Śląski Wawel. Tragiczna historia renesansowego zamku
Jeden z najpiękniejszych zamków renesansowych w Polsce niektórzy nazywają małym, śląskim Wawelem. Jest to również największa renesansowa budowla obronna na Śląsku. Ale to nie dlatego jego historia przykuwa uwagę turystów. Szpital psychiatryczny, miejsce eutanazji chorych oraz tajny sierociniec dla dzieci z Korei Północnej - to tylko niektóre funkcje, jakie pełnił na przestrzeni dziejów.
Zamek w Lwówku Śląskim, a właściwie w Płakowicach, które są dzisiaj dzielnicą Lwówka, powstał w XVI wieku.
Niezwykłe miejsce na Śląsku
Zaprojektowany przez wybitnego włoskiego architekta, Franciszka Pahrra, zachwycał trójskrzydłową konstrukcją i pięknym dziedzińcem z krużgankami. Ich arkady podparte zostały kolumnami w stylu jońskim (smukłe kolumny z charakterystycznymi "wywinięciami" u szczytu). Na dziedziniec prowadziła brama z okazałym portalem, do której wiódł most nad fosą.
Całość zarówno od zewnątrz, jak i w środku, była bogato zdobiona – balustrady, kominki, kartusze i portale zachwycały elegancją i wyrafinowanym smakiem.
Zamek słynął z ogromnej biblioteki oraz pokaźnej kolekcji malarskiej.
Okres wojen napoleońskich spowodował duże zniszczenia w Lwówku. Biblioteka i dzieła sztuki zostały rozgrabione i spalone, wspaniałe zdobienia wewnątrz budynków w dużej mierze zniszczone.
Szpital psychiatryczny w zamku
Po tym okresie zamek nie odzyskał już dawnej świetności. Zwłaszcza, że na początku XIX wieku został przejęty od prywatnych właścicieli przez niemiecką regencję legnicką i stworzono w nim ogromny szpital psychiatryczny. Na potrzeby takiej działalności usunięto z wnętrz kominki, zdobienia i wszystko to, co pozostało jeszcze po dewastacji przez Francuzów. Dobudowano natomiast w okolicy kilka okazałych budynków.
Zakład dla Nerwowo i Psychicznie Chorych funkcjonował w Płakowicach aż do 1945 roku, z tym że po 1940 roku nie zajmował się już leczeniem ludzi. Faszyści zwozili tu różne osoby – nie tylko chore psychicznie - i w zabudowaniach sąsiadujących z zamkiem dokonywali eutanazji na ludziach ciężko rannych, chorych, jeńcach wojennych… Szczątki ludzkie palili w zaaranżowanym krematorium.
Tajny ośrodek wychowawczy dla koreańskich dzieci
1945 rok sprowadził do zamku wojsko, którego pobyt pogłębił tylko zniszczenia wspaniałej renesansowej budowli. Przełom przyniósł dopiero początek lat 50., kiedy podjęto decyzję, że w Płakowicach utworzony zostanie "tajny" ośrodek wychowawczy dla koreańskich dzieci, a właściwie sierot wojennych.
Od 1952 r. przez blisko osiem lat uczyło się tu, mieszkało i dorastało 1270 dzieci. Zajmowały zarówno zabudowania zamku, jak i okolicznych pawilonów. Opiekowali się nimi koreańscy i polscy wychowawcy.
"Młodzi nauczyciele często bez doświadczenia, ale pełni zapału do pracy, dali dzieciom obarczonym ciężką traumą wojenną, wychowywanym dotąd w atmosferze surowości i dyscyplinie wojskowej, to co najcenniejsze - serce i zrozumienie. Kiedy po kilku latach przyszła decyzja o likwidacji ośrodka i okazało się, że dzieci muszą wrócić do zapomnianej ojczyzny, po obu stronach popłynęło wiele łez" – wydarzenia te opisywała Jolanta Krysowata, autorka książki-reportażu pt. "Skrzydło Anioła".
Pisarka przeprowadziła dziennikarskie śledztwo zainspirowane odnalezieniem zadziwiającego grobu na jednym z wrocławskich cmentarzy - grobu trzynastoletniej Koreanki pochowanej w 1955 roku. Ten trop doprowadził ją do odkrycia sensacyjnej, ukrywanej przez dziesięciolecia, wielowątkowej historii sierocińca przy zamku w Płakowicach.
Po zamknięciu sierocińca, w 1959 roku, zamek znowu trafił w ręce wojska, dzięki czemu w połowie lat 60. został częściowo odrestaurowany. Opuszczony w latach 70. Znów popadł w ruinę.
Zamek w Lwówku Śląskim - idzie nowe
W roku 1992 na zakup tej wyjątkowej posiadłości zdecydowało się małżeństwo misjonarzy-baptystów z Australii - Kenneth i Giselle Herweynen. Ich cel był taki: skoro komunizm w Polsce upadł, trzeba tam jechać i nieść Polakom Dobrą Nowinę. Jak postanowili – tak zrobili. Zajechali w okolice Lwówka Śląskiego autobusem ewangelizacyjnym, w którym również zamieszkali, i zaczęli tworzyć Chrześcijański Ośrodek Elim. Z czasem postanowili kupić zamek.
Własnym sumptem stopniowo remontują go oraz we wspólnocie z innymi rodzinami prowadzą działalność charytatywną w przylegających budynkach. Dbają o zabudowania i teren, ale każdy kto odwiedza zamek w Płakowicach, widzi, że do stanu świetności wiele mu jeszcze brakuje.
Choć Ośrodek Elim robi zapewne wiele dobrego dla lokalnej społeczności - pomaga bowiem najbiedniejszym, chorym i opuszczonym - nie ma z całą pewnością wystarczających środków, aby podnieść na nogi ten piękny, renesansowy obiekt.
Zamek nie jest oficjalnie udostępniany jako obiekt turystyczny, nie da się do niego kupić biletu wstępu, ale gospodarze dosyć chętnie udostępniają część pomieszczeń do zwiedzania. Bez przeszkód można wejść na teren obiektu, przejść przez bramę i zobaczyć dziedziniec, który rzeczywiście przy odrobinie wyobraźni przywołuje w pamięci widok krakowskiego Wawelu.
W Płakowicach kontynuowane są tradycje opieki nad dziećmi i młodzieżą. W budynkach położonych w sąsiedztwie zamku prowadzony jest m.in. Młodzieżowy Ośrodek Socjoterapii w Lwówku Śląskim. Obejmuje on swoją opieką osoby z zaburzeniami zachowania, które uczą się i spędzają czas w sąsiedztwie funkcjonującego obok Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego, gdzie z kolei uczy się młodzież niepełnosprawna. Większość obiektów szkolnych mieści się w okazałych, XIX-wiecznych budynkach wzniesionych w okresie działania szpitala psychiatrycznego.
Jak dojechać do zamku w Lwówku Śląskim?
Zamek znajduje się ok. 2 km od centrum Lwówka Śląskiego. Ze stacji kolejowej dojdziemy tam spacerem w 25 minut.
Jadąc samochodem, musimy kierować się na trasę w kierunku Złotoryi. Z drogi nr 364 trzeba skręcić w ulicę Wąską, która doprowadzi nas do ulicy Pałacowej, przy której znajduje się zamek.