Tam, gdzie hucuły poniosą. Turystyka konna w Bieszczadach
Na hucule dojechać można wszędzie. Na drugi brzeg wezbranego Sanu, zalesiony grzbiet Otrytu i do najbliższej, górskiej wioski na lody. O każdej porze dnia i roku. Turystyka konna w Bieszczadach to przygoda, pasja i styl życia.
Turystyka jeździecka, jako specyficzna forma spędzania wolnego czasu, jest pojęciem dość młodym. Popularność na świecie zyskała dopiero w latach 80. XX w., ale to lata 90. XX w. były dla niej czasem przełomowym. W Polsce najważniejsza data to rok 1996 roku. Wtedy to w ramach działalności PTTK (Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze) powołano do życia Komisję Turystyki Jeździeckiej, która do dnia dzisiejszego trzyma pieczę nad szkoleniem kadry przodownickiej, znakowaniem szlaków, certyfikacją ośrodków, a przede wszystkim popularyzacją konnego wędrowania po Polsce. Turystykę konną uprawiać można zarówno na nizinach, jak i we wszystkich polskich górach, choć to właśnie Bieszczady zajmują szczególne miejsce w sercach jej miłośników.
Na dzikim południu *
Na polskim Dzikim Zachodzie nie ma prerii. Są srebrne bukowe pnie, błotniste drogi i stare drzewa owocowe. Określenie, które już dawno przylgnęło do Bieszczadów, to wyraz ducha, tego najbardziej na południowy-wschód wsuniętego skrawka Polski. Ducha, którego utożsamia także i koń, stanowiąc już prawie nieodłączny fragment bieszczadzkiej rzeczywistości. Konie towarzyszyły pierwszym osadnikom trudniącym się gospodarką leśną, a w wyższych partiach gór, pozbawionych dróg, umożliwiały sprawne przemieszczanie się. Wyjątkowo mocno zadomowione są w Bieszczadach koniki rasy huculskiej. Z nimi swoje losy wiązali, przybywający w góry w latach 70. i 80. pionierzy współczesnej turystyki jeździeckiej regionu, jak np. *Stanisław Myśliński z Polany czy Witold Smoleński z Seredniego. Zaokrąglone, charakterne acz spokojne hucuły zdobywają serca bieszczadników niebywałą dzielnością i zwinnością. W górach są u siebie. W górnym biegu Prutu i Czeremoszu, na terenie Bukowiny i Karpat Wschodnich, skąd pochodzą, zrodził się ich hart ducha i wytrzymałość, pozwalające na długie wyprawy pełne stromych podejść, kolczastych jeżynowych zarośli i przygód!
**
Szlakiem kropek i kwadratów
Bieszczady to wymarzone miejsce dla konnych wędrowców. Pełne pustych zakamarków, otwartych przestrzeni i zachwycających krajobrazów. W drogę najlepiej wyruszyć tam, gdzie na wygładzonych fragmentach kory wzrok przyciągają białe kwadraty z wmalowanymi w ich środek pomarańczowymi kołami – to znak, że pod kopytami wierzchowców biegnie konny szlak PTTK. Jeden z sieci prawie 300 km tras skupionych w granicach Bieszczadzkiego Parku Narodowego, Doliny Sanu, pasma Otrytu i terenów okolicznych gmin. Przygodę z turystyką konną najlepiej rozpocząć w jednym z licznych ośrodków, rozproszonych na terenie całych Bieszczadów. Z kopyta ruszyć można m.in. z Wołosatego (Zachowawcza Hodowla Konia Huculskiego), Chmiela ("U Prezesa”), Dwernika ("U Szeryfa”), Lutowisk ("Trochaniec”), Polany ("Tabun”, "Serednie Małe”), Łupkowa ("Stary Łupków”) czy z Leska ("Stanica”). Spokojnym tempem na kilkugodzinną przejażdżkę, całodniową wycieczkę zakończoną galopem w stronę zachodzącego słońca, bądź najpiękniejszą, choć i najbardziej wymagającą wyprawę wielodniowym rajdem.
Na jeździeckiej ścieżce
Turystyka jeździecka może stać się pasją każdego, komu bliski jest kontakt z naturą, chce aktywnie spędzać czas w otoczeniu koni oraz dowiedzieć się o historii i tradycji regionu, który przemierza. To zajęcie zarówno dla doświadczonych jeźdźców, jak i tych początkujących. Dla dorosłych i dla dzieci, które wziąć mogą udział w licznie organizowanych w okresie letnim obozach. Wszyscy mogą spróbować swoich sił w zajęciach szkoleniowych pod okiem instruktora (w siodle klasycznym, westernowym lub bez, to znaczy "na oklep”), bądź w prowadzonych przez niego krótkich wycieczkach, zanim zdecydują się na kilkudniową wyprawę. Godzina jazdy pod okiem nauczyciela to koszt ok. 35-40zł, całodzienna górska wycieczka - ok. 100zł, rajd w zależności od ośrodka - ok. 150-250 zł za dzień, a dwutygodniowy obóz to wydatek ok. 1600-1800 zł. Turystykę konną uprawiać można o każdej porze roku, choć bieszczadzka zima potrafi dać się we znaki nawet najwytrwalszym jeźdźcom. Z Bieszczadów na końskim grzbiecie wyruszyć można także i poza granice kraju – do sąsiedniej Słowacji, a nawet na Węgry. W sezonie dodatkową atrakcję stanowią także liczne wydarzenia z koniem w roli głównej, jak coroczne Targi Końskie w Lutowiskach (lipiec) czy lokalne zawody tzw. ścieżki huculskie (sierpień). Czas zatem wybrać stadninę i ruszać po przygodę!
Tabunowe migracje
W stajni Staszka Myślińskiego w Polanie, siodła pokrywa kurz. W las rusza się ,,na oklep”, czując pod sobą każdy ruch silnych mięśni i ciepło hucuła. Na okolicznych łąkach w Polanie, Czarnej, na Rosolinie, a nawet na położonym w Dolinie Sanu Krywem, już od prawie 30 lat, pasie się ich kilkadziesiąt sztuk. Na powietrzu spędzają okrągły rok, żyjąc niczym ich przodkowie w stadach, stawiając czoła drapieżnikom, zmiennej pogodzie i opiekując się sobą nawzajem. Stado jest niczym rodzina, wspólnie wygrzewa się w słońcu, osłania od jesiennych deszczy i … ucieka z pastwiska w poszukiwaniu wiosennej trawy. Dlatego aby wyruszyć ze Staszkiem w rajd, koni trzeba najpierw… poszukać. Zarzucić na głowę kowbojski kapelusz, do kieszeni schować garść owsa, a w dłoń chwycić żelową podkładkę, zastępującą w rajdowych warunkach siodło. Strzec jej trzeba niczym oka w głowie. W razie niefortunnego wypadku - jak mawia Staszek - "Najpierw znajdź żel, potem złap konia, a następnie sprawdź, czy nic sobie nie zrobiłeś!". Bez obaw jednak. W stadninie Tabun jeźdźcom grozi jedynie zatracenie się w magii miejsca, chwili i przygody. Bo nigdy nie wiadomo, gdzie nas hucuły poniosą.