Belgrad. Rosyjska brama do Europy
Serbia to jeden z mniej popularnych kierunków wśród polskich turystów. Szczególnie dziś, gdy stoi w politycznym rozkroku. Gdy po kilkuletniej przerwie wybieram się na branżowe spotkanie do Belgradu, wielu gości nie ukrywa radości z możliwości zobaczenia się na żywo. Wszyscy powtarzają, że w biznesie turystycznym jedyne, czego nam potrzeba, to brak granic oraz pokój. Granice jednak, jak wiadomo, powróciły, a wojna w Europie przyszła do nas, czy tego chcieliśmy, czy nie.
O Serbii mówiło się w minionym roku więcej niż zwykle. Głównie z tego powodu, że wraz z Węgrami, należy do klubu państw idących ku autorytaryzmowi. Historycznie w tym samym czasie w obu wspomnianych państwach swoją władzę ugruntowali lokalni autokraci – w Budapeszcie Victor Orban, w Belgradzie Aleksandar Vučić. Z oboma rządzącymi w ciągłym kontakcie jest Władimir Putin i obie jednostki odgrywają ważną dla włodarzy Kremla rolę w Europie.
O ile jednak do Budapesztu bezpośrednimi połączeniami lotniczymi nie latają już Rosjanie, o tyle Belgrad stał się dla nich jedyną europejską bramą. Poleciałem tam też ja.
Belgrad pełen Rosjan
Na lotnisku im. Nikoli Tesli w Belgradzie spotykam starszą parę, która zagaduje do mnie po rosyjsku. Przepraszam za moje językowe niedoskonałości, a oni od razu zaznaczają, że nie ma problemu – są Ukraińcami z Besarabii. Długo rozmawiamy zanim nasze drogi się rozejdą – o wsparciu Polski, o sytuacji w Ukrainie, o faszystowskiej Rosji. Siedzące obok nas, upiększone botoksem młode Rosjanki, przesiadają się trzy rzędy dalej. Grymasy na twarzach wskazują, że niekoniecznie zgadzają się z naszą opinią o tym, że Putin to Hitler, diabeł wcielony, faszysta, wariat i wszystko, co najgorsze w jednym. Takich jak one na lotnisku jest sporo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS7
Rosjanie wykorzystywali i nadal wykorzystują lukę znaną jako serbskie tylne drzwi, aby uciec do Europy i ominąć ogólnounijny zakaz lotów do oraz z Rosji. Air Serbia, która jest w większości własnością państwa, podwoiła na początku 2022 roku liczbę bezpośrednich lotów z Moskwy do Belgradu do 15 tygodniowo. Wszystko po to, by zaspokoić szybko rosnący popyt po tym, jak UE zakazała rosyjskim samolotom i liniom lotniczym wstępu do swojej przestrzeni powietrznej po inwazji Władimira Putina na Ukrainę. W 2023 roku liczba połączeń między Moskwą a Belgradem dochodzi do prawie sześćdziesięciu tygodniowo.
Oprócz uciekających, wykształconych i często prozachodnich Rosjan, pełno w Belgradzie także konformistów, którzy po prostu przyjeżdżają do Serbii, bo tylko tu mogą dotrzeć. Albo też przybywają, aby założyć tutaj firmy – to kolejny sposób na ominięcie sankcji. Są też Rosjanie przybywający do Serbii, którzy jadą często dalej do Europy, a najpopularniejszymi kierunkami są: Cypr, Francja, Szwajcaria oraz Włochy.
Serbska neutralność
Przy okazji spotkań w Belgradzie, rozmawia się o wszystkim, co w danej chwili jest najważniejsze. Gdy schodziliśmy na temat wojny, w dyplomatyczny sposób tłumaczono mi, że Serbii zależy na neutralności. Trudna to jednak neutralność.
Neutralność Belgradu wobec potężnych bloków Zachodu i Wschodu to twardy orzech do zgryzienia. Z jednej strony Serbia potrzebuje europejskich pieniędzy, inwestycji, turystów, z drugiej, nie może porzucić słowiańskiej, prawosławnej lojalności wobec Moskwy.
