Wybornie, tanio i z ideą. Restauracja w Marrakeszu, która wspiera kobiety
Amal to po arabsku nadzieja. Tak nazywa się restauracja, w której zjesz pysznie i niedrogo. I wyjdziesz z niej z przeświadczeniem, że pomagasz zmieniać świat na lepsze. Bo w Amal kobiety w trudnej sytuacji życiowej uczą się gotowania i serwowania, by zyskać niezależność.
Ogródek pod drzewami pomarańczy
To obowiązkowy punkt podczas zwiedzania Marrakeszu - najbardziej znanego i przyciągającego miasta Maroka. Amal jest wśród trzech najbardziej polecanych restauracji bajecznego, różowego miasta. Organizacja non-profit doczekała się już drugiego centrum treningowego, w dzielnicy Targa i właśnie tam organizowane są popularne lekcje gotowania i pieczenia. Można nauczyć się przygotowywać marokańskie tradycyjne dania, ze sztandarowym tajine - jednogarnkową potrawą w charakterystycznym stożkowym, glinianym naczyniu. Wystarczą dwie godziny, by opanować np. tajine z kurczaka w sosie cytrynowym. Z niewielkim wyprzedzeniem zarezerwować kurs mogą też turyści odwiedzający Marrakesz.
Na lunch w restauracji Amal, położonej w nowoczesnej dzielnicy Gueliz, niedaleko - około 1 km - od słynnych ogrodów Majorelle, nie rezerwowaliśmy stolika. Mieliśmy szczęście, były miejsca, ale ogródek pod pomarańczowymi drzewkami szybko zapełnił się klientami. Otwarty jest przez siedem dni w tygodniu, od południa aż do "wyczerpania zapasów", co zazwyczaj ma miejsce już po godz. 15.
Karta menu jest krótka, jak w każdej dobrej restauracji. I codziennie się zmienia. Amal serwuje dania kuchni afrykańskiej, marokańskiej, śródziemnomorskiej, bliskowschodniej, międzynarodowej. Można zjeść "jak u babci" - tej marokańskiej babci, ale i fikuśny filet mignon. Ma bardzo przystępne, jak na Marrakesz, ceny. Za jagnięcy tajine trzeba zapłacić około 24 zł, a za wegetariański - 18 zł.
Uwierzyć w siebie
Bezcenna jest natomiast świadomość, że właśnie wsparło się miejsce, które pomaga stanąć na nogi dziewczynom i młodym kobietom w ciężkiej sytuacji. Takim, które już na starcie nie miały szczęścia - bo choć w Maroku kobiety mają więcej praw i swobody niż w innych krajach północnej Afryki, to jednak wciąż zdarza się, że "tradycyjny" model rodziny nie uwzględnia edukacji, tylko zamyka dziewczynkę w czterech ścianach domu.
Pomaga też stanąć osobom, których życie posypało się na dalszym etapie - owdowiały bądź mąż je opuścił i nagle okazało się, że muszą same utrzymać dzieci. Oraz tym z niepełnosprawnościami, samotnym matkom, czy osobom bardzo ubogim. Generalnie - wszystkim tym kruchym istotom, narażonym na wykluczenie. Kruchym, ale przecież bardzo odważnym, bo zdeterminowanym do tego, żeby zmienić całe swoje życie, przejąć za nie odpowiedzialność i zapewnić lepszą przyszłość sobie i swoim rodzinom.
Jak to robią? Uczestnicząc w półrocznych stażach, ucząc się gotowania i serwisu, po to, by rozwinąć swoje umiejętności zawodowe. Po zakończeniu kursu idą na praktyki, po ukończeniu których Amal pomaga im znaleźć zatrudnienie w restauracjach, hotelach, riadach lub prywatnych domach. Zyskują niezależność finansową, ale i coś więcej - wiarę we własne siły, poczucie własnej wartości. Centrum, które ma oficjalny status organizacji non-profit podkreśla, że ostatecznym celem programu jest osobista transformacja i rozwój umiejętności zawodowych, ale też życiowych stażystek.
Zainteresowanie kursami jest bardzo duże, a spośród 100 aplikacji Amal wybiera na kształcenie 20 osób. Mają od 18 do 35 lat; nie mają dochodu albo wcale, albo jest on bardzo niski; są zmotywowane do nauki i pracy. Stażystki rozpoczynają sześciomiesięczny program szkoleniowy, w trakcie którego przechodzą wszystkie szczeble pracy w restauracji - poznając składniki, tajniki gotowania, pieczenia, czyszczenia i serwowania. Uczestniczą też w zajęciach higieny, bezpieczeństwa, usług, języków francuskiego i angielskiego.
Za zajęcia nie muszą nic płacić. Amal jest samowystarczalnym podmiotem społecznym, który dąży do pozytywnych zmian w życiu kobiet - z dumą podkreślają założycielki organizacji na jej oficjalnej stronie. Organizacja ma stałe grono donatorów i partnerów (łącznie z Organizacją Narodów Zjednoczonych), ale wspierać finansowo mogą ją też osoby prywatne.
Historie kobiet
Historia Amal sięga 2012 r. Założyła ją Amerykanka marokańskiego pochodzenia, Nora Fitzgerald Belahcen, która dorastała w Maroku. Chciała pomóc swojej społeczności - tym kobietom, które miały w życiu mniej szczęścia niż ona. Zaczęło się od sprzedaży wypieków kilku pań, a dziś Amal to świetnie zorganizowana firma z dwoma ośrodkami. Na stałe zatrudnia kilkunastu pracowników, a jej program szkoleniowy ukończyło już ponad 80 uczestniczek.
W mediach społecznościowych znaleźć można historie kobiet, które przewinęły się przez centrum Amal i wyszły z niego silniejsze. Ojciec Aichy zabronił jej chodzić do szkoły, by pomagała mamie w domu. Prawie go nie opuszczała. Rodzeństwo pozakładało własne rodziny i wyprowadziło się, a Amal została, opiekując się siostrą i rodzicami. Matka w ubiegłym roku zmarła na raka, ojciec zginął w wypadku samochodowym. Siostry zostały rozdzielone, Aicha została wysłana do krewnych. Po czterech miesiącach szkolenia dziewczyna zdobyła doświadczenie w komunikowaniu się z klientami, nabrała pewności siebie i odzyskała kontrolę nad swoim życiem. Teraz pracuje w pełnym wymiarze czasu jako personel sprzątający w willi w Marrakeszu.
Hanane została wydana za mąż w bardzo młodym wieku, a mąż zabrał ją do Egiptu, gdzie planował znaleźć pracę. Zginął tragicznie, zostawiając ją z dwójką dzieci w obcym kraju. Harowała, by zebrać pieniądze na powrót do Maroka. Tu też nie było jej łatwo, podejmowała różne dorywcze prace, a w tym czasie maluchami opiekowała się jej matka. W związku z czym Hanane musiała utrzymać w sumie cztery osoby. Staż ukończyła wiosną, znalazła pracę na pełen etat w riadzie i jest niezależna.
Najbardziej chwyta za serce historia Zineb, wysłanej w wieku sześciu lat do ciężkiej pracy jako służąca. Gotowała, sprzątała i opiekowała się dziećmi. Rodzina, do której trafiła, znęcała się nad nią. Gdy uciekała do domu, ojciec odsyłał ją z powrotem. W końcu uciekła na ulicę. Tułała się po różnych miastach, wiosną 2014 r. urodziła córeczkę. Jako samotna matka korzystała z pomocy organizacji charytatywnej i ta poleciła ją na staż. Zineb ukończyła go, znalazła stałą pracę i jako 20-latka z bagażem trudnych doświadczeń, z nadzieją i optymizmem patrzy w przyszłość.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl