Samoloty tak łatwo nie spadają - wywiad ze stewardessą Olgą Kuczyńską
Jak sama mówi, najlepiej czuje się "w chmurach". Latanie to jej praca, hobby i spełnienie dziecięcych marzeń. Szczerze opowiada o swoim zawodzie, w którym przyjemności przeplatają się z codziennymi trudami. Jak wygląda hartowanie charakteru na pokładzie samolotu, kiedy pasażerowie bywają nieznośni, co stresuje personel pokładowy - to tyko niektóre z pytań, jakie zadaliśmy zawodowej stewardessie. O specyfice swojego zawodu opowiada nam Olga Kuczyńska.
WP: Miałaś 19 lat, kiedy rozpoczęłaś przygodę z lataniem. To dobry czas na "wyfrunięcie" z domu?
Uważam, że wiek był odpowiedni na tyle, by nauczyć się brać odpowiedzialność za samą siebie i by móc stać się w pełni osobą niezależną. Decyzję podjęłam świadomie. Szczerze mówiąc, nie mogłam się doczekać aż skończę szkołę i będę mogła opuścić kraj. Od lat widziałam siebie daleko od domu, ekscytowało mnie to, że będę mogła realizować marzenia.
WP: Kochasz latanie. Wydaje się, że praca jest też twoją pasją. Nie mylę się?
Zgadza się. Latanie to nie tylko praca i źródło utrzymania, ale coś, co w zasadzie nadało sens mojemu życiu na obczyźnie. Bo jeśli miałabym robić inne rzeczy, chyba nie zniosłabym rozłąki z rodziną i ponoszenia wielu wyrzeczeń, które często towarzyszą temu, kiedy mieszka się za granicą. Latanie to zdecydowanie pasja, rejestrowanie pięknych wspomnień i coś, co zajmuje mi czas, który przemija bardzo szybko. Od zawsze chciałam tak spędzać życie. Poza tym praca w lotnictwie uzależnia. To życie w ciągłym biegu, najlepsze widoki świata, gdzie biurem są przestworza, gdzie spotyka się mnóstwo ludzi, gdzie jest szansa na zobaczenie dalekiego świata. Często mam wrażenie, że nie pracuję, ale po prostu dobrze się bawię tym co robię. Zwyczajnie to kocham. (śmiech)
WP: Obecnie mieszkasz w egzotycznym Omanie. Czym zaskoczył cię ten kraj?
Oman jest przepiękny i ma zdecydowanie więcej do zaoferowania niż znany wszystkim Dubaj w Emiratach. Są tu piękne oazy, plaże, pustynie, można nurkować, wspinać się po górach. Pod kątem krajobrazu zdecydowanie mogę wszystkim polecić to miejsce. Muszę też podkreślić, że Oman zalicza się do najbardziej bezpiecznych państw świata. Wiele osób boi się krajów arabskich, ale mało kto zdaje sobie sprawę, że w niektórych zdecydowanie bezpieczniej jest wyjść po zmroku samemu niż gdzieś w Europie. Oczywiście, różna jest religia i kultura, jednak jeśli chodzi o życie codzienne, nie ma specjalnych różnic. Chodzę ubrana jak chcę, nie noszę burki czy innej osłony twarzy, jak wiele osób to sobie wyobraża, nikt mi niczego nie zakazuje. Z rzeczy, które mogą zaskoczyć przyjezdnych, warto podkreślić, że za przekroczenie prędkości lub przejechanie na czerwonym świetle można otrzymać wysoką karę albo trafić do więzienia. Poza tym sami Omańczycy to naród bardzo serdeczny. Jestem szanowana na każdym kroku i żyje mi się tu dobrze.
WP: Od niedawna jesteś zaręczona. Czy twój narzeczony może bez problemu ze strony pracodawcy odwiedzać ciebie w Omanie?
Mój narzeczony może zawsze przylecieć do Omanu, ponieważ tutaj nikt nie decyduje o tym, czy mogę się z nim widywać.
fot. archiwum Olgi Kuczyńskiej
WP: Nie ma zawodu idealnego, każdy rodzaj pracy ma swoje plusy i minusy. Do plusów zaliczam między innymi możliwość zwiedzania świata. Co jeszcze?
