Turyści oburzeni. Część z nich zapowiada bojkot słonecznych miast Hiszpanii
Nowe przepisy dotyczące restauracji i barów w Hiszpanii wywołały oburzenie wśród turystów. Część z nich zapowiada, że zrezygnuje z wypoczynku w tym słonecznym kraju, ponieważ planowane skrócenie godzin pracy lokali gastronomicznych spowoduje, że nie będzie można zjeść kolacji czy wypić drinka po godz. 22.
19.03.2024 | aktual.: 19.03.2024 13:09
Hiszpańscy urzędnicy podzielili się planami skrócenia godzin otwarcia lokali działających w branży hotelarsko-gastronomicznej w całym kraju. Komunikat ten najbardziej oburzył turystów z Wielkiej Brytanii, którzy bardzo chętnie wybierają jako miejsce wakacyjnego wypoczynku hiszpańskie wyspy czy bajkowe miejscowości słonecznego wybrzeża.
Godziny pracy są nieodpowiednie
Głos w tej sprawie zabrała w Kongresie Deputowanych Hiszpanii Yolanda Díaz, minister pracy i polityki społecznej. Stwierdziła, że obecne godziny otwarcia w branży hotelarsko-gastronomicznej są nieodpowiednie. Wiele lokali działa na pełnych obrotach (razem z kuchnią) do godziny 1 w nocy, a często nawet dłużej. Minister uznała, że ciągłe wydłużanie czasu pracy restauracji jest nierozsądne. Projekt rządu uzasadniała przede wszystkim chęcią zadbania o zdrowie i sprawiedliwe traktowanie pracowników.
Jeden z deputowanych zdecydowanie zanegował rządowy pomysł.
- Nie mogę się doczekać efektu domina. Mówimy o gryzieniu ręki, która nas karmi. A kiedy zorientujemy się, jak to działa… będzie już za późno, bo wszyscy turyści udadzą się gdzie indziej - skomentował projekt.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Felib Jaume Ferriol, przewodniczący federacji ratuszów Hiszpanii podkreślił, że tego rodzaju przepisów nie należy narzucać samorządom w całym kraju, a decyzje o ich wprowadzeniu trzeba pozostawić poszczególnym miastom czy regionom.
- My najlepiej znamy potrzeby branży restauracyjnej i konsekwencje, jakie mogą one mieć dla mieszkańców, głównie ze względu na problem hałasu - powiedział Ferriol. - Spotykamy się z obiema stronami i staramy się je zaspokoić. Baleary na przykład to nie to samo, co Kastylia czy León. Każdy region ma swój typ gospodarki i swój klimat.
Działalność restauracji do późnych godzin nocnych jest szczególnie ważna dla lokali z południa Hiszpanii, gdzie w ciągu dnia temperatury np. w Sewilli nierzadko przekraczają 40 st. C.
– Latem jest wiele dni, gdy nie da się wyjść na zewnątrz ze względu na upał - mówił cytowany przez hiszpańskie media prezes Stowarzyszenia Hotelarzy Sewilli. - Wydawanie posiłków o godz. 18, przy temperaturze 43 st. C jest po prostu niewykonalne. To nie Szwecja. My jemy posiłek o 23, a tam już się śpi od trzech godzin. W Andaluzji mamy klimat i zwyczaje, których nie da się zmienić narzuconymi pochopnie przepisami.
Brytyjczycy oburzeni
Baleary, wśród których najpopularniejszymi wyspami są m.in. Majorka, Ibiza i Minorka, są najlepszym przykładem lokalizacji, gdzie nowe przepisy mogą spowodować spore zamieszanie. To popularne cele wypoczynku, które utrzymują się głównie z turystyki. Największą grupą odwiedzających, i tym samym zostawiających tam pieniądze, są Brytyjczycy. A ci na pomysł ograniczeń zareagowali bardzo gwałtownie.
Na profilu brytyjskiego kanału telewizyjnego i radiowego GB News na platformie X natychmiast pojawiły się wpisy wyrażające oburzenie: "Każdego dnia pojawiają się nowe przepisy. To okropny sposób traktowania turystów w tym kraju. Bojkot Hiszpanii!", "Hiszpania rządzona przez socjalistów wkrótce dostanie dużą dawkę pustych hoteli i restauracji. Brytyjska turystyka to dojna krowa Hiszpanii", "Po Hiszpanii można się spodziewać odgórnego lewicowego autorytaryzmu".
Pojawiły się też głosy broniące projektu hiszpańskiego rządu" "Nie obwiniajcie ich. Wystarczy spojrzeć na brytyjskie śmieci, które tam trafiają. Wstyd, który powoduje kłopoty, gdziekolwiek się pojawią Anglicy", "O mój Boże, co za arogancja Brytyjczyków, którzy myślą, że inne kraje powinny robić wszystko tylko dla dobra Brytyjczyków".
Źródło: GB News