USA. Dlaczego Kalifornijczycy masowo przeprowadzają się do Teksasu?
Od kilku lat obserwujemy prawdziwy exodus Kalifornijczyków do Teksasu. W Austin, drugiej Dolinie Krzemowej, swoje oddziały otwierają również giganci technologiczni, jak Google i Space X. Stan "samotnej gwiazdy" przyciąga Amerykanów możliwościami biznesowymi, cenami domów i poziomem życia, który według statystyk plasuje się jako jeden z najwyższych w USA.
Artur Owczarski, podróżnik, autor reportaży “Droga 66” oraz "Teksas to stan umysłu" i założyciel wydawnictwa BookEdit, wyjaśnia, dlaczego Teksas jest tak atrakcyjny i dlaczego masowe przeprowadzki do Teksasu powodują napięcia kulturowe.
Teksas jest większy niż jakikolwiek europejski kraj (oprócz Rosji) i ma przy tym jedynie 30 mln mieszkańców. Jest też zróżnicowany kulturowo. W Teksasie silne reprezentacje mają społeczności wietnamskie i chińskie, a ponad połowa mieszkańców to Latynosi. Rośnie też liczba obywateli z innych krajów. Jednak obecnie najciekawsze jest zjawisko masowych przeprowadzek obywateli innych stanów USA, szczególnie Kalifornii, do "stanu samotnej gwiazdy".
Po raz pierwszy spotkałem się z tym zjawiskiem, jadąc lokalnymi teksańskimi drogami w Hill Country. Moja przyjaciółka, 82-letnia Eleonora Goodley Dlugosh, uświadomiła mi, że większość kierowców samochodów, stojących w gigantycznym korku na prowadzącej do San Antonio autostradzie, to Kalifornijczycy. W Teksasie są ich już setki tysięcy i ciągle przybywają kolejni, co rodzi rozmaite napięcia. Jeśli wybierzemy się do Teksasu i będziemy poruszać się po drogach z miejscowym kierowcą, to prędzej czy później usłyszymy komentarz: "Jak ci Kalifornijczycy jeżdżą? Gdyby ich tylu nie przyjeżdżało, nie byłoby takich korków".
Sytuacja na drogach to niejedyny powód frustracji mieszkańców Teksasu. W ciągu kilku lat w tym stanie pojawiło się kilkaset tysięcy osób z Kalifornii, co przełożyło się na rosnące ceny nieruchomości. Dotyczy to nie tylko dużych miast, ale również prowincji, gdzie coraz więcej mieszkańców Zachodniego Wybrzeża szuka swojego miejsca na ziemi.
Kalifornia vs. teksas, czyli różnice kulturowe
Kalifornia i Teksas mają ze sobą dużo wspólnego. Oba stany są bardzo bliskie Meksykowi – dotyczy to szeroko rozumianej kultury, jedzenia, muzyki, sztuki. Podczas gorączki złota w XIX w., a później przez dziesięciolecia XX w., setki tysięcy ludzi jechały słynną drogą 66 do Kalifornii w poszukiwaniu lepszego życia. Do dzisiaj osiedlają się tam nowo przybyli Amerykanie. Z kolei Teksas od początków XX wieku przyciągał przemysłem wydobywczym – to obok Arabii Saudyjskiej światowe centrum wydobycia ropy naftowej. Oba stany mają też silne tradycje ranczerskiego stylu życia.
Mimo wielu podobieństw, w wyniku migracji Kalifornijczyków, w mediach i na ulicach przebijają się głosy o problemach z poczuciem tożsamości – o jej utracie i rozwodnieniu. Przybysze i miejscowi różnią się między sobą zarówno kulturowymi niuansami, jak i zasadniczymi światopoglądowo wyborami. Kalifornia to ostoja Demokratów, a Teksas to forteca Republikanów. Gubernator Teksasu Greg Abbott, Republikanin, ostrzegał w wypowiedziach publicznych, że należy natychmiast działać, aby "cud Teksasu" nie stał się "koszmarem Kalifornii".
Nie chodziło tylko o wysokie koszty życia, które spowodował sukces gospodarczy. To obawa przed napływem liberalnych i popierających Demokratów Kalifornijczyków. Można je jednak uznać za przesadne. Kilkaset tysięcy przyjezdnych na tle 30 milionów to ledwie promil. Nie wszyscy nowo przybyli, również z innych stanów, muszą sprzyjać Demokratom, a nawet chcieć głosować. Jednak pod kątem obyczajowym to zmiana, na którą teksańscy Republikanie nie wydają się być gotowi.
Przechadzając się kiedyś po ulicach jednego z małych teksańskich miasteczek, podszedłem do witryny lokalnej restauracji. Tablica przed wejściem informowała: "Nie serwujemy jogurtu z małą ilością tłuszczu. To nie Kalifornia. Tu jest Teksas!". To żartobliwe hasło to esencja małych, ale istotnych różnic dla poczucia tożsamości. Niby żart, a jednak przejaw frustracji. W całym stanie widoczne są również naklejki na zderzakach samochodów, t-shirty i czapeczki z powtarzającym się sloganem "Don’t California my Texas".
Business is business
Po wpisaniu w Google hasła: “Dlaczego warto przeprowadzić się do Teksasu?”, na samej górze wyników pojawiają się artykuły wyjaśniające ten fenomen. Wiele z nich pochodzi z blogów firm zajmujących się przeprowadzkami. Są też rankingi, np. "Dziesięć najlepszych firm, które zajmą się przeprowadzką z Kalifornii do Teksasu". Biznes rośnie jak na drożdżach. Nic dziwnego – to kilkadziesiąt tysięcy osób rocznie, które trzeba spakować i przewieźć ich cały dobytek do Teksasu.
Co zatem powoduje ten exodus? Popierający partię Demokratyczną liberalni Kalifornijczycy ruszyli do zaściankowego w oczach wielu i republikańskiego Teksasu dla możliwości finansowych. Olbrzymi popyt na informatyków i pracowników innych gałęzi gospodarki powoduje, że wielkie korporacje sięgają po personel z całego świata. Podczas lotu do Houston spotkałem obywatela Kazachstanu, mieszkającego w Teksasie od dwóch lat. Przeprowadził się na zaproszenie dużej korporacji, która potrzebowała informatyków.
Druga Dolina Krzemowa
O Austin, "drugiej Dolinie Krzemowej", mówi się, że to nowoczesne, kosmopolityczne miasto, które ma niewiele wspólnego z resztą stanu. To prawda – widok mężczyzny w kowbojkach i kapeluszu budzi tam powszechną śmieszność. W Austin rządzą korporacje, dominują wieżowce i panuje wielkomiejska atmosfera. To miejsce ludzi młodych i firm z sektora nowoczesnych technologii.
Do Teksasu przenoszą się lub otwierają swoje siedziby korporacje, a za nimi ich udziałowcy, właściciele i pracownicy. Jedna z najsłynniejszych przeprowadzek, które ostatnio komentowały media, to zmiana adresu zamieszkania przez Elona Muska. Nie tylko przeniósł się do Teksasu w związku z nową inwestycją Tesli, ale również po to, aby doglądać swojego kosmicznego biznesu SpaceX z oddziałem w Teksasie. Podobne filie otwiera wiele innych firm z przemysłu kosmicznego, m.in Blue Orgin należąca do Jeffa Bezosa, właściciela Amazona. Ostatnio mieszkańcem Austin został też Drew Houston, prezes Dropboxa.
Teksasem, a w szczególności jego stolicą, interesują się nieustannie i lokują tam swoje siedziby fundusze venture capital. Rozwój gospodarki i nowe biznesy w przemyśle technologicznym to dla nich prawdziwe El Dorado. Druga Dolina Krzemowa przyciągnęła największych graczy z sektora technologicznego, tj. Google, Facebook i Apple. Przeniesienie siedzib do Teksasu, pod koniec 2020 r., ogłosiły też Oracle i Hewlett-Packard.
Dlaczego Teksas jest tak atrakcyjny?
Niskie podatki, brak stanowego podatku dochodowego i podatku dla korporacji spowodowały, że za firmami do Teksasu przybywają Amerykanie z całego kraju, zachęceni ofertami pracy i działaniami marketingowymi władz miasta. Statystyki plasują stan Teksas, a także miasta Austin i Houston, jako topowe miejsca do życia w USA ze względu na koszty życia, podatki i łatwość prowadzenia biznesu. Olbrzymi wzrost liczby mieszkańców sprawia, że deweloperzy zacierają ręce, otwierają się restauracje, centra handlowe, miasto dynamicznie się rozwija, jednocześnie walcząc z wiążącymi się z tym konsekwencjami – korkami, zanieczyszczeniem środowiska i innymi bolączkami rosnących metropolii.
Za Kalifornijczykami, największą grupę przeprowadzek do Austin odnotowuje się z Nowego Jorku i Florydy. W ciągu ostatniej dekady miasto urosło o pół miliona mieszkańców, czyli aż o jedną trzecią, a ceny nieruchomości wzrosły o 84 proc. Teksas, a w szczególności Austin, nie ma więc najtańszych nieruchomości, choć ceny są wciąż niższe niż na Zachodnim Wybrzeżu.
W Teksasie rozpoczął się długofalowy proces rozwoju. Rosnąca gospodarka i zarobki, i, co za tym idzie, nieunikniony wzrost kosztów życia, z czasem wyrównają różnicę między Teksasem a Kalifornią. Wtedy Amerykanie ruszą dalej, do kolejnego stanu, który zacznie przodować w tym wyścigu. W końcu nie bez powodu mówi się, że Amerykanie to najbardziej mobilny naród świata.