Racja, każdy zawód ma swoje wady i zalety. Zaletą jest to, że latanie to pewien styl życia i nie jest to typowa praca porównywalna np. do biurowej. Tutaj ciągle poznaję nowe rzeczy. Każdego dnia mam kontakt z setkami ludzi z całego świata, nawet z najbardziej odległych zakątków. Pasażerowie pochodzą z różnych kultur, czasem bardzo odległych od mojej. To niesamowite, że w jednym czasie, podczas jednego lotu, mogę poznać ludzi z kilku krajów. Plusem są też zniżki na prywatne loty, benefity od linii w postaci opłaconego mieszkania, rachunków, internetu i darmowego transportu. Tego typu dodatkowe świadczenia zapewniają głownie linie z Bliskiego Wschodu. Poza tym, życie jest tu łatwe, o nic się nie troszczę, jeśli mówimy o zwyczajnych, podstawowych rzeczach.
WP: A co z minusami? Które są najbardziej odczuwalne?
Co do wad, zdecydowanie nie cierpię świąt poza domem, czasem wolę zapomnieć, że mają miejsce. Bywa, że spędzam je na pokładzie samolotu, a czasem uda mi się obchodzić je z innymi dziewczynami z załogi. Dobrze, że są tak rzadko w roku.
WP: Podobno w tej branży mocno się tyje. Przyznam, że to dość zaskakujące.
Fakt, często przybiera się na wadze. Osobiście nie widzę tu nic zaskakującego, jeśli weźmiemy pod uwagę, że człowiek je o różnych porach. Loty odbywają się rano, po południu, w nocy. To normalne, że będąc na nogach, chce nam się jeść, a jedzenie na pokładzie jest dość kaloryczne. Druga kwestia jest taka, że wielokrotne starty i lądowania nie sprzyjają trawieniu. Dochodzą do tego zmiany ciśnień, które też wpływają bardzo negatywnie na organizm. Mając tego świadomość można zrównoważyć sobie porcje, wtedy jest łatwiej utrzymać wagę w normie.
WP: Na szkoleniach stewardessy uczą się, jak radzić sobie ze zmianą czasu, bezsennością, jet lagiem. To prawda, że twój organizm ciągle jest na nie odporny i nawet po kilku latach pracy nie znosisz "nocnej zmiany"?
Zmiany czasu i loty o różnych godzinach to nasza codzienność, więc trzeba się przyzwyczaić do takiego trybu pracy, co nie oznacza, że jest on dla nas zdrowy. Nie będę jednak ukrywała, że nocne zmiany nie należą do naszych ulubionych, bo gdy wstaje świt zaczynamy odczuwać zmęczenie i trudniej jest pracować. Oczywiście, wiele zależy od długości lotów. Generalnie należy posiąść sztukę manewrowania snem, umieć przespać cały dzień, by być wypoczętym w nocy. Albo na odwrót - spać w nocy, by być wypoczętym na rano. I tak cały czas.
WP: Jakie są wymogi linii wobec stewardessy? Jak powinna wyglądać?
Podstawowymi wymogami są: znajomość języka angielskiego, komunikatywność i umiejętność pracy w zespole, brak tatuaży oraz piercingu, no i umiejętność pływania. Czasami ważny jest odpowiedni wzrost, ale to zależy od linii. Wiele osób się dziwi, dlaczego ważny jest właśnie wzrost. Istotny jest nie ze względu estetycznego, ale dlatego, że sprzęt ratunkowy jest na pewnej wysokości, a kandydat musi być zdolny dosięgnąć go w razie sytuacji awaryjnej, bądź gdy pasażer źle się poczuje. Do tego sprzętu zaliczają się choćby butle z tlenem. Bardzo ważna jest umiejętność pływania, która jest testowana na szkoleniu, które firma po zatrudnieniu zapewnia pracownikowi. Chodzi o to, że choć często katastrofy kończą się śmiercią wszystkich na pokładzie, zdarzały się lądowania np. na rzece Hudson, czy wodowanie Lion Air, po których wszyscy na pokładzie przeżyli, a umiejętność pływania załogi była w tych przypadkach kluczowa.
WP: Badania mówią, że samolot to najbezpieczniejszy środek transportu. Jednak wypadki, a nawet katastrofy, się zdarzają. Co czujesz, gdy słyszysz, że gdzieś na świecie rozbił się samolot?
