Pułapki na turystów - jak manipulują nami miasta
Pułapki na mieszkańców największych miast Europy, ale przede wszystkim na niczego nieświadomych turystów czekają niemal na każdym rogu. Bynajmniej nie są ukryte, natykamy się na nie na co dzień i niczego nieświadomi – dajemy się zmanipulować i pójść tam, gdzie dany obiekt nam nakazuje. Nie wierzysz?
Pułapki na mieszkańców największych miast Europy, ale przede wszystkim na niczego nieświadomych turystów czekają niemal na każdym rogu. Bynajmniej nie są ukryte, natykamy się na nie na co dzień i niczego nieświadomi – dajemy się zmanipulować i pójść tam, gdzie dany obiekt nam nakazuje.
Dwójka naukowców z politechniki w Lozannie Selena i Gordan Savic, przeprowadziła szeroko zakrojone badania dotyczące wrogiej, nieprzyjaznej architektury miejskiej i jaki jest jej prawdziwy cel. Wyniki ich wnikliwych obserwacji zostały opublikowane w książce „Nieprzyjemny projekt” (Unpleasant design), gdzie zebrali najbardziej jaskrawe manipulacje, jakim jesteśmy poddani każdego dnia. Te rewelacje mogą niektórymi wstrząsnąć, a miasta takie jak Amsterdam, Londyn czy Berlin nie będą już dla nas takie same.
*Nie spać, zwiedzać! *
Jedną z najpowszechniejszych technik stosowanych w popularnych destynacjach turystycznych jest… brak ławek w centrach miast. Znużony turysta nie ma gdzie usiąść, a jedyne co na niego czeka to reling, o który może się ewentualnie oprzeć, najeżony wypustkami słup czy pokryty metalowymi progami murek otaczający klomb kwiatów. Dlaczego ławki zniknęły z historycznych centrów miast, a jeśli są, to mają często bardzo kontrowersyjną formę? Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to zazwyczaj problemem są pieniądze. Chodzi o to, by turyści zamiast przesiadywać na ławkach przemieszczali się do okolicznych kawiarni, restauracji czy muzeów i generowali zysk miasta. Konstrukcja ławek, na których nie można się położyć (dodatkowe oparcia) ma z kolei zniechęcić bezdomnych do przysypiania w miejscach, które są wizytówkami miast.
Lotnisko to nie poczekalnia
Przez Heathrow w Londynie, jedno z największych lotnisk na świecie, każdego roku przewija się ok. 35 milionów ludzi. Zaskakujące jest to, że wewnątrz terminali znajdziemy nie więcej niż... 700 siedzeń dla ludzi oczekujących na swój lot. Podobnie jak w przypadku centrów miast i tu kwestią są pieniądze. Pasażer powinien się przenieść do jednej z kilkudziesięciu knajp czy sklepów na terenie lotniska i wydawać, a nie bezczynnie siedzieć i marnować powietrze.
Nie dostaniesz się za potrzebą
Toaleta tylko dla klientów – ile razy widzieliśmy ten napis w każdej możliwej restauracji począwszy od baru w Kołobrzegu, a skończywszy na centrum Barcelony. Każdy z nas zwiedzając miasto po prostu musi zajrzeć do miejsca, gdzie „król chadza piechotą”, a publiczne toalety nie mają najlepszej opinii i najczęściej odstraszają. Co pozostaje? Wizyta w restauracji i zakup chociażby herbaty. Jednak okazuje się, że i to czasem nie wystarczy. Problem stanowi skomplikowany zamek. W wielu knajpach w Niemczech czy Francji znajdziemy specyficzne zamknięcia toalet - labiryntowe zamki na łańcuch. Zanim uda się końcówką łańcucha dojść do końca labiryntu, może być już za późno. Skąd pomysł? Chodzi przede wszystkim o zabezpieczenie nie tyle przed osobami, które chcą korzystać z toalety "bezprawnie", a raczej przed narkomanami i mocno nietrzeźwymi klientami.
Parki nie są do zwiedzania
Kolejnym paradoksem w publicznej przestrzeni miasta zachodniej Europy są parki. Nie te zabytkowe, chronione przez prawo, ale obszary zielone, które powinny stanowić ucieczkę od miejskiego zgiełku, dawać choć odrobinę intymności i pozwolić pooddychać świeżym powietrzem. Jednak w wielu miastach z parków stopniowo wycina się drzewa i bardziej swobodnie rosnące krzewy. Tłumaczy się to podwyższeniem stopnia bezpieczeństwa, bo chaszcze zazwyczaj stanowią idealne miejsce dla prostytucji czy handlu narkotykami. Nie uświadczymy tu też zbyt wielu toalet. Niezbyt dobrze ukryty cel? Przenieść się do domów handlowych, restauracji czy kin i generować zyski dla miasta. Turysta przecież nie może się lenić na trawie.
Zamek labiryntowy, fot. www.designrulz.com
*Porządek publiczny jest najważniejszy! *
Wiele z dość kontrowersyjnych opcji przeciwdziałania zanieczyszczaniu miasta lub poprawy jego bezpieczeństwa nie jest do końca spowodowanych czystym zyskiem. Słupy sygnalizacji świetlnej pokryte wypustkami mają zapobiegać przyklejaniu ogłoszeń, progi na betonowych postumentach – szaleńczej jeździe na deskorolkach, a kolce umieszczone na rzeźbach – zanieczyszczaniu ich przez ptaki. Ciekawą opcją, którą można spotkać m.in. w Amsterdamie jest ogradzanie wnęk zabytkowych domów i umieszczanie w nich niewinnie wyglądających, ustawionych pod kątem płyt. Na pierwszy rzut oka nie wygląda to na „nieprzyjemny dizajn”, jednak cel tego jest jasny – jeśli ktoś urządzi sobie tu toaletę pod gołym niebem, natychmiast zostanie opryskany własnym moczem.
Wielki Brat patrzy
Nawet po pobieżnej analizie podstawowych elementów miast pod kątem nie-użyteczności publicznej widzimy, że niemal na każdym kroku jesteśmy manipulowani. Uliczki do schodów w galerii handlowej zawsze prowadzą obok wystaw sklepów z najdroższymi produktami, a brak krzesła na lotnisku jest w stanie zmusić nas do zakupu trzy razy droższej herbaty, byle tylko na chwile odpocząć. Niemal każde z popularnych europejskich miast może poszczycić się takimi pułapkami, aby niczego nieświadomy turysta spełnił swoją rolę i nawet na tanich wakacjach wydal jak najwięcej pieniędzy.
at/if