Wybrała się do Pragi. Wszyscy patrzyli na jedno. "Fala ludzi z telefonami"
Praga od lat znajduje się na liście miejsc polecanych na grudniowy wypad. Kusi wieloma większymi i mniejszymi jarmarkami, a samo Stare Miasto jest niezwykłym tłem dla świątecznych dekoracji. Odwiedziłam czeską stolicę w ostatni weekend przed Bożym Narodzeniem i odkryłam, co jest najgorętszą atrakcją.
Decyzja o wyjeździe do Pragi była spontaniczna - skusił mnie nowy pociąg z Trójmiasta do czeskiej stolicy. Połączenie ruszyło w niedzielę 15 grudnia br., więc w grę wchodził tylko ostatni weekend przed Bożym Narodzeniem.
Praga przed świętami
Namówiłam przyjaciółkę, poprzesuwałyśmy przedświąteczne plany i kupiłyśmy bilety... na samolot. Okazało się, że w tym terminie są tańsze (80 zł w jedną stronę) niż na pociąg, a godzinny lot kusił bardziej niż dziewięciogodzinna podróż pociągiem, szczególnie, że wzięłyśmy ze sobą dzieci. Na zwiedzanie Pragi miałyśmy cały piątek i sobotę.
Tuż przed wyjazdem zaczęłam szukać nieszablonowych atrakcji w mieście, m.in. w mediach społecznościowych, więc algorytm szybko zaczął mi podsuwać różne filmiki z Pragi, głównie z koszmarnymi tłumami. Byłyśmy już bliskie rezygnacji z wyjazdu, wiedząc morze ludzi przelewające się przez Most Karola czy ulice Starego Miasta. Ostatecznie jednak poleciałyśmy, licząc, że w ostatni weekend przed świętami spora część osób skupia się już na przygotowaniach i w czeskiej stolicy nie będzie już tak źle.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na jarmark na Rynku Staromiejskim w Pradze wybraliśmy się w piątek z samego rana, żeby uniknąć popołudniowych tłumów i była to świetna decyzja. Ludzi było sporo, ale spokojnie można było obejść wszystkie stoiska i bez kolejki kupić przysmaki, takie jak kasztany, kołacze czy oscypki na ciepło. Na Moście Karola też nie było rzeki ludzi, która tak przerażająco wyglądała na filmikach na Instagramie.
Nie udało nam się wybrać do barokowej biblioteki Klementinum. Gdy próbowałam kupić bilety online jeszcze z Polski, na stronie pierwszy dostępny termin był na styczeń. Liczyłyśmy, że uda się kupić na miejscu, ale przed wejściem ustawiono wymowny napis "sold out" (wyprzedane).
Bez kolejki weszliśmy za to do Małostrańskiej Wieży Mostowej, która znajduje się przy Moście Karola, po tej samej stronie co Hradczany. To świetny punk widokowy na popularny most i Stare Miasto. Na szczycie wieży byliśmy sami, co dało przyjemny oddech od zatłoczonych ulic Pragi.
Latarnik na Moście Karola
Czerwona lampka w głowie, mówiąca "Uciekać!", włączyła nam się w piątek tylko raz. Przez cały grudzień na turystów na Moście Karol czeka wyjątkowa atrakcja. Ok. godz. 16:00 wędrówkę rozpoczyna latarnik, który zapala latarnie gazowe - tak, jak w XIX w. Ubrany w bordową pelerynę i charakterystyczną czapkę od razu rzuca się w oczy. Uśmiecha się i serdecznie pozdrawia turystów.
Podobno pozwala też dzieciom zapalać niektóre latarnie, ale tego nie mogę potwierdzić, bo my, po zapaleniu przez niego pierwszej, zostaliśmy wręcz zalani falą ludzi z telefonami, którzy rzucili się za mężczyzną. Jest to magiczne widowisko, ale ogromny tłum zdecydowanie odbiera radość z podziwiania świetlnego spektaklu.
Wsiedliśmy do tramwaju i opuściłyśmy zatłoczone centrum, żeby odwiedzić praskie zoo wieczorową porą. Zimą zaaranżowano w nim ogród świateł, w którym można zobaczyć świetlne figury zwierząt, takich jak lwy, pingwiny czy motyle. Poza nami instalację zwiedzało dosłownie kilka rodzin, więc był to strzał w dziesiątkę, żeby złapać oddech od tłumów. Nawet w przedświątecznej Pradze jest to możliwe.