Serbia potrzebuje wsparcia dyplomatycznego Kremla w sprawie Kosowa ("Kosowo to Serbia" – zobaczymy takie napisy wszędzie w Belgradzie i w drodze do niego). Gospodarcza stabilność opiera się na tanich dostawach rosyjskiego gazu i innych produktów.
Wbrew obiegowej opinii, iż Serbia jest na garnuszku Rosji, kraj ten przeszedł proces budowy mocnych powiązań z Unia Europejską, a głównymi partnerami handlowymi dla Belgradu są Niemcy, Włochy i Rumunia. Dopiero kolejna jest Rosja. To jednak z Rosją łączy Serbię coś wyjątkowo mocnego. Coś co było widać na ulicach Belgradu na początku od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę i widać też dziś.
Napięcie wisi w powietrzu
Po drodze z lotniska mijam billboardy z flagami Rosji i Serbii powiązanymi razem z podpisem mówiącym o wiecznej przyjaźni. Sponsorem kampanii jest Gazprom. Putin pojawiający się na koszulkach oraz plakatach to nic dziwnego. Drażni to tych, którzy przyjechali z Zachodu. W jednej chwili na głównym prospekcie miasta mija się ktoś w koszulce z Putinem z kimś w koszulce "Ruski wojenny okręcie – pierdol się". Napięcie wisi w powietrzu choć póki co obie strony starają się nie zauważać.
Serbia nie chce lub nie jest w stanie zająć zdecydowanego stanowiska wobec wojny Rosji z Ukrainą. Jako kandydat do członkostwa w UE Serbia twierdzi, że szanuje suwerenność Ukrainy jednak na tym poprzestaje. W nowej rzeczywistości geopolitycznej, jaką stworzyła wojna, nie jest jasne, czy Belgrad w pełni zwróci się w stronę Europy i Zachodu, czy stanie po stronie Rosji.
Gdy jestem w Belgradzie, to miasto tonie w słońcu. Wszędzie pełno mieszkańców oraz dziwnej mieszanki turystów z najdziwniejszych miejsc świata.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Zapłacą cenę putinowskiego szaleństwa
Zastanawiam się, czy dla Polaków Serbia mogłaby się stać interesującym kierunkiem podróży. Nie mówię o kilku moich znajomych z bańki podróżniczej, którzy powiedzą, że tak, oczywiście. Nie mówię o kilku pasjonatach Bałkanów jako całości. Mówię o masowym turyście.
W jednym z pandemicznych sezonów letnich Polacy uratowali chorwacki sektor turystyczny. Przyjechało ich tam milion. Do Serbii nie dotarł wówczas nawet niewielki procent tej liczby Polaków.
Skoro do Serbii jeździ tak mało naszych rodaków, czy warto pochylić się nad tym, co dokładnie zastaniemy na miejscu, chociażby w takim Belgradzie? Warto, skoro temat został już otwarty, dlaczego nie. Czy myślę, że Polacy zakochają się w Belgradzie i w Serbii? Myślę, że nie. Stolica kraju to miejsce "dla koneserów" zaś w powszechnej polskiej, obiegowej opinii wszystkie kraje wokół są dla naszego odbiorcy bardziej ciekawe.
Dziś jednak nie popularność, ale pewne sympatie i antypatie zdecydują o tym, co Polacy wybiorą na cel swoich podróży. Jeśli nie będzie to Serbia, to szkoda jedynie tych, którzy niczemu nie zawinili, bo – jak we wszystkich miejscach – tak i w Belgradzie poznamy wielu dobrych, wspaniałych ludzi. Oni także zapłacą cenę putinowskiego szaleństwa w Europie oraz nowych podziałów, które rodzą się na kontynencie.
Czytaj też: Największe atrakcje Serbii. Co warto zobaczyć?
WP Turystyka na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski