Trwa ładowanie...

Tylko dla szaleńców. Obserwując nastolatków, spoglądałam na usytuowany w dole cmentarz

Wydawałoby się, że skocznie narciarskie to miejsca, które żyją jedynie przez kilka miesięcy w sezonie zimowym. Tym bardziej zaskoczona byłam, kiedy podczas wakacyjnego pobytu w Innsbrucku wszyscy zachęcali mnie, żebym wybrała się na skocznię Bergisel, a na miejscu okazało się, że ośrodek tętni życiem również w środku lata.

Rozmiar skoczni w Innsbrucku na żywo robi większe wrażenie niż w telewizji, podczas relacji skoków narciarskichRozmiar skoczni w Innsbrucku na żywo robi większe wrażenie niż w telewizji, podczas relacji skoków narciarskichŹródło: WP, fot: Katarzyna Wośko
d1ypnq1
d1ypnq1

Żaden ze mnie znawca skoków narciarskich, a z tzw. sportów zimowych uznaję tylko jazdę figurową na lodzie. Ale wiedziona instynktem stadnym wybrałam się razem z moją grupą wycieczkową. Przekonał mnie argument, że to jednak Bergisel – obiekt zaprojektowany przez jedną z najsłynniejszych architekt na świecie - Zahę Hadid.

- Zrobię kilka fotek i najwyżej poopalam się na miejscach dla widowni - pomyślałam.

Trudno nie ulec zachwytowi

Już po przekroczeniu bramek wejściowych zaskoczył mnie spory ruch, jaki panował "na obiekcie". Poza bileterami oraz ochroną, na terenie skoczni kręciło się kilku instruktorów, kilkanaście młodych osób prowadziło rozgrzewkę. Widać było jeszcze niewielkie o tej porze grupki turystów. Kiedy podeszliśmy pod skocznię, uległam jednak zachwytowi konstrukcją. Jej smukła sylwetka i strzeliste zwieńczenie nie mogły nie zrobić wrażenia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Nadmorskie miasto kusi także po sezonie. "Ma wiele do zaoferowania"

Instruktorzy, którzy oprowadzali nas po obiekcie objaśnili, jak skocznia funkcjonuje zimą, a jak latem, pokazali z bliska igielit, zademonstrowali, gdzie leje się wodę, żeby ślizg był taki, jak należy.

d1ypnq1

Ale najlepsze miało dopiero nastąpić. Specjalną kolejką wjechaliśmy na pierwszy poziom, po czym schodami zeszliśmy do podnóża skoczni. Zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie skoczkowie wybijają się, żeby polecieć w dal.

Wrażenia rosną razem z wysokością

Z tego miejsca skocznia robi coraz większe wrażenie. Widać już piękną panoramę miasta, widać trybuny oraz wszystko to, co widzą skoczkowie, każdorazowo rozpoczynając swój lot po rekord. Ale nasi przewodnicy mieli dla nas niespodziankę. Okazało się, że będziemy mogli wjechać aż do miejsca, z którego startują skoczkowie.

Źródło: Katarzyna Wośko, WP
Zwiedzanie skoczni latem pozwala na zobaczenie wielu szczegółów niedostępnych w sezonie skoków zimowych

Specjalną windą, przeznaczoną jedynie dla sportowców, wjeżdżamy na sam szczyt skoczni. Wychodzimy z niej niemal wprost "na ławeczkę", czyli miejsce, które znamy wszyscy z relacji sportowych. To na niej skoczkowie oczekują sygnału do startu.

d1ypnq1

I muszę podkreślić, że żadna kamera ani aparat fotograficzny nie oddają nawet w części tego, jak bardzo przerażające jest to miejsce. Nasz przewodnik, nawiasem mówiąc, były skoczek, zaprasza, aby spróbować, jak to jest usiąść na ławeczce skoczka. Wchodząc na platformę, odruchowo uginam delikatnie nogi i komicznie przesuwam się, jakby w lekkim przykucu. Kiedy przewodnik proponuję, że zrobi nam zdjęcie i dyryguje: "Odwróćcie się tyłem do zjazdu, będzie świetna panorama" – odruchowo prawie wszyscy siadamy w siadzie skrzyżnym, żeby tylko nie stać tyłem do przerażającego miejsca. Jakby wiatr mógł nas niepostrzeżenie zrzucić w dół...

Źródło: WP
Wjazd na sam szczyt skoczni i spojrzenie w dół z perspektywy skoczków pozwala poczuć wysokość z jaką zmagają się sportowcy

Sport dla szaleńców

"Tylko szaleńcy mogą uprawiać ten sport" - myślę i pytam instruktora, w jakim wieku trzeba być, aby odważyć się w ogóle zjechać z takiego miejsca.

d1ypnq1

- Najlepiej zacząć przygodę ze skokami, gdy dziecko ma 5 do 7 lat. Później rzadko się to udaje – opowiada. - Ale szczerze mówiąc, nawet te małe dzieci, kiedy pierwszy raz stają na szczycie (oczywiście nie tak wielkiej skoczni jak ta) i mają rozpocząć swój pierwszy skok, to mimo wiary w magiczne moce, która towarzyszy jeszcze ludziom w ich wieku, bardzo często panikują i mają trudności, aby się przełamać.

Z miejsca, gdzie startują skoczkowie, doskonale widać cały Innsbruck i osłaniające go z jednej strony pasmo gór. Widać też doskonale niewielki cmentarz leżący u podnóża skoczni - znak rozpoznawczy tego miejsca.

d1ypnq1

Oni naprawdę zaraz to zrobią

I właśnie w chwili, gdy patrząc na ten cmentarz, kontempluję kruchość ludzkiego życia, na skocznię wkraczają oni – nastolatkowie, którzy trenują, aby w przyszłości poszybować jak niegdyś Adam Małysz, czy... z racji kraju, w którym jesteśmy, raczej jak Martin Koch lub Jan Hörl.

Patrzę z góry, jak powoli lokują się na niższych pozycjach skoczni i dociera do mnie, że oni naprawdę zaraz to zrobią. Będą skakać!

Źródło: WP
Zawodnicy trenujący na skoczni to jeszcze dzieci...

Patrzenie zza pleców, jak startują, jest dla mnie tak przerażające, że czuję nagły ścisk w żołądku i natarczywą myśl: "to się nie może udać". Kucam, jak gdyby mogło im to pomóc, jakoś obniżyć wysokość, z której zaraz wystrzelą...

d1ypnq1

Pierwszy skacze chłopak w wieku może 15-16 lat w niebieskim kombinezonie. "Żal" - myślę, spoglądając na majaczący w dole cmentarz... W jeszcze większe przerażenie wprawia mnie przeszywający świst, jaki generuje zjazd "na sucho", czyli bez śniegu. Nastolatek wzbija się w powietrze, po czym znika na długie trzy, może cztery sekundy. I ku mojemu zaskoczeniu, po chwili wyłania się na końcówce skoczni - żywy, a nawet cały i zdrowy.

Patrzę, jak zaczarowana...

Po nim zjeżdża jeszcze jeden chłopak, po nim jeszcze jeden, później dziewczyna... Patrzę jak zaczarowana, jak ta loteria życia i śmierci rozgrywa się tutaj co kilka minut. Nasz przewodnik musi wołać mnie kilka razy, bo nie zauważam, że cała moja grupa wyszła już z platformy dla skoczków.

d1ypnq1

Zjeżdżamy znowu windą w dół, później wagonikiem kolejki jeszcze niżej. Przez ten czas, kiedy byliśmy na górze, na trybunach zrobił się całkiem spory tłum. Turyści, którzy przyszli oglądać skocznię, również ulegli czarowi skoków tych dzieciaków i brawami nagradzają każde udane lądowanie. Nawet kiedy patrzymy z dołu, wygląda to efektownie, choć oczywiście nie może się równać z emocjami obserwowania startów z góry.

Czy po odwiedzeniu skoczni Bergisel zacznę teraz oglądać skoki narciarskie w telewizji? Nie wiem. Ale wiem na pewno, że wszystkim tym sportowcom, którzy wzbudzają w sobie odwagę, aby poszybować ze skoczni, należy się dużo większe uznanie, niż dotąd sądziłam.

Kilka faktów i informacje praktyczne

I na koniec z kronikarskiej potrzeby kilka liczb i dat na temat skoczni.

Pierwsza skocznia na wzgórzu Bergisel w Innsbrucku powstała w 1927 r. Od tego czasu byłą przebudowywana dwukrotnie. W latach 2021-22 skocznia przeszła gruntowną i spektakularną przebudowę wg projektu irackiej architekt światowej sławy, Zahy Hadid. Jej dominantą jest nowoczesna, stalowo-szklana wieża skoczni o wysokości 47 metrów, która łączy cele sportowe z przestrzenią publiczną (znajduje się tam również platforma widokowa oraz restauracja).

Aby wejść na teren skoczni, trzeba kupić bilet - normalny kosztuje 11 euro (ok. 50 zł), a ulgowy 5,50 euro (ok. 25 zł). Na szczyt skoczni - do platformy widokowej i restauracji można wjechać kolejką, ale można też wejść po schodach. Jest ich 455.

Katarzyna Wośko, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d1ypnq1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Wyłączono komentarze

Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.

Paweł Kapusta - Redaktor naczelny WP
Paweł KapustaRedaktor Naczelny WP
d1ypnq1