Tatrzańscy nosicze. Turyści są w szoku zawsze, gdy spotykają ich na szlaku

Można powiedzieć, że bycie nosiczem to jeden z najbardziej nietypowych zawodów. Nie ma się co dziwić, że osoby, które spotykają nosiczy na swojej drodze, są zazwyczaj zaskoczone ich widokiem. Wszystko przez gabaryty, które dźwigają na swoich plecach.

Nosiczy można spotkać w Tatrach od XIX w.
Nosiczy można spotkać w Tatrach od XIX w.
Źródło zdjęć: © Getty Images | 2017 Anadolu Agency
oprac. MSI

23.10.2024 | aktual.: 24.10.2024 07:35

Nosicze to najprościej mówiąc tragarze, którzy zaopatrują schroniska górskie. Niektóre obiekty znajdują się w tak trudno dostępnych miejscach, że dotarcie do nich autem lub innym pojazdem jest po prostu niemożliwe.

Dlatego prowiant lub inne ważne elementy wyposażenia trzeba dostarczyć na własnych plecach.

Nosiczy można spotkać na szlaku po słowackiej stronie Tatr

Tradycja tego zawodu sięga XIX w. Ówcześni turyści, który wybierali się w góry, często życzyli sobie, aby ich bagaże dźwigali wynajmowani przewodnicy lub inne osoby towarzyszące im na szlaku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak widać, tradycja przetrwała do dziś. Zmienił się jednak jej charakter, bo nosicze nie wyręczają już turystów w dźwiganiu własnego bagażu. Rzadko jednak można spotkać ich w Polsce. Nosicze działają raczej po słowackiej stronie Tatr.

"W polskiej części Tatr schroniska usytuowane są na stosunkowo niewielkich wysokościach, w związku z czym nie spotkamy tu tragarzy. Zaopatrzenie dostarcza się samochodami, quadami lub wyciągiem towarowym – jak to ma miejsce w przypadku schroniska w Dolinie Pięciu Stawów. Słowackie chaty znajdują się jednak znacznie wyżej, przez co rzeczy niezbędne do ich funkcjonowania muszą być dostarczane pieszo" - czytamy na Portalu Tatrzańskim.

Polak spróbował założyć plecak nosicza

Zawód nosicza nie jest łatwy właśnie ze względu na wagę ładunku, który trzeba donieść w odpowiednie miejsce. Stelaż, który nosi się na plecach waży ok. 60 - 70 kg. Przekonał się o tym znany z Instagrama podróżnik, który miał okazję przymierzyć ładunek przygotowany dla nosicza.

"Miałem okazję spróbować zrobić kilka kroków z 75 kg na plecach! Ciężko było mi ustać na płaskim, a co dopiero iść po szlaku, po śliskich kamieniach czy trzymając się łańcuchów! Szacun!" - napisał Paweł Marciocha w poście opublikowanym na Instagramie.

"Niektórym ciąży nawet opakowanie po batonie"; "Nie mogłam uwierzyć, że robią to właściwie za darmo" - komentują internauci.

Źródło artykułu:WP Turystyka
w podróżygóryporady
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (27)