Katastrofy się zdarzają. Tak już jest. Nie powiem, żeby było to miłe uczucie, bo jednak jest to nasza branża i załodze zawsze jest przykro, że ktoś z naszej latającej rodziny stracił życie. Zawsze mówię, że ginąć na niebieskich autostradach to jak nigdy nie umierać. Nasza praca toczy się w przestworzach, więc mówię sobie, że nie umiera się tam, gdzie żyje się wiecznie. Wypadki zawsze skłaniają do refleksji, jednak ja wychodzę z założenia, że każdy ma zapisany swój los. Nie ma co panikować czy popadać w paranoje. Jakby nie było, katastrofy lotnicze to nie wypadki drogowe, w których dziennie giną setki osób na całym świecie. Większa szansa utraty życia jest zdecydowanie podczas podróży samochodem, albo przejścia na pasach. Samoloty tak łatwo nie spadają. Musi zdarzyć się wiele, żeby do tego doszło. Ludzie nie mają pojęcia, że np. brak drobnego światełka w samolocie może go uziemić. W lotnictwie nawet najdrobniejsze rzeczy są sprawdzane. To setki procedur, których się nie omija, właśnie ze względu na
bezpieczeństwo. Trzeba też pamiętać, że każda katastrofa uczy czegoś nowego w świecie lotniczym i poprawia jego możliwości pod względem bezpieczeństwa.
WP: Jak często zaskakują ciebie osoby lecące samolotem? Jakie ich żądania utkwiły ci najbardziej w pamięci?
W samolocie możemy doświadczyć wielu zachowań podróżnych. Co pasażer to inny człowiek. Jedni są bardzo sympatyczni, inni mniej. Bywają mężczyźni, którzy mają tupet i poproszą nas, kobietę, by włożyć im bagaż do schowka nad głową, wskazując go przy tym palcem. Są też tacy, którzy z chęcią nam pomagają, nawet przy serwisie - podają tackę pasażera siedzącego przy oknie, czy podnoszą coś, gdy nam upadnie, to miłe. Zdarzają się pasażerowie, którzy nie rozumieją, że czegoś nie ma w menu i, że nie zejdę po schodkach 10 tys. metrów w dół do Sheratona, by dostarczyć kanapkę z sałatą i kurczakiem.
WP: Czy są jakieś typy pasażerów, których jako stewardessa nie lubisz?
Nauczyłam się w tej pracy nie rozgraniczać pasażerów na tych, których lubię i nie lubię. Wiem, że są to osoby z różnych państw i mają różną mentalność. W moim zawodzie należy to zaakceptować, bo narodowości i nawyków się nie zmieni, ani nie nauczy pasażera, jak należy poprawnie się zachować. Jeśli jest mało przyjemnie, po prostu wiem, że najprawdopodobniej nie spotkam tego człowieka nigdy więcej, dlatego nie biorę do siebie dziwacznych zachowań.
WP: Czasami media donoszą o ekscesach na pokładzie samolotu, po których konieczne jest na przykład międzylądowanie, aby wysadzić niebezpiecznego delikwenta. Bójka, seks w toalecie… To rzeczywiście się zdarza?
Myślę, że to sytuacje ekstremalne. Nigdy nie doświadczyłam tego typu zachowań. Lądowanie w nieplanowanym miejscu wiąże się z ogromnym kosztem. Chyba większość latających osób jest tego świadoma i woli nie ryzykować.
WP: Jak personel pokładowy radzi sobie z niegrzecznymi, agresywnymi pasażerami?
W zasadzie niewiele można zrobić. Jeśli ktoś jest bardzo agresywny, w ostateczności można go unieruchomić. To wszystko.
WP: Wcześniej latałaś dla linii europejskich, teraz dla arabskich. Tak jak dawniej, na pokładzie samolotu spotykasz Polaków?
Uwielbiam, kiedy wśród moich pasażerów są jacyś Polacy. Dzięki temu mam możliwość porozmawiania w moim języku i poczucie, że jestem jakoś bliżej domu. Taka więź jest fajna i zazwyczaj tworzą się sympatyczne relacje. Staram się umilić im czas, bo przeważnie lecą z rodziną na wakacje. Zawsze chcę im dać odczuć, że też mają kogoś przychylnego na pokładzie, a to działa w dwie strony.
WP: Jak radzisz sobie w stresujących sytuacjach na pokładzie?
Najwięcej stresujących sytuacji jest wtedy, gdy trafia się trudny przypadek medyczny, a nie ma możliwości udzielenia pomocy. Jakby nie było, ludzie chorują nie tylko na ziemi, ale i w przestworzach. Mamy pierwszą pomoc na szkoleniu, ale nie jesteśmy wykwalifikowanymi lekarzami. Na pokładzie zdarzają się są zawały, wylewy, padaczki, a nawet ktoś ponosi śmierć na skutek swojej choroby. Te rzeczy najbardziej stresują personel, choć na szczęście nie zdarza się często. W razie takiej sytuacji robiona jest zapowiedź i na pokładzie, wśród pasażerów poszukuje się kogoś z personelu medycznego.
Rozmawiała Marta Legieć
O swoim życiu na pokładzie samolotu Olga Kuczyńska pisze na facebook.com/olgastewardessa