Wakacje 2020. Moda na rejsy rzeczne. "Pływające hotele" robią coraz większą furorę
A może wyprawa statkiem po rzece, podczas której podziwia się nie tylko piękną naturę, ale też odwiedza popularne europejskie miasta? Tego typu rejsy cieszą się coraz większą popularnością. Organizatorzy wycieczek zapewniają, że jest to bezpieczna forma spędzania wakacji w czasie pandemii koronawirusa.
Pozwalają na wygodne i - jak zapewniają biura podróży - bezpieczne podróżowanie wzdłuż rzek. W Polsce są jeszcze mało spopularyzowane i nie są organizowane z takim rozmachem jak za granicą. Najpopularniejsze kierunki w Europie to rejsy po Dunaju, podczas których można zobaczyć trzy europejskie stolice: Wiedeń, Budapeszt i Bratysławę, a także urokliwe rejony Zakola Dunaju oraz okoliczne miejscowości. Popularnymi szlakami są też rejsy po Renie oraz portugalskiej rzece Duero.
– Popularność rejsów zdecydowanie wzrosła przez COVID-19. Do tej pory sprzedawaliśmy kilka kabin w roku. Teraz liczba rezerwacji zdecydowanie wzrosła. Klienci na początku narzekają na dojazd własny, np. do Niemiec, jednak gdy przeanalizują pozytywne aspekty takiej wyprawy, decydują się na rezerwację – mówi w rozmowie z WP Paweł Żytnowski, właściciel biura podróży Tanierejsowanie.pl. Dodaje, że w chwili obecnej wypełnienie na tego typu rejsach wynosi 70-80 proc. W czasach, kiedy turyści ostrożniej decydują się na urlop poza granicami Polski – to imponujący wynik.
Statki rzeczne a koronawirus
– Statki rzeczne stały się jedną z bezpieczniejszych form spędzania wakacji w czasie epidemii. Ważnym aspektem, który przemawia za wybraniem tej formy wyjazdu, jest możliwość dojazdu własnego do portu w Pasawie. Każdy klient dociera w bezpieczny sposób do portu, a czas, jaki trzeba poświęcić na dotarcie do miejsca, z którego rozpoczyna się wyjazd, jest porównywalny z przejazdem z południa Polski nad Bałtyk. Odległość z przejścia granicznego Kudowa Słone to zaledwie 350 km – wyjaśnia Żytnowski.
Właściciele statków, pływających wzdłuż rzek, musieli dostosować się do restrykcyjnych wymogów, narzuconych w związku z koronawirusem. Wielu pasażerów pozytywnie zaskoczy informacja, że przed wejściem na pokład będzie im zrobiony test na przeciwciała COVID-19. Ponadto codzienne mierzy im się temperaturę. Na pokładzie znajdują się liczne punkty do dezynfekcji rąk, a obsługa pracuje w maseczkach, przyłbicach i rękawiczkach.
– Należy się zgodzić, że takie rejsy, w przypadku gdy jego uczestnicy - podobnie jak i obsługa - przed wejściem na pokład mają wykonany test w kierunku infekcji COVID-19. a wynik jest ujemny, jest bezpieczną formą spędzenia urlopu. Pod uwagę należy wziąć granice czasowe wykonania badania – mówi w rozmowie z WP lek. Mateusz Szczupak.
Lekarz informuje, że przekraczając granice niektórych krajów Europy czy Azji obowiązkowe jest wykonanie testu w kierunku COVID-19 na 72 godziny przed przybyciem do danego państwa. Dodaje, że przykładem takiego miejsca na świecie jest np. Cypr. – Obostrzenie wykonania badania, braku cech infekcji, w tym gorączki (a to rozumie się jako wzrost ciepłoty ciała powyżej 38,2 st. C) przed rozpoczęciem rejsu w dużej mierze wyklucza możliwość zakażenia się wirusem SARS-CoV2 – mówi Szczupak.
Co ważne, poza testami przed wejściem na pokład, pasażerowie rejsów rzecznych zostają również objęci ubezpieczeniem, gwarantującym pełen zwrot wartości rejsu w przypadku, gdy klient nie zostanie wpuszczony na pokład.
Hotele rzeczne – co trzeba o nich wiedzieć?
Nic dziwnego, że statki rzeczne są określane mianem "pływających, kameralnych hoteli". Na pokład wchodzi od 130 do 200 pasażerów, a nie kilka tysięcy, jak w przypadku ogromnych wycieczkowców. Goście są ulokowani w kabinach, będącymi odpowiednikami pokoi hotelowych. Te w wyższej klasie mają m.in. balkony w stylu francuskim, pozwalające na rozkoszowanie się widokami o każdej porze dnia i nocy.
Każdego dnia, rano i wieczorem, pokoje są sprzątane, a pasażerowie posilają się w restauracji, w której serwowane są trzy posiłki dziennie. Także w kwestii wyżywienia trzeba było wprowadzić "covidowe" normy. Paweł Żytnowski wyjaśnia, że są dwie tury posiłków, aby zachować zasady dystansu społecznego. Ponadto zamiast bufetów wszystkie dania zamawia się u kelnera.
Co ciekawe, menu jest zazwyczaj regionalne, nawiązujące do lokalnej kuchni – wszystko zależy od tego, na jakim etapie podróży jest statek. Goście dowiadują się zawsze o posiłkach serwowanych danego dnia podczas śniadania. Do wyboru są różne dania główne – także wegetariańskie. Ci, którzy lubią spędzać czas, popijając koktajl czy lampkę wina, zadowoli fakt, że na statkach znajdą bar. Pokład górny to miejsce z leżakami stolikami i krzesłami.
Rejsy rzeczne – ile kosztują?
Ceny weekendowych rejsów rzecznych zaczynają się od 289 euro za osobę (ok. 1,3 tys. zł). Rejsy tygodniowe to wydatek rzędu 500-700 euro od osoby (2,2-3,1 tys. zł). Firmy organizujące tego typu wyprawy oferują możliwość czarteru statku, gdzie grupa ok. 120-150 osób ma statek na wyłączność. W takim przypadku możliwe jest ustalenie trasy czy przygotowanie specjalnych atrakcji.
Do portu w Pasawie, z którego najczęściej wypływają podróżni, warto przyjechać dzień wcześniej, aby mieć czas na zapoznanie się z miastem, które położone jest w miejscu łączenia trzech rzek - Ilz, Inn i Dunaju.
Zobacz też: Tajemnica zakopanego statku. Wreszcie odsłonił swoje sekrety