, czy tak jak w Nikaragui: zjazd z wulkanu na desce. Może więc skok na bungee do aktywnego wulkanu w Chile? No i surfing, z którym zaczęłam przygodę w Portugalii. Jest to po prostu kolejna przygoda. Zobaczymy, czy potrwa kilka miesięcy, czy może kilka lat [śmiech].

Do jakich miejsc wracasz najchętniej?

Mam dwa takie miejsca. Pierwsze to Indonezja, ale nie jestem w stanie wytypować jednej wyspy, ten kraj składa się z 17 tys. wysp, a na każdej z nich panują inne obyczaje, inna kultura, a nawet języki. Ja byłam zaledwie na pięciu z nich. Przepiękne jest to, że Indonezja jest tak różnorodna i kolorowa! Żyjąc na wyspach, nie można być niczego pewnym, często dochodzi tam do tsunami czy trzęsień ziemi, więc Indonezyjczycy żyją z dnia na dzień. Cieszą się z najmniejszych rzeczy i potrafią wiele docenić, mi wydało się to niezwykle piękne. Aczkolwiek mam również bardzo przykre odczucia co do źródła takiego podejścia.

Drugim miejscem, do którego najchętniej wracam, jest Gwatemala. Odbyłam tam wspinaczkę na wulkan Acatenango (3976 m n.p.m. - przyp. red.) niedaleko miejscowości Antigua, podczas wspinaczki i kempingu ponad chmurami widziałam wybuch wulkanu Fuego (3763 m n.p.m. - przyp. red.) w całej okazałości - z lawą i wulkanicznym pyłem. Pierwszy raz doświadczyłam takiej potęgi żywiołu.

Skąd w tobie tyle odwagi, aby podróżować autostopem i żyć w ten sposób?

Uważam, że nie ma osoby, która niczego się nie boi i według mnie odwaga nie jest brakiem strachu, a jego akceptacją. Staram się to pokazać na swoim Instagramie, który traktuję jak blog oraz przekazać w moim podcaście "Blondynka na autostopie", w którym ukazuję cały proces akceptacji własnych obaw związanych z podróżowaniem w pojedynkę i przedstawiam "dziwaczne" ciekawostki ze świata.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (202)