Wakacje samochodem. W tym roku to może być najgorszy pomysł
Ceny paliw w Polsce sięgają już ośmiu złotych za litr i nie wykluczone, że wzrosną jeszcze do wakacji. - Szczęka mi opadła, jak to zobaczyłam. Aż się zatrzymałam na rondzie, żeby zrobić zdjęcie - pisze nasza czytelniczka z Gdańska. Ciężko przy takich cenach wyobrazić sobie wakacyjny wyjazd.
09.03.2022 | aktual.: 10.03.2022 09:47
Wojna w Ukrainie oraz sankcje nakładane na Rosję powodują gwałtowny wzrost cen paliw w Polsce. Jeszcze w piątek 4 marca ich średnie ceny utrzymywały się na poziomie poniżej 6 zł za litr, a w niedzielę zbliżyły się już do 7 zł.
Dla Polaków to kolejny szok w ostatnich miesiącach. Niektórzy przecierają oczy ze zdumienia, patrząc, jak cyfry na stacjach benzynowych zmieniają się dosłownie z godziny na godzinę.
- W niedzielę wyjeżdżaliśmy z Zakopanego i tam tankowaliśmy za 6,50 zł (diesel) i to już wydawało się dużo, ale to była najniższa cena, jaką widzieliśmy w mieście. Na autostradzie była już cena 7,03 zł, ale tam jest zawsze drożej - zgłasza nam czytelniczka z Gdańska. - Na podróż w dwie strony - paliwo i autostrady wydaliśmy 900 zł. Rok temu to było dużo mniej. Taka cena sprawia, że człowiek zaczyna się zastanawiać czy zapomnieć o wycieczkach, a w mieście przerzucić się na jazdę komunikacją miejską - dodaje.
Gwałtowny wzrost cen paliw w Polsce
Dziś (9 marca) olej napędowy na niektórych stacjach benzynowych kosztuje już ok. 8 zł za litr, a benzyna ok. 7 zł za litr. Tak drastyczna zmiana dała się zauważyć zaledwie na przełomie minionego weekendu. Strach pomyśleć, co może wydarzyć się w najbliższych tygodniach.
- Myślę, że 8 zł za litr diesla i 7,5 zł/l benzyny 95-oktanowej zobaczymy już w najbliższych dniach - mówi w rozmowie z WP dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw, związany z portalem e-petrol.pl. - Dalsze zmiany zwyżkowe także są mocno prawdopodobne, ale wiele zależeć będzie od tego, co zostanie ustalone w zakresie eksportu rosyjskiej ropy (sankcje i zakazy), dlatego trudno przewidywać, gdzie zatrzyma się ropa i jak przełoży się to na nasz krajowy rynek - tłumaczy.
Podwyżki cen paliw są reakcją na zachwianie rynku oraz dostępność surowców, a skutki działań za naszą wschodnią granicą odbiją się czkawką całej Europie. Konsekwencje sankcji nałożonych na Rosję odczują także Polacy, którzy dziś już robią wielkie oczy, przyglądając się, jak szybko zmienia się sytuacja.
- W Gdańsku w poniedziałek i wtorek było drożej praktycznie z godziny na godzinę, ale dziś rano naprawdę szczęka mi opadła i zatrzymałam się, żeby zrobić zdjęcie, jak zobaczyłam tę cenę - relacjonuje pani Magda. Zdałam sobie sprawę, że niedługo pół wypłaty będzie szło na paliwo, bo za tydzień to już może być 10 zł... - dodaje.
Wzrost cen paliw może zaważyć na wakacjach Polaków
Rosnące ceny paliw niepokoją szczególnie tych, którzy o tej porze roku planują już wakacyjne wyjazdy. Wielu z nas na urlopy w południowej Europie zwykło wybierać się autami. W tym roku koszty dojazdu mogą dwukrotnie przewyższyć te z zeszłego roku i tym samym zaważyć na wyjeździe.
W lipcu 2021 r. cena za litr oleju napędowego była równa ok. 4,5 zł. Koszt paliwa z Warszawy do Zadaru (1300 km) przy średnim spalaniu 10 l/100 km wynosił wówczas ok. 580 zł w jedną stronę. Dziś za tę samą podróż przy cenie 8 zł za litr oleju napędowego zapłacilibyśmy ok. 1040 zł.
Część Polaków drży na myśl przed inflacją i pogorszeniem się sytuacji rynkowej w związku z postpandemiczną rzeczywistością oraz wojną w Ukrainie, a niektórzy w ogóle nie planują w tym roku dłuższego wyjazdu.
- Na czerwiec mam zaplanowany wyjazd do Słowenii i Chorwacji samochodem. Patrzę z przerażeniem na to, jak rośnie kurs euro i ceny paliw. Nie zapłaciłam jeszcze za noclegi w Słowenii i żałuję, że nie zrobiłam tego podczas rezerwacji, kilka miesięcy temu. Wtedy kurs euro był korzystniejszy - mówi pani Iwona z Gdańska. - O cenach paliw to w ogóle szkoda gadać. U nas wystrzeliły w kosmos, a na trasie w Austrii czy Słowenii to boję się nawet patrzeć. Nie chcę myśleć, co będzie za miesiąc - dodaje.
Biorąc pod uwagę niepokojące prognozy, może się okazać, że Polacy zrezygnują z tego środka transportu i wybiorą inny sposób podróży albo, co gorsza, w ogóle zrezygnują z zagranicznych wyjazdów.
- Obawiam się, że wychodzenie z obecnej sytuacji może być długotrwałe. Wiele jednak zależeć będzie od postępów rosyjskiej inwazji w Ukrainie i od kondycji globalnej gospodarki, odcinającej się od rosyjskiej ropy. Wydaje mi się, że konsekwencje obecnych wydarzeń będą z nami do wakacji - dodaje dr Bogucki.