Taormina i Castelmola. Perły Sycylii z nutą erotyki
Taormina zawieszona nad lazurowym morzem, z półkolem greckiego teatru, warta jest "wspinaczki" na 200 m n.p.m. Ale po tej uczcie dla oka trzeba pojechać jeszcze wyżej serpentyną na stromym zboczu - do maleńkiej Castelmoli. A tam...
- Jedziecie dziś do Taorminy? Odwiedźcie też koniecznie Castelmolę - namawia nas rano syn właścicieli hostelu w Katanii gdzie zrobiliśmy sobie bazę wypadową po Sycylii. Chichocząc poleca bar Turrisi. Pytamy, co w nim takiego wyjątkowego. Tajemnica - puszcza oko - musicie to zobaczyć. Tylko jeden z naszej paczki, Mert, zaczyna się nagle śmiać. Chyba sprawdził wcześniej to miejsce w internecie. - Ok, jedziemy!
Taormina jak dzieło sztuki
Droga z Catanii jest malownicza, wije się wzdłuż wybrzeża Morza Jońskiego, przecina kurorty z białymi willami i marinami. Prowadzi do miasteczka uznanego za najpiękniejsze na Sycylii, uczepionego zbocza góry. Auto zostawiamy na parkingu, bo w "centro storico" ruch jest ograniczony. Miasto założone przez uciekinierów z Naxos (kolonii greckiej) przeszło w ręce Rzymian, potem znalazło się pod panowaniem bizantyjskim i arabskim.
Ukochana przez pisarzy, malarzy, aktorów Taormina zachwyca i dziś. Zabytkowymi budynkami z pumeksu i lawy (w pobliżu mruczy, co raz grożąc erupcją, aktywny wulkan Etna), z arkadowymi oknami i balkonami pełnymi zaskakujących artystycznych drobiazgów. Wąskimi brukowanymi uliczkami, pnącymi się w górę. Do Monte Tauro z Sanktuarium Madonny na Skale i castello (zamkiem) Saracenów, do którego wiodą schody wykute w kamieniu.
ZOBACZ TEŻ: Początek sycylijskiej mafii
Wizytówkami Taorminy są: Corso Umberto I - ulica, na której trzeba "polansować się”, od Porta Messina do katedry św. Mikołaja z Bari (obok niej jest też piękna fontanna); a przede wszystkim Teatro Greco. Dojdziemy do niego od placu Wiktora Emmanuela, za wstęp do najcenniejszego zabytku Taorminy zapłacimy 10 euro (ok. 43 zł).
Teatr powstał w IV w p.n.e. i jest drugim co do wielkości po tym w Syrakuzach. Średnica wykutego w skale amfiteatru ma ponad 100 m, a z trybun podziwiać można widok na morzę i Etnę. Jest oszałamiający. Z drugiej strony także roztacza się panorama wyspy i morza. W teatrze zachowało się - w świetnym stanie - 4,5 tys. siedzeń i do dziś są wykorzystywane podczas spektakli i koncertów. Teatr ma doskonałą akustykę.
Konsekwentnie, od klamki po bar
Oddalona zaledwie o 5 km Castelmola leży jeszcze wyżej, na wysokości 512 m n.p.m., można więc spodziewać się rzucającej na kolana panoramy. I taką dostajemy już na dzień dobry, z głównego placu (gdzie także trzeba zaparkować auto, bo dalej nie wjedziemy). A także w knajpce z tradycjami Antico Caffe San Giorgio (prowadzona od 1907 r.), przy tym placu.
Osoby z lękiem wysokości nie będą się czuły w niej komfortowo, ale skołatane nerwy uspokoi Vino alla Mandorla, z którego Castelmola słynie. Przewodnik podaje, że recepturę tego deserowego wina o szczególnym zapachu i smaku stworzył na początku XX wieku właściciel baru Antico Caffe San Giorgio - Don Vincenzo Blandano. W "eliksirze miłości" - jak je nazwał - wyczuwa się migdały, karmel, zioła i esencje cytrusowe.
Wino według tej receptury serwowane jest do dziś w knajpkach, tonących w kwiatach. Można je też zamówić w Turrisi, idziemy tam! I od progu już - a dokładnie od klamki - znamy przyczynę radości tych, którzy ją polecają. Wystrój jest bardzo konsekwentny. Na czterech piętrach, w zaułkach, mrocznych korytarzach, w salkach i na tarasach zgromadzono figurki, meble i bibeloty związane z seksem. Posążki satyrów z gigantycznym przyrodzeniem, biuściaste popiersia, goluteńkie płaskorzeźby - wszystkie sprośne, acz z przymrużeniem oka.
Menu oczywiście także mieści się w konwencji, bo można zamówić drinki o nazwach Kamasutra czy Fellatio. Wino alla Mandorla można kupić w butelce tradycyjnej albo w kształcie penisa, bajecznie kolorowego. Ale najpierw degustujemy je z małych kieliszeczków - menzurek o kształcie... tak, dokładnie takim.
Jak można przeczytać na stronie internetowej baru, założył go Cavaliere Salvatore Turrisi zaraz po zakończeniu II wojny światowej, a przyozdobił jego syn Peppino wraz z żoną Rosą, którzy doczekali się trzech synów i uznali, że to szczególne błogosławieństwo zasługuje na to, by penis (w dialekcie sycylijskim nieco wulgarnie "la minchia") symbolizował ich dorobek.
To właśnie pomysł właścicieli Turrisi na zaistnienie w świadomości klientów. Trafiony. Może - niestety - z czasem zapomnimy labirynt wąskich uliczek Castelmoli, XVII-wieczny mikroskopijny kościół i takiż plac del Duomo, detale architektury i smak migdałowego wina, ale na hasło Turrisi podniesie się nam kącik ust